[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prath starł go rękawem piwafwi.Gromph przesunął obraz wzdłuż kolejnego korytarza, mija-jąc grupę.-Larikal -powiedział, rozpoznając krótkowłosą, niezbyt uro-dziwą trzecią córkę domu Agrach Dyrr.Przewodziła grupietrzech magów, w których Gromph rozpoznał absolwentówSor-cere.Pozwolił, żeby obraz zatrzymał się na nich nachwilę.Zaklęcie pokazało, że każde z nich ma przy sobieróżne magiczne przedmioty: różdżki, pierścienie, szpile,brosze, a Larikal trzymała w dłoni laskę.-Geremis, Viis i Araag - powiedział Nauzhror, wymieniającczarodziejów z imienia.- Przeciętni uczniowie.Gromph kiwnął głową, nie spuszczając z nich widzącegooka i licząc w myślach.Zanim doliczył do dwudziestu,przesuwał obraz na kolejną osobę.Larikal wydawała rozkazy, ale Gromph nie potrafił czytać jejz ust.Magowie przechodzili z komnaty do komnaty, z korytarzaw korytarz, rzucając zaklęcia i czekając w skupieniu.Gromphustawił widzące oko za ich plecami i nieco nad nimi.Choć niesłyszał słów wymawianych przez magów, obserwował ich gesty.-Co oni robią? - zapytał Prath.-Rzucają zaklęcia wieszczące - odpowiedział Gromph naułamek sekundy przed Nauzhrorem.-Potężne zaklęcia wieszczące - dodał Nauzhror, patrząc, jakGeremis kończy gestykulować i w skupieniu przykłada dłońdo czoła.Na Grompha spłynęło nagle olśnienie.- Szukają filakterium - oznajmił.- Nie ma innej możliwości.Wszyscy zrozumieli, co to oznacza: Yasraena nie miała fi-lakterium w swoim posiadaniu i też przypuszczała, że jest ukrytegdzieś w domu.- To dobry znak - stwierdził Nauzhror.Gromph kiwnął głową.Musiał się spieszyć.Nie widząc nic, co mogłoby mieć jeszcze jakieś znaczenie,zdjął widzące oko z Larikal i jej magów i kontynuował wędrów-kę przez kompleks Agrach Dyrrów.Było to czasochłonne zaję-cie, ale musiał wytrzymać.Badał skrupulatnie każdą komnatę,rzucając dodatkowe zaklęcia wieszczące, aby zlikwidować ma-skujące czary liczdrowa.1 za każdym razem spotykał gozawód - widział tylko oblężony dom walczący rozpaczliwie oprzetrwanie.- Czy jest możliwe, że filakterium nie ma w fortecy? - zapytał w końcu Nauzhror po kilku godzinach bezowocnych poszukiwań.Gromph nawet nie podniósł wzroku.- Milcz - rozkazał.Musiało tu być.Liczdrow nie pozwoliłby, żeby filakteriumznalazło się daleko od niego.Ryzyko było zbyt duże.Gromph kontynuował poszukiwania.Gruntownie przetrzą-sał każdy budynek.W odizolowanej części kompleksu znalazłlaboratorium alchemiczne, bibliotekę i komnaty liczdrowa.Po-łyskujące golemy, którym rzezbiarz nadał kształt czarodziejów,stały sztywno na straży każdych drzwi.- Jego laboratorium - powiedział Prath, przyglądając się nie-zliczonym zlewkom, koszom na węgle, chemikaliom i kompo-nentom.W pomieszczeniu panował nieład, jak gdyby ktoś w nimniedawno buszował.Będąc zdania, że laboratorium lub komnaty liczdrowa sąprawdopodobnym miejscem ukrycia filakterium, Gromphostrożnie poruszał się między osłonami nieumarłego maga, ba-dając pomieszczenia.Jego frustracja wzmogła się, kiedy nicze-go nie znalazł.Przeczesał je ponownie, pewny, że gdzieś natra-fi na trop zaklęcia maskującego.I znowu nic.Wyczerpywał swoje zaklęcia i sam czuł się coraz bardziejwyczerpany.Od czasu pojedynku z liczdrowem zużył równąpołowę swoich zasobów.Jeśli nie znajdzie wkrótce filakterium,będzie musiał odpocząć, przestudiować księgi, ponownie na-uczyć się na pamięć inkantacji, które umykały jedno za drugimjego znużonemu umysłowi w miarę, jak je rzucał.Do tego cza-su Yasraena może odnalezć filakterium.Westchnął, otarł czoło i ruszył dalej.Została mu tylko świą-tynia Lolth i kilka innych budynków.Najpierw świątynia.Wkładając w to minimalny wysiłek, prześliznął się pomię-dzy osłonami chroniącymi przybytek Lolth.Bez wątpienia rzu-cała je Yasraena.Gromph uznał zdolności magiczne matki opie-kunki za marne.Jej osłony nie stanowiły dla niego żadnegowyzwania.Wnętrze świątyni przypominało przybytki Lolth w innychwielkich domach.W apsydzie na końcu dużej, owalnej nawyznajdował się ołtarz ofiarny spowity fioletowym ogniem faeriei zastawiony świecami.Nad ołtarzem górowała ogromna po-stać pająka wyrzezbiona z gładkiego bazaltu a może gagatu.Gromph wiedział, że to golem stróż, który obudzi się do ży-cia, gdy ktokolwiek niepowołany wejdzie do świątyni bez ze-zwolenia.W nawie ciągnęły się rzędy bogato zdobionych ławek o wy-sokich oparciach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]