[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekko zsunął nogi na ziemię.Upał dzienny jużzelżał, słońce chowało się za horyzontem.Przystanął na chwilę przy oknie, wsłuchując się w równomierny oddech Rosjanina, potem przemierzył cicho pokój wyłożony dywanem i wyjął z szafy czyste ubranie.Właśnie wiązał krawat, gdy ciszę przerwał ostry dźwięk telefonu.- Manning, słucham - powiedział cicho.- Recepcja, panie Manning.Pewna młoda dama chcesię z panem widzieć.Panna Melos.- Proszę jej powiedzieć, że już schodzę.Orłow w dalszym ciągu leżał spokojnie, pogrążonyw głębokim śnie.Manning nałożył lnianą kurtkę i opuściłpokój, cicho zamykając za sobą drzwi.Anna siedziała na kozetce przy drzwiach wejściowychkartkując jakiś magazyn.Miała na sobie obcisłą letniąsukienkę bez rękawów, która znakomicie podkreślała jejsylwetkę, a długie czarne włosy zebrała razem i przerzuciłanad jednym ramieniem.154- Witam, Anno.Wstała i uśmiechnęła się nieśmiało, najwyraźniej brakowało jej słów.- Cześć, Harry.Orkiestra zaczęła właśnie grać w sali jadalnej.Manninguśmiechnął się.- Jadłaś już?Zaprzeczyła.- Nie mogłabym.Spałam kilka godzin,a kiedy się obudziłam, byłam pewna tylko jednej rzeczy.Wiedziałam, że muszę się z tobą zobaczyć.- Jedzenie jest tu doskonałe.A to, co zamierzasz mipowiedzieć, może zaczekać, póki czegoś nie skosztujesz.Mimo że było dosyć wcześnie, kilka par spożywało jużwieczorny posiłek.Kelner zbliżył się do nich z uśmiechem.- Życzy pansobie stolik w kabinie czy przy parkiecie, panie Manning?- Chyba weźmiemy kabinę - zdecydował Manningi ruszył za kelnerem między stolikami.Gdy już usiedli, Manning odsunął menu z pewną siebieminą.- Nie muszę w to zaglądać.Weźmiemy zupę żółwiową, soloną wieprzowinę w ziołach i pieczone banany w polewie z brandy.A na początek dwie mrożone wódki.Anna pokręciła głową ze zdziwieniem i uśmiechnęłasię.- Zawsze wiesz, czego chcesz, prawda?- Kuchnia okolic Nassau jest znakomita.To wszystko.Jak się czuje twój ojciec?- O wiele lepiej.Chciał tu przyjść osobiście, ale mu niepozwoliłam.- Jeżeli masz zamiar rozmawiać ze mną o łodzi, totracisz czas.Załatwię wszystkie formalności w pierwszejwolnej chwili.Dziewczyna potrząsnęła głową.- Nie możemy jejprzyjąć, Harry.Po pierwsze, jest ona pięć razy więcej warta,niż kiedykolwiek była Cretan Lover.A po drugie, rozmawia-155łam z Sethem i wiele się od niego dowiedziałam.Grace Abounding to wszystko, co masz.- A to stawia mnie w takiej samej sytuacji, w jakiejznalazł się twój ojciec.Z jednym ważnym wyjątkiem.On jestjuż starym człowiekiem, a ja mam przed sobą jeszcze ładneparę lat.Anna znowu potrząsnęła głową.- Znam mojego ojca.Jest dumny.Nie będzie chciał wziąć łodzi.Zbyt cię lubi.- Wy, przeklęci Grecy, wcale się nie zmieniacie.Poczynając od Odyseusza.Ta łódź znajdzie się w Harmon Springs bez względu na to, czy to się spodoba twojemu ojcu,czy nie.Jutrzejszej nocy stanie się jego własnością i skończmyjuż ten temat.- Jutrzejszej nocy? - Dziewczyna zmarszczyła brwi.-Co masz na myśli?- Wybieram się na małą wycieczkę z Vinerem.Kilkagodzin w jedną i kilka godzin w drugą stronę.Nic wielkiego.Pochyliła się ku niemu z pobladłą twarzą.- Znowuszukasz kłopotów.Uśmiechnął się krzywo.- A co mam do stracenia?W tym momencie podano zupę i Manning wykorzystałten fakt, by zmienić temat.Anna jadła z wielką przyjemnością, a Manning złapał się na tym, że przygląda się dziewczynie ukradkiem przy każdej sposobności.Zamówił jeszcze kawę, przeprosił Annę na chwilęi poszedł do pokoju Morrisona.Drzwi były zamknięte naklucz.Zapukał delikatnie, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.Zszedł na dół, zatrzymał się przy recepcji i zapalając papierosa zerknął na drewnianą tablicę.Klucz od pokojuMorrisona wisiał na swoim miejscu.Manning wrócił dorestauracji.Orkiestra znów zaczęła grać.Manning podszedł dostolika, wyciągnął rękę zachęcająco i uśmiechnął się.- Co tyna to?156Anna podniosła się i weszli na niewielki parkiet.Objęła go za szyję, opierając jednocześnie głowę na jego ramieniu.Tańczyli przytuleni, tak że czuł jej ciało na sobie od piersi ażpo uda.Kiedy muzyka ucichła, znieruchomieli na krótki moment, potem dziewczyna odsunęła się łagodnie.- Gorąco tutaj - powiedziała.- Na dworze jest chłodniej - odparł.Ogrodowa ścieżka na tyłach hotelu zaprowadziła ich dogaju palmowego, który ktoś zaplanował i zasadził wiele latternu.Stanęli na skraju klifu opadającego aż na białe pasmoplaży.Morze było czarne na głębinach, purpurowoszare przybrzegu, a słońce, znikające już w oddali, zamieniło sięw płonącą pomarańczową kulę.Niepowtarzalne piękno tegowidoku było ponad siły ludzkie, tak że Manning poczułsmutek, jak gdyby ktoś wyzbył go z uczuć.Dziewczynaodwróciła się i spojrzała na niego dziwnie, jakby z oddalenia.Wziął ją za rękę i ruszyli w kierunku plaży szeroką ścieżką.Manning zatrzymał się, by zapalić papierosa, a kiedypodniósł wzrok, dziewczyna obróciła się z wolna i zajrzałamu w twarz szeroko rozwartymi, pełnymi miłości oczyma.Dziwne światło igrało na jej obliczu.Wyszeptała jego imięi potknąwszy się wsparła o niego, i tak jakoś naturalnie,łatwo zeszli razem nad brzeg morza.Przyciągnęła jego głowęku sobie, a kiedy jej usta szukały jego ust, wziął ją na ręcei zaniósł na plażę.Gdy układał ją w zagłębieniu międzyskałami, jej twarz była wilgotna od łez.Trzymając się za ręce wracali do miasta przez palmoweogrody.Dziewczyna przystanęła, by się obejrzeć w świetlepadającym z jakiegoś okna.Jej sukienka była bardzowygnieciona i poplamiona słoną wodą.157- Będę musiała się przebrać, jak tylko wrócimy.Nie chcę niepokoić ojca.Uśmiechnęła się promiennie, a Manning poczuł, jakniespodziewanie wzbiera w nim tkliwość.- Żałujesz?Dziewczyna potrząsnęła zdecydowanie głową.- A ty?Uśmiechnął się i pogładził ją po policzku.- A jak ci sięwydaje?Przeszli skrótami przez ogród na tyłach jakiegoś hotelu.Z fontanny ukrytej pomiędzy krzewami dobiegł ich szumwody.Powietrze nabrzmiało nocnymi woniami tak mocno,że Manning wdychając je, czuł bolesną tęsknotę za czymś, cozawsze czekało na niego gdzieś tam w mroku, lecz nigdy nieznalazło się tak blisko, by mógł tego dosięgnąć.Manning przystanął na chwilę, przypalił papierosai w świetle zapałki, przez kilka sekund zaledwie, widziałspojrzenie dziewczyny.Patrzyła na niego bez zmrużenia,a blask ognia odbijał się w jej źrenicach tak, że nie sposóbbyło odgadnąć, co czai się w ich głębi.Kiedy się odezwała,zdał sobie sprawę, że jakimś siódmym zmysłem wyczuła jegonastrój.Położyła mu dłoń na ramieniu.- To, co się stało tam.nie ma żadnego znaczenia.Jeśli o mnie chodzi, jesteś taksamo wolny jak zawsze.- Wiem, Anno.Wiem.Miał wrażenie, że czekała na coś jeszcze, ale nie mógł nicwymyślić.Nic, co mogłoby ją upewnić.Szli dalej w milczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]