[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, ale tylko takie z porządnymi błyskawicami.- Och, tutaj takich nie brakuje.- Chłopiec pokiwał głową.- Dasz sobie ra.- Poczekaj - przerwał mu Sweeney, po czym wyciągnął z kieszeni walkie-talkie i spojrzał namały wyświetlacz.- To Drakę.Są niedaleko.Niedługo będzie po wszystkim.- A dopiero co tu przylecieliśmy.- westchnął Will.Był okropnie zmęczony, więc cieszył się, że ich misja dobiegała szczęśliwego końca i że wkrótceopuszczą wewnętrzny świat.Obaj nałożyli plecaki.Kiedy ruszyli w stronę krateru, zerwał się porywisty wiatr, a słońce przesłoniłyciemne burzowe chmury.Sweeney dostrzegł w oddali Drakę'a i pozostałych, którzy wychodzili właśnie zza zasłony drzew.Kiedyobie grupy spotkały się przy krawędzi krateru, nad ich głowami w najlepsze szalała tropikalna burza.- Aadna pogoda - zażartował były renegat.Zdjął ciemne okulary i przetarł oczy zalane deszczem.- Nie mieliście żadnych problemów z tubylcami? - spytał Sweeney.Drakę opowiedział Sparksowi i Willowi o ogromnych ilościach sprzętu armii Nowej Germaniigotowych do transportu na powierzchnię.- Kiedy zablokujemy wyjście, Styksowie nigdy nie zrealizują swojego planu.Przez dobrychkilkadziesiąt lat nie będą też mogli zbliżać się do przejścia Starożytnych, bo skały będą zbytradioaktywne.Z nieba lały się strumienie wody, tworząc dokoła wielkie kałuże.Zaledwie jakieś sto metrów dalej wziemię uderzyła oślepiająca błyskawica.Zostawiła po sobie niewielki dymiący krater.- Kurde! - Sweeney przyłożył rękę do czoła.409TUNELE.SPIRALA- Chodzmy już, dobrze? - zaproponował Drakę, spoglądając z niepokojem na Sparksa, a potemna brzeg krateru.-Ja nie idę! - oświadczył niespodziewanie Bismarck.Musiał krzyczeć, żeby towarzysze usłyszeli goprzez szum wiatru i gwałtownej ulewy.- To moja ojczyzna.Spróbuję uratować, co się da.- Ale jak to zrobisz, pułkowniku? - spytał Drakę.- Całkiem sam?Mężczyzna wskazał na swój plecak.- Mam tutaj oczyszczarkę.Może uda mi się przeorientować choć część moich żołnierzy ipokonać Styksów.Były renegat podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.- W takim razie powodzenia.- Wam życzę tego samego - odparł pułkownik, spoglądając po kolei na każdego z członkówgrupy.- Promieniowanie nie powinno być tutaj zbyt silne - powiedział Drakę - ale na wszelki wypadekodejdz jak najdalej stąd.Masz sporo czasu, bo nie zdetonuję bomb, dopóki nie wlecimy daleko wstrefę nieważkości.Będę.Nie dokończył zdania, ponieważ w tej samej chwili rozległ się huk wystrzału.Pułkownik Bismarckspojrzał na swoją pierś, na której wykwitała właśnie szkarłatna plama krwi.Pocisk trafił w okoliceserca, więc nikt nie miał wątpliwości, że rana jest śmiertelna.Kiedy pułkownik osunął się na ziemię, pozostali odwrócili się, żeby zobaczyć, kto oddał strzał.- Nikt nie będzie niczego detonował - rzuciła ostro Rebeka Pierwsza.- Och, nie.- jęknął Will.Rebeka nie była sama.Towarzyszyła jej Vane.Ponieważ po raz pierwszy widzieli na żywo kobietęStyksów, szerzej otworzyli oczy na widok trzech pokładełek, które wyrastały z jej ust i wiły się niczymwęże.Ręce i nogi kobiety były chude jak patyki, brzuch miała obrzydliwie rozdęty.410EKSPLOZJAPrzy Rebece i Vane stało po dwóch Graniczników mierzących z karabinów do Willa i jego towarzyszy.- Daliście się nam złapać, co? - uśmiechnęła się drwiąco Rebeka.- Nie spodziewałam się tegopo tobie, Drakę.Chłopiec uzmysłowił sobie, że musieli ich podejść od wewnętrznej strony krateru.Gdzieś w pobliżukrył się zapewne jeden z dziwacznych helikopterów Drache Angelis.- Miło cię w końcu zobaczyć na żywo - odparł były renegat bez cienia uśmiechu.Stał w niedbałej pozie, z rękami w kieszeniach.Will nie mógł uwierzyć, że mężczyzna potrafizachować spokój w takich okolicznościach.- Skąd wiedzieliście, że tutaj jesteśmy? - spytał.- Przechwyciliście sygnały radiowe?Rebeka Pierwsza pokręciła głową.- To ja was znalazłam - powiedziała Vane, a spomiędzy jej czarnych, spękanych warg wypłynęłastrużka płynu.-Wyczułam w pobliżu inną sukę w rui.- Popatrzyła prosto na Elliott.- Dlaczego się donas nie przyłączysz? Dlaczego nie bierzesz udziału w Fazie?- Ja? - wyszeptała zszokowana dziewczyna.- A niech mnie, ta paskuda umie gadać! - wtrącił wtedy Sweeney z uśmiechem.Vane wykrzywiła twarz w grymasie wściekłości i rzuciła się w jego stronę.Z jej ramion wyrosły naraztrzy pary owadzich odnóży.- To coś nowego - szepnął Will do Elliott.-Chcę.tego.człowieka.- wycedziła Vane.- Chcę w nim złożyć swoje dzieci.Sparks zarechotał chrapliwie i odparł:- Trudno odrzucić taką propozycję.Vane zamachała wściekle owadzimi odnóżami, oburzona tą bezczelnością.Rebeka Pierwsza położyła dłoń na jej ramieniu.TUNELE.SPIRALA- Wszystko w swoim czasie, Vane - powiedziała.- Jak wiecie, jesteśmy profesjonalistami, więcrozkaz odłożenia broni nie powinien was zdziwić.Moi ludzie trzymają was na muszce, więc niepróbujcie żadnych sztuczek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]