[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alekiedy zsiadł z konia i wchodził po marmurowych schodach,z bólemuświadomił sobie, ile mógł kosztować każdy stopień,dokładnie wyciosany i oszlifowany przez uzdolnionego kamie-janes+ifff78usolad-nacs 326niarza, który potrafił położyć je tak idealnie, że na powierzchninie byłowidać łączeń.I to właśnie zamierzał odebrać Katherine? To bogactwoi pewną pozycję u boku mężczyzny, który pasował do niejtemperamentem?Właśnie że tak, dodiabła!Sydney może i do niej pasował, ale ten człowiek jej niekochał.I tylko ta myśl pomogła Alecowi wejść po tych drogichmarmurowychschodach, minąć lokaja ubranegowpiękną libe-rię, którypróbował gozatrzymać, i przejść korytarzami wytape-towanymi jedwabiem, aż wreszcie odnalazł salon.Nie wiedział, co myśleć, kiedy zobaczył Molly stojącą przeddrzwiami.Katherine była wśrodku i najwyrazniej była samawtowarzystwie Sydneya.Alec minął służącą i wpadł do salonu,gdzie zastał Katherine wypłakującą się na ramieniu Sydneya.Mimowolne warknięcie Aleca natychmiast zwróciło ichuwagę.Na jego widok Lovelace zrobił wrogą minę, ale wyraztwarzy Katherine był trudny do odgadnięcia.Siedziała wob-jęciach barona, z drżącympodbródkiemi oczami napuchnięty-mi od łez.Jeszczenigdyniewyglądała takpięknie.Serce podskoczyło wpiersi Aleca.Nie miało znaczenia to, żeKatherine była teraz z Sydneyem.Nie pozwoli jej odejść.- Katherine, mógłbymporozmawiać z tobą na osobności?Lovelacewstał z miejsca, żebystanąć pomiędzynimi.- Czy już nie dość złego narobiłeś? Nie możesz zostawić jejwspokoju?- Tonie ma nic wspólnegoz tobą - odparł Alec.- Pozwól miz nią porozmawiać.Katherinetakżewstała, a wjej oczachwidać byłonieufność.- Czegochcesz, Alec?- Już mówiłem, porozmawiać z tobą na osobności.- Nie.Kiedy jesteśmy sami, ty zawsze.Cokolwiek chceszmi powiedzieć, możesz to zrobić przy Sydneyu, który jest moimprzyjacielem.Alec powstrzymał się przedwybuchemzazdrości, bowie-janes+ifff78usolad-nacs 327dział, że w ten sposób na pewno jej nie odzyska.Ale czyrzeczywiście musi mówić jej to wszystko w obecności Lo-velace'a?Wmiłości nie ma miejsca na dumę.Najwyrazniej taktrzeba.- Przedewszystkim, chciałemcię przeprosić.- Za który występek? Ukrywanie przede mną twoich praw-dziwych zamiarów? Za knucie z Byrne'emza moimi plecami?Za to, że chciałeś poślubić mnie tylko dla pieniędzy?Zacisnął zęby.- Za wszystko oprócz ostatniego.Nigdy nie chciałempo-ślubić cię tylkodla twoichpieniędzy.- To ty tak mówisz - szepnęła.- Ale jak ja mam w touwierzyć?- Wiem, że nie możesz.Dlatego chcę cię poślubić beztwoichpieniędzy.Katherinespojrzała na niegopodejrzliwie.- Comasz na myśli?- Pragnę ciebie, Katherine, bez względu na cenę.Podpiszękażdy rodzaj umowy przedmałżeńskiej, jaki zechcesz.Taki,wktórymcały majątek przejdzie na twoją matkę, albo wformiepowiernictwa dla naszych dzieci.Cokolwiek sobie zażyczysz.Tylko powiedz, że za mnie wyjdziesz - powiedział zapalczy-wie.- Tylko tego pragnę.Zadarła brodę.- Acoz Edenmore? I twoimi dzierżawcami i.- Wszystko sobie przemyślałem.Nie mogę sprzedać Eden-more z powodu jegozadłużenia, ale mogę je wynająć.Ktoś innymoże zająć się dzierżawcami w zamian za dochody, jakie toprzyniesie.Ajeśli nie uda namsię wyżyć z wynajmu, to mogęjezdzić dla Astleya, albo nawet zaciągnąć się do kawalerii.Jestempewien, że Wellington zaoferowałby mi żołd oficerski,jeślibymgoo topoprosił.- Co? - odezwał się Sydney.- Anibyz jakiej racji miałbytozrobić?- Cicho, Sydney- szepnęła Katherine, nieodrywającwzro-janes+ifff78usolad-nacs 328ku od Aleca.- A twoja służba? Co będzie z panią Brown,Emsonemi resztą?Ośmielonyjej reakcją, podszedł bliżej.- Młodsi będą mogli pracować dla tego, kto wynajmie Eden-more.Starsi będą musieli już odejść na emeryturę.- Az czyich pieniędzy? - zapytał z kpiną Sydney.- Ztegonieistniejącego żołdu oficerskiego?Alec spojrzał na niego.- Mamprzyjaciół, którzy chętnie pożyczą mi pieniądze.- Wkażdym razie miał taką nadzieję.- Pomogą mi takżew opłaceniu długów starego hrabiego albo przekonają jegowierzycieli, żeby przyjęli spłaty wcomiesięcznych mniejszychratach, lubodraczając spłatę doczasu, kiedybędę miał pienią-dze z wynajmu Edenmore i z własnej pensji.- Więc nic nie zostanie ci na życie - odrzekł Lovelace,a Alec zesztywniał.- Wiem, że to nie będzie łatwe życie, ale przynajmniejKatherine i ja będziemyrazem.Lovelace parsknął, ale Katherine przysunęła się do Aleca,a jej oczybyłypełne nadziei [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl