[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nowy strach przemknął mi przez myśl.- To jest zaklęcie zarówno, aby opanować i powstrzymać zmarłego,nie mogę go przekroczyć.Patrzył na mnie z góry.- Co to dokładnie oznacza, Anito?- To znaczy - odezwał się kobiecy głos - że to nie ona stworzyłakrąg.Rozdział 19Kobieta stała w drzwiach.Była wysoka, szczupła, ubrana w fioleto-wy komplet -spódnicę i żakiet, pod który włożyła męską koszulę.We-szła do pokoju tak ochoczo, że odjęłam jej z dziesięć lat.Wglądała natrzydzieści, ale nie miała tyle.Zapewne trochę ponad dwadzieścia,sprawiała wrażenie dumnej z siebie.Prawdopodobnie była mniej więcejw moim wieku, ale miała w sobie świeżość, którą ja utraciłam lata te-mu.Dolph zaoferował mi pomocną dłoń.Pokręciłam głową.- Nie mogęjeszcze wstać, chyba, że zamierzasz mnie nosić.- Anito, to detektyw Reynolds - powiedział.Nie wydawał się być za-chwycony.Reynolds obeszła krąg tak, jak ja, ale po to, by mi się lepiejprzyjrzeć.Znalazła się poprzeciwnej stronie niż Dolph.Patrzyła na mnie z góry, uśmiechnięta,ochocza.Spoglądałam na nią zadzierając głowę, moja skóra nadal drża-ła po próbie sforsowania kręgu.Pochyliła się i wyszeptała.- Kochanie,widać, co masz pod spódnicą.- Dlatego bielizna pasuje do stroju - odparowałam.Wyglądała na za-skoczoną.Nie mogłam wyprostować nóg bez ponownego dotykania kręgu,więc jeśli chciałam przestać świecić kroczem, musiałam na nich stanąć.Wyciągnęłam rękę do Dolpha.- Pomóż mi się podnieść, ale w żadnym razie nie pozwól, abym upa-dła na to coś.Detektyw Reynolds nieproszona chwyciła moje drugieramię, ale szczerze mówiąc,potrzebowałam asysty.Nogi miałam jak z galarety.Gdy tylko mniedotknęła, włoski na moim ciele stanęły dęba.Wyszarpnęłam się jej iupadłabym, gdyby Dolph mnie nie podtrzymał.- Co się stało Anito? - zapytał.Wsparta na nim, próbowałam oddychać spokojnie i miarowo.- Niejestem w stanie znieść teraz jakiejkolwiek magii.- Przynieś dla niej krzesło z jadalni - rzucił Dolph.Nie zwrócił się dojakiejś konkretnej osoby, ale mundurowy wyszedł, prawdopodobnieudał się po rzeczony przedmiot.Dolph podniósł mnie.Głupio protestować, kiedy nie byłam w stanieustać, ale czułam się jak idiotka.- Anito, co masz na plecach? - zapytał.Zapomniałam o ostrzu znajdującym się w pochwie umieszczonejwzdłuż kręgosłupa.Od konieczności udzielenia odpowiedzi ocalił mniemundurowy - przyniósł krzesło.Dolph usadził mnie na nim.- Czy detektyw Reynolds próbowałarzucić na ciebie czar? Potrząsnęłam przecząco głową.- Niech mi ktoś wyjaśni, co właśnie zaszło.Niezdrowy rumieniec wykwitł na bladych policzkach Reynolds.- Próbowałam zbadać jej aurę, tak jakby.- Czemu? - spytał Dolph.- Ze zwykłej ciekawości.Czytałam o nekromantach, ale nigdy żad-nego nie spotkałam.Spojrzałam na nią.- Jeżeli chcesz dokonać jeszczejakichś prób, detektywie, najpierwzapytaj.Skinęła głową, wyglądała młodziej, utraciła trochę pewności siebie.-Przepraszam.Reynolds - powiedział Dolph.Zerknęła na niego - Tak,sir.- Idz stanąć dalej.Zmierzyła nas wzrokiem i skinęła głową.- Tak, sir.- Odeszła, bystanąć miedzy innymi glinami.Próbowała zachowywać się nonszalanc-ko, ale ciągle na nas patrzyła.- Od kiedy masz wiedzmę wśród swoich glin?- Reynolds jest pierwszym detektywem z nadprzyrodzonymi zdolno-ściami.Mogła sobie wybrać zadanie.Zdecydowała się dołączyć do na-szego oddziału.Byłam szczęśliwa, słysząc, że użył słowa nasz".- Powiedziała, że ja nie stworzyłam kręgu.Czy naprawdę myślałeś,że zrobiłabym coś takiego? - Wskazałam ciało.Wpatrywał się we mnie.- Nie przepadałaś za Robertem.- Gdybym zabijała każdego, kogo nie lubię, Saint Louis byłoby usła-ne zwłokami -odparłam.- Z jakiego innego powodu ściągnąłeś mnietutaj? To wiedzma.Prawdopodobnie wie o zaklęciach więcej niż ja.Dolph spoglądał na mnie z góry.- Wyjaśnij.- Ożywiam zmarłych, ale nie jestem wyszkoloną wiedzmą.Więk-szość tego, co robię, to po prostu - wzruszyłam ramionami - tak jakbynaturalne umiejętności.Uczyłam się na studiach podstaw teorii magii,ale to było zaledwie kilka zajęć, więc jeżeli chcesz zasięgnąć rady eks-perta w kwestii tego szczególnego zaklęcia, ja ci nie pomogę.- Gdyby Reynolds tu nie było, co byś zasugerowała?- Znalezienie wiedzmy, która odczyni dla was czar.Skinął głową.- Jakieś pomysły kto i dlaczego to zrobił? - Wskazałza siebie kciukiem, na zwłoki.- Jean-Claude zmienił Roberta w wampira.To mocna więz.Myślę,że czar miał uniemożliwić mu zorientowanie się w sytuacji.- Czy Robert mógł zawiadomić swego mistrza z tak dużej odległo-ści? Zastanowiłam się nad tym.Nie miałam pewności.- Nie wiem.Mo-że.Niektórzy wampirzy mistrzowie są sprawniejsi w telepatii od in-nych.Nie mam pojęcia, jak dobry jest Jean-Claude.- Takie przygotowanie miejsca trochę trwało - powiedział Dolph.-Czemu zabijać w ten sposób?- Dobre pytanie - odparłam.Wpadłam na okropny pomysł.- Niety-powo wykonane, ale to mogłoby być wyzwanie skierowane do Jean-Claude'a, zakwestionowanie jego władzy.- W jaki sposób? - Dolph wyjął swój mały notatnik, trzymając dłu-gopis w gotowości.Prawie jak za starych, dobrych czasów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]