[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dr¿¹c jak liSæ, podszedÅ‚ do brzegu jeziora.SpojrzaÅ‚ w wodn¹ toñi zobaczyÅ‚ wszystkie kamienne kolumny umo¿liwiaj¹ce przedostaniesiê na wyspê.WyrastaÅ‚y z dna i koñczyÅ‚y siê tu¿ pod powierzchni¹ wody.Zachowuj¹c ostro¿noSæ, postawiÅ‚ stopê na pierwszym kamieniu.Na powierzchni wody pojawiÅ‚y siê koncentryczne krêgi.Kyp gÅ‚êbo-ko odetchn¹Å‚, uniósÅ‚ gÅ‚owê i spróbowaÅ‚ nie zwracaæ uwagi na gÅ‚osy,które rozbrzmiewaÅ‚y gÅ‚oSnym echem w jego gÅ‚owie.Cokolwiek tobyÅ‚o, musiaÅ‚ temu stawiæ czoÅ‚o.Nie odwróciÅ‚ siê, ¿eby spojrzeæ namistrza Skywalkera.Kiedy przeszedÅ‚ przez jezioro, wspi¹Å‚ siê po wulkanicznych ska-Å‚ach, poroSniêtych pomarañczowymi i zielonymi mchami, a potemruszyÅ‚ w¹sk¹ Scie¿k¹ wiod¹c¹ ku trójk¹tnej czeluSci wejScia Swi¹tyni.Mroczny otwór znajduj¹cy siê tu¿ obok gigantycznego pos¹guExara Kuna byÅ‚ obrze¿ony bÅ‚yszcz¹cymi klejnotami corusca.GÅ‚ad-k¹, bÅ‚yszcz¹c¹ powierzchniê obsydianu zdobiÅ‚y wyryte znaki runicz-ne i hieroglify.Kyp wpatrywaÅ‚ siê w nie, pamiêtaÅ‚ znaczenie niektó-rych, ale potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹, chc¹c usun¹æ znajome sÅ‚owa ze swoichmySli.Budowla sprawiaÅ‚a wra¿enie, jakby oddychaÅ‚a chÅ‚odnym powie-trzem, które wpadaÅ‚o do Srodka i uchodziÅ‚o na zewn¹trz.Kyp niewiedziaÅ‚, co czeka go we wnêtrzu.MiêSnie jego ciaÅ‚a napiêÅ‚y siê,jakby oczekiwaÅ‚ czegoS strasznego.MÅ‚odzieniec popatrzyÅ‚ w prawoi lewo.PostanowiÅ‚, ¿e nie zawoÅ‚a, ¿eby sprawdziæ, czy w Srodku ktoSsiê kryje.Stan¹Å‚ na progu, ale odwróciÅ‚ siê i uniósÅ‚ gÅ‚owê, ¿eby spoj-rzeæ na wyrzexbion¹ twarz Lorda Sithów, nie ¿yj¹cego od czterechtysi¹cleci.Póxniej wszedÅ‚ do Swi¹tyni.Rciany promieniowaÅ‚y wÅ‚asnym SwiatÅ‚em, uwiêzionym przedwiekami w wulkanicznym szkliwie.Na kamieniach byÅ‚o widaæ Sla-dy szronu, pionowe linie wij¹ce siê jak w upiornym tañcu.W odle-207gÅ‚ym k¹cie staÅ‚a okr¹gÅ‚a kamienna cysterna, wypeÅ‚niona po brzegilodowat¹ wod¹.Kyp staÅ‚ nieruchomo i czekaÅ‚.Nagle poczuÅ‚, jak na jego ¿oÅ‚¹dku zaciska siê jakaS obrêcz.Rcier-pÅ‚a mu skóra.ZamrugaÅ‚, maj¹c wra¿enie, ¿e traci ostroSæ spojrzenia.WydaÅ‚o mu siê, ¿e otaczaj¹ce go powietrze musi mieæ ziarnist¹ struk-turê, rozszczepiaj¹c¹ SwiatÅ‚o wpadaj¹ce do Swi¹tyni.PróbowaÅ‚ siê odwróciæ, ale zorientowaÅ‚ siê, ¿e robi to w zwolnio-nym tempie, jakby samo powietrze stawiaÅ‚o mu opór, tê¿aÅ‚o wokółniego.Wszystko migotaÅ‚o.Potykaj¹c siê, ruszyÅ‚ w stronê Srodka Swi¹tyni.StaraÅ‚ siê iSæ szyb-ko, ale jego ciaÅ‚o nie reagowaÅ‚o normalnie na ruchy miêSni.Z czarnej Sciany wyÅ‚oniÅ‚ siê jakiS zÅ‚owieszczy cieñ, który wkrót-ce przybraÅ‚ ludzk¹ postaæ.Z ka¿d¹ chwil¹ wydawaÅ‚ siê coraz grox-niejszy, czerpi¹c siÅ‚ê ze strachu, który opanowaÅ‚ Kypa.UnosiÅ‚ siêcoraz wy¿ej, potê¿niaÅ‚, wypÅ‚ywaj¹c ze szczelin miêdzy kamieniami,a mo¿e z ciemnoSci, które istniaÅ‚y niezale¿nie od czasu.Niewyrax-na sylwetka wydawaÅ‚a siê jednak znajoma. Nie ¿yjesz odezwaÅ‚ siê mÅ‚odzieniec.StaraÅ‚ siê nadaæ gÅ‚osowi wyzywaj¹ce, buntownicze brzmienie, alew gruncie rzeczy czuÅ‚ siê niepewnie. Tak odezwaÅ‚ siê dziwnie znajomy gÅ‚os wydobywaj¹cy siêz mrocznego cienia. Ale nadal ¿yjê w twoich mySlach.Tylko ty,Kypie, mo¿esz sprawiæ, ¿e wspomnienie o mnie bêdzie nadal silne. Nie, zniszczê ciê odparÅ‚ porywczo Kyp.CzuÅ‚, jak w czubkach palców dÅ‚oni zaczyna skwierczeæ siÅ‚a ciem-nej Mocy, bÅ‚yskawica, czarna jak ebonit.PosÅ‚u¿yÅ‚ siê ni¹ ju¿ kiedyS,chc¹c pokonaæ mistrza Skywalkera.CzerpaÅ‚a siÅ‚ê z mrocznych naukSithów, wiÅ‚a siê jak wê¿e uzbrojone w jadowite kÅ‚y.Jak¹¿ ironi¹byÅ‚oby zniszczenie Exara Kuna jego wÅ‚asn¹ broni¹! SiÅ‚a ciemnejMocy stawaÅ‚a siê coraz wiêksza, domagaÅ‚a siê, by jej u¿yÅ‚, ¿¹daÅ‚a,¿eby siê jej poddaÅ‚ i w ten sposób zniszczyÅ‚ mroczny cieñ raz nazawsze.Kyp jednak zmusiÅ‚ siê, by zachowaæ spokój.CzuÅ‚ przyspieszonyrytm bicia wÅ‚asnego serca, sÅ‚yszaÅ‚ Spiew krwi pulsuj¹cej w uszach,miaÅ‚ SwiadomoSæ, ¿e unosi siê gniewem.i zorientowaÅ‚ siê, ¿e wkra-cza na zÅ‚¹ drogê.Zacz¹Å‚ gÅ‚êboko oddychaæ.UspokoiÅ‚ siê, odprê¿yÅ‚.ZrozumiaÅ‚, ¿e to nie jest wÅ‚aSciwy sposób.Czarna moc Sithów odpÅ‚ynêÅ‚a z opuszek jego palców.Groxny cieñnadal unosiÅ‚ siê nad nim, ale Kyp stÅ‚umiÅ‚ gniew i pozbawiÅ‚ zjawê czê-208Sci mocy.MÅ‚odzieniec rozumiaÅ‚, ¿e Exarowi Kunowi najbardziej za-le¿y na jego gniewie.On zaS nie zamierzaÅ‚ unosiæ siê gniewem.Zamiast tego siêgn¹Å‚ do pasa po Swietlny miecz, odpi¹Å‚ go i przy-cisn¹Å‚ guzik wyzwalaj¹cy energetyczne ostrze.W półmroku Swi¹ty-ni rozjarzyÅ‚a siê fioletowo-biaÅ‚a smuga, zakreSliÅ‚a Å‚uk czystego Swia-tÅ‚a, dziewiczej energii.Cieñ unosiÅ‚ siê nad Kypem, jakby chciaÅ‚ stan¹æ z nim do walki,ale czekaÅ‚ na pierwszy ruch mÅ‚odzieñca.UniósÅ‚ nieco wy¿ej mglisterêce, czarniejsze od wszystkiego, co Kyp kiedykolwiek widziaÅ‚.Szy-kuj¹c siê do zadania ciosu, mÅ‚odzieniec uniósÅ‚ Swietlny miecz Gan-torisa.ByÅ‚ dumny z siebie i tego, co zamierza zrobiæ.PosÅ‚u¿y siêpradawn¹ broni¹ rycerzy Jedi.zada Swietlistym ostrzem cios i po-kona ciemnoSci.ZamierzyÅ‚ siê.Mroczny cieñ nadal wisiaÅ‚ bez ruchu, jakby zdu-miony.a Kyp znów znieruchomiaÅ‚.Nie mógÅ‚ zadaæ ciosu, nawet za pomoc¹ Swietlnego miecza.Gdy-by zaatakowaÅ‚ Exara Kuna, równie¿ ulegÅ‚by pokusie, wybraÅ‚by Å‚a-twiejszy sposób, charakterystyczny dla ciemnej strony.Rodzaj u¿y-tej broni nie miaÅ‚ ¿adnego znaczenia.W dÅ‚oni czuÅ‚ dotyk zimnej rêkojeSci miecza, ale opuSciÅ‚ rêkê, wy-Å‚¹czyÅ‚ ostrze i z powrotem przypi¹Å‚ broñ do pasa.StaÅ‚ nieruchomoprzed cieniem, który zmalaÅ‚ jeszcze bardziej.ByÅ‚ teraz wzrostu Kypai przypominaÅ‚ sylwetkê istoty ludzkiej okrytej ciemnym pÅ‚aszczem. Nie bêdê z tob¹ walczyÅ‚ oSwiadczyÅ‚ mÅ‚odzieniec.Cieniste ramiona zjawy uniosÅ‚y siê i Sci¹gnêÅ‚y kaptur z mrocznejgÅ‚owy.Oczom Kypa ukazaÅ‚o siê Swietliste oblicze, które niew¹tpli-wie byÅ‚o twarz¹ jego brata! Ja nie ¿yjê odezwaÅ‚ siê wizerunek Zetha ale jedynie dziêkitobie wspomnienie o mnie mo¿e byæ nadal silne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]