[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Aha.No dobrze  powiedziała Bernie, znów wierząc jej na słowo. A tutaj  powiedziała, wskazując na drugą plamkę na ekranie  jestwasze drugie dziecko.Bernie aż podskoczyło serce. Ale.jak to?Lekarka spojrzała na nią, podnosząc powoli brew. O, nie  powiedziała Bernie, a w jej głosie słychać było panikę.Nie.Niech mi pani tego nie mówi.Proszę, niech pani. Gratulacje, Bernie.Będziecie mieli blizniaki.119RLT Rozdział 12Jeremy siedział oszołomiony.Czy na pewno dobrze usłyszał? Berniemiała urodzić nie jedno, ale dwoje dzieci?Lekarka zerkała na nich na zmianę, wyczuwając, że to nie byłynajlepsze wieści.Szybko dokończyła badanie, dała Bernie kilkazdawkowych zaleceń i wyszła z gabinetu.Bernie zsunęła się niezgrabnie na róg stołu i wstała, wstydliwiezasłaniając się fartuchem. Idz sobie  powiedziała do Jeremy'ego. Muszę się ubrać. Przecież siedziałem tu, kiedy się rozbierałaś. Nie mogę teraz się tobą zajmować. Zajmować się mną? W zasadzie mógłbyś już wrócić do biura, wiesz? Naprawdę nie mapotrzeby, żebyś się tu kręcił. Daj spokój, Bernie.Twoja lekarka właśnie zrzuciła na nas bombę.Musimy coś z nią zrobić. My? Nie ma żadnych  nas. Najpierw prosisz, żebym tu z tobą przyjechał, a potem mniewyganiasz? Czego ty właściwie chcesz? Wynoś się, Bridges  powiedziała drżącym głosem. Mówię serio. Nigdzie się nie wybieram. Kiedy ci mówiłam, że znam dziesiątki sposobów na zabicieczłowieka, mówiłam poważnie.Tym razem dobrze się zastanów, co robisz.Bo jeśli się stąd nie wyniesiesz, to zastosuję jeden z nich. Bernie. Wynoś się stąd w tej chwili!RLT Jeremy się cofnął.Kiedy to się stało? W którym momencie zniknąłspokój, rozsądek i chłodny sarkazm Bernie, zmieniając ją we wściekłą,szalejącą kobietę? Może wtedy kiedy dowiedziała się, że urodzi dwojedzieci zamiast jednego.Jeśli połączyć to z buzującymi hormonami, możnabyło być pewnym, że nie myśli teraz logicznie.Dlatego to on musiał przejąćkontrolę nad sytuacją.Ale najpierw ona musiała przestać na niego wrzeszczeć. Będę w poczekalni  powiedział. Ubierz się.Potem pogadamy.Wyszedł z gabinetu z tak władczą miną, na jaką tylko mógł się zdobyć,chociaż czuł się z tym nieswojo.Potem wrócił do poczekalni.Choćwydawało się to niemożliwe, było tam teraz jeszcze więcej kobiet w ciążyniż dwadzieścia minut wcześniej. Usiadł na jedynym wolnym krześle isięgnął po jakieś czasopismo.Po chwili zobaczył, że trzyma w dłoniachnumer  Mamo, to ja i odrzucił go z powrotem, jakby go parzył.Poczułnagłą nerwowość, miał ochotę wstać i się przejść.I może w coś walnąć.Nie.Taka reakcja była dobra dla otumanionych hormonami kobiet.O rany, blizniaki.Jeremy wiedział, że już wkrótce zacznie toprzeżywać, na razie jednak martwił się głównie stanem emocjonalnymBernie.Zazwyczaj nie wpadała w histerię z byle powodu.Poruszyło go tobardziej, niż się spodziewał.Mieć dziecko to jedno.Ale mieć blizniaki?Nawet nie był w stanie tego pojąć.Potem przypomniał sobie, co powiedziałapoprzedniego dnia Bernie.To brzmiało jak wyzwanie, które musiał podjąć. Moje dziecko zasługuje na więcej, ale niestety, jest skazane naciebie.Te słowa były dla Jeremy'ego jak policzek.W kwestii ojcostwa Jeremywiedział jedno  że miał duże szanse je spieprzyć.Ale kiedy przekonał się,że Bernie też tak uważa, coś w nim drgnęło.Poczuł, że musi coś udowodnić121RLT nie tylko sobie, lecz także jej.Wziął głęboki wdech.Wypuścił powietrze.Przez parę następnychminut starał się coś wymyślić, żeby poradzić sobie z nią i z dziećmi, któremiała urodzić.Można by pomyśleć, że podwojenie problemu ułatwi jegorozwiązanie, ale to tylko skomplikowało sprawy.Dwoje dzieci, dwojedzieci.Te słowa odbijały się w jego głowie, aż w końcu miał wrażenie, żejego czaszka zaraz wybuchnie.Pięć minut pózniej zadzwonił jego telefon.Spojrzał na wyświetlacz, apotem odebrał. Co tam, Max? Bernie odjechała.Jeremy aż podskoczył.Skąd on w ogóle wiedział, że Bernie tam była? Jak to odjechała? Wyszła z budynku tylnymi drzwiami i pojechała.Minęło pięć minut,a pan jeszcze nie wyszedł.No to pomyślałem, że może pan nie wie, żeopuściła budynek.Jeremy nie mógł w to uwierzyć.Bernie mu zwiała.Czekał tu na nią, aona już dawno stąd wyszła.Naprawdę świetnie.A jeszcze lepiej, że Max widział Bernie i uznał, żeto z jej powodu Jeremy tu przyjechał.Gdyby tak nie było, to niby po co Maxdzwoniłby do niego i mówił, że odjechała? Podjedz tu blisko  powiedział Jeremy. Tak, proszę pana.Jeremy wcisnął telefon z powrotem do kieszeni i skierował się wstronę drzwi.Kiedy wychodził, Max zatrzymał się przy krawężniku.Jeremywsiadł na tylne siedzenie.RLT  Dokąd chce pan jechać?  spytał Max, uruchamiając auto.Jeremy wyciągnął iPhonea.Otworzył listę kontaktów. Osiedle Creekwood.Róg ulic Piętnastej i Sycamore.Budynek drugi,mieszkanie czternaste.Max zerknął w lusterko wsteczne. To chyba nie najlepszy pomysł, proszę pana. Słucham? To mieszkanie Bernie, a ona najwyrazniej nie chce z panemrozmawiać.Jeremy podniósł brew. Pilnuj własnego nosa, Delinsky.To nie twoja sprawa.Max znów zaparkował samochód, po czym odwrócił się doJeremy'ego. Wiem, że jest w ciąży.To nie było dla Jeremy'ego wielkie zaskoczenie.Możliwe, że wszyscyw Delgado & Associates o tym wiedzieli. Iz tego, co dziś widziałem  mówił dalej Max  wnioskuję, że to panjest ojcem.Jeremy zamarł.Nie spodziewał się takiego bezpośredniego oskarżeniaod faceta, któremu słowa z trudem przechodziły przez gardło.Zastanawiałsię, czy nie zaprzeczyć, ale chyba było jasne, jaka jest sytuacja.I takwkrótce wyszłoby to na jaw. Zgadza się  odparł. Jestem ojcem. W tym budynku jest gabinet ginekologiczny. Owszem. Dlaczego wyszła bez pana? Nie twoja sprawa.123RLT Max powoli zdjął okulary przeciwsłoneczne, odsłaniając przenikliweciemne oczy i paskudną bliznę przecinającą lewą powiekę. Bridges.Jeremy ego zaskoczył brak słowa  panie , które Max zawsze wstawiałprzed jego nazwiskiem. Nie wiem, co jest między tobą i Bernie  powiedział Max i nie muszę wiedzieć.Ale jedno ci powiem.Ona jest dobrymczłowiekiem.Jeśli ją w jakikolwiek sposób skrzywdzisz, odpowiesz mi zato.Rozumiemy się?Jeremy oniemiał.Czy ten facet naprawdę mu groził? Pochylił się wstronę Maksa, patrząc na niego bez zmrużenia powiek. Mogę w każdej chwili zadzwonić do Gabea Delgado i poskarżyć sięna twoją niesubordynację.A wtedy pożegnasz się z pracą u mnie.Rozumiemy się?Max nawet nie drgnął. Dzwoń.Jeremy opadł z powrotem na siedzenie. Człowieku, naprawdę chcesz stracić tę robotę? Nie.Po prostu chcę, żebyśmy się dobrze zrozumieli.Jasne?Przez kilka sekund Jeremy miał zamiar wprowadzić w życie swojągrozbę, ale coś przyszło mu do głowy.Skoro Max tak bardzo chciał chronićBernie, to chyba przyjaznili się bardziej, niż sądził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl