[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cierpiałam również na poczucie winy tego, kto przeżył , a samobójczemarzenia uśmierzały tę winę.No i perspektywa samobójstwa oznaczała, że już niktmnie nigdy nie zostawi ja odejdę pierwsza i nie dosięgnie mnie ziemski ból,samotność i opuszczenie.* * *Zawsze jestem sceptyczna, kiedy słyszę o Amerykanach adoptujących dzieci zinnych krajów.Tak, wiele z tych dzieci zostało ocalonych przed okropnymiwarunkami i umieszczonych w życzliwych domach.Mam jednak nadzieję, iż nowirodzice pamiętają, że ich dzieci to obcy w obcym kraju, toteż należy im okazać jaknajwięcej cierpliwości i delikatności.Nikt, a najmniej zastraszone dziecko, nie potrafi dokonać superszybkiegoprzeskoku kulturowego.Dziecko potrzebuje kontaktu z własną kulturą,przeniesioną do nowego domu i szanowaną.Pragnie czuć, że nie jest gorsze, żewcale nie musi się zmieniać, żeby się dopasować.Pragnie być kochane iszanowane takie, jakie jest; pragnie być wysłuchane.Strach, że nikt mnie nie słucha, towarzyszył mi przez całe życie.Jeden z moichnawracających koszmarów ma taki przebieg: Po wypadku zostałam całkowiciesparaliżowana.Zachowałam jasny umysł; wiem dokładnie, co się dzieje, ale niemogę mówić.Nikt nie patrzy mi w oczy we śnie wierzę, że gdyby spojrzeli,mogłabym coś przekazać wzrokiem tylko rozmawiają o mnie, popychają mnie tui tam, robią mi krzywdę.Krzyczę w środku, ale nic nie wydostaje się na zewnątrz.Ponadto przez całe życie mówiłam to, co moim zdaniem chciała usłyszeć osobabędąca ze mną.Moi przybrani rodzice już pierwszego dnia przekazali mi wyraznąinformację: nie usłyszymy cię, jeśli nie staniesz się taka jak my; musisz mówićnaszym językiem, jeśli chcesz porozumienia.Więc próbowałam mówić językieminnych.Podchwytywałam ich manieryzmy i żargon, zgadzałam się z każdym ichsłowem.Niewysłuchanie było tak okropne, że gotowa byłam przybrać dowolnąosobowość, żeby tylko dostąpić słodyczy porozumienia.Bałam się komukolwieksprzeciwić, bałam się wyrazić własne zdanie.Prawdziwe porozumienie serc jest takwzniosłe, a ja musiałam się nauczyć wierności własnemu sercu, żeby godoświadczyć.W ostatnich latach próbowałam osiągnąć chociaż odrobinę autentycznegoporozumienia z rodzicami.Z wiekiem przeszli własną ewolucję i surowośćcharakteryzująca ich w czasach mojego dzieciństwa nieco złagodniała.Nigdy imnie wyznałam, jak głębokie blizny pozostawili na mojej psychice ani jak dalekoodeszłam od ich religii.Przyznali jednak, że popełniali błędy i że w swojejinterpretacji chrześcijańskiego rodzicielstwa posunęli się trochę za daleko.Teraz mnie kochają.Wiem to na pewno, chociaż oni właściwie nie wiedzą, kimjestem.Powtarzają mi, że są ze mnie dumni słowa, za które w dzieciństwieoddałabym wszystko.Ja też ich kocham.Wiem, że sami również cierpieli jako dzieci i musieliwalczyć z własnymi demonami.Zważywszy na ich wiarę i sztywne wychowanie,chyba robili to, co uważali za najlepsze.Po prostu nie chcieli, żebym poszła dopiekła.Podczas mojej ostatniej wizyty tata zalał się łzami i wyznał, że żałuje wielurzeczy z czasów mojego dzieciństwa. Byłem niedojrzały powiedział. Nieumiałem być dobrym ojcem.Wstyd mi, że traktowałem cię w ten sposób.W mamie zaszły nadzwyczajne zmiany.Z wiekiem stała się znaczniełagodniejsza.Jej wspomnienia z mojego dzieciństwa są czułe i słodkie, a ja niezamierzam z tym walczyć.Siedziała przy stole w salonie, kiedy Leigh i japrzyjechałyśmy z wizytą, i układała młode marchewki na macie. Proszę powiedziała uszczęśliwiona, wręczając każdej z nas kilkamarchewek. Są pyszne.Leigh i ja dziwiłyśmy się pózniej: w okresie mojego dorastania mama niepozwoliłaby nawet postawić na stole kartonu z mlekiem żądała, żeby mlekoprzelano do dzbanka.A teraz bawi się marchewkami.Siedzi i czeka bez słowa skargi, żeby tata się nią zajął.Cieszy się, kiedyzadzwonię, i mówi do mnie kochanie.Wspomina moją adopcję i dzieciństwojako najlepsze, co ją spotkało w życiu.Powtarza mi, że byłam ślicznym dzieckiem.Rozdział 19Koreańskie matki stanowią zdumiewający przykład cierpliwej ofiarności.Pracują tak ciężko, opiekują się dziećmi, opiekują się mężami i nigdy się nieskarżą.Omma uosabiała esencję tego kulturowego zjawiska.Dała mi z siebie to, conajlepsze, w okolicznościach, które wstrząsnęły moim dorosłym umysłem.Nie miała przyjaciół ani rodziny.Nie doczekała się wsparcia od innych aninawet zwykłej uprzejmości.Została porzucona przez mężczyznę, którego kochała,żeby samotnie opiekować się dzieckiem, którego nikt inny nie chciał uznać.Harowała ciężko dzień po dniu i żyła w skrajnej biedzie.Wiedziała, że nic nie zmieni się na lepsze nie podtrzymywało jej żadnemarzenie, nie miała żadnej możliwości ratunku.Niemniej uczyniła moje życie tak szczęśliwym, jak tylko potrafiła.Uśmiechałasię i śpiewała mi; nie spała w nocy i bawiła się ze mną, chociaż wiem, że na pewnopadała ze zmęczenia.Traktowała mnie z niewyczerpaną łagodnością i czułością.Jak dobra koreańska matka pilnowała, żebym dostawała najlepsze jedzenie.Czekała, aż się najadłam, zanim sama zaczęła jeść, najgorętszą i najmocniejsząherbatę wlewała do mojego kubka.Owijała mnie we wszystkie koce, a potemdodatkowo osłaniała od zimna własnym ciałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]