[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie taka kobietaużyje całego swego daru pomocy/panowania, aby zmienić sytuację w bardziej znośną,nieustannie przy tym odrzucając fakt, jak bardzo jest zła.Negacja rodzi potrzebę panowania,nieuchronna zaś niemożność ciągłego panowania rodzi potrzebę negacji.Poniższe historie ilustrują ów proces.Moje rozmówczynie w znacznym stopniu zrozumiałyswoje zachowanie, dzięki terapii i dzięki spotkaniom w innych specjalistycznych grupach,jeżeli wymagała tego specyfika ich problemów.Ujrzały prawdziwą naturę swoich działań pomocy stanowiącej podświadomą próbę oddalenia bólu za pośrednictwem panowania nadnajbliższymi.Moc owego pragnienia, by pomagać partnerowi, wskazuje, iż była to przedewszystkim potrzeba, nie zaś świadomy wybór.Connie: trzydzieści dwa lata; rozwiedziona, jedenastoletni synPrzed terapią nie pamiętałam choćby jednej sprawy, o którą kłócili się moi rodzice.Pamiętałam tylko, że robili to bez przerwy.Każdego dnia, przy każdym posiłku, niemal wkażdej minucie.Krytykowali się nawzajem, spierali i obrażali, a ja i brat na to patrzyliśmy.Ojciec długo przesiadywał w pracy, zresztą może i gdzie indziej, ale prędzej czy pózniejmusiał wrócić do domu i wszystko się zaczynało od nowa.Najpierw udawałam, że nic złegosię nie dzieje, potem próbowałam zająć jedno czy oboje rodziców czymś innym, zabawić.Podnosiłam głowę, uśmiechałam się promiennie, rzucałam jakiś żart, choćby jakieśgłupstwo, żeby tylko ściągnąć ich uwagę.W głębi duszy bałam się śmiertelnie, ale strach nieprzeszkadzał w dobrych popisach.Pajaco-wałam, żartowałam, aż wreszcie nic innego nierobiłam, tylko byłam miła i rezolutna.W domu miałam tyle okazji do ćwiczeń, że po jakimśczasie zaczęłam się tak zachowawać wszędzie.Nieustannie udoskonalałam przedstawienie.Mój system sprowadzał się do tego: jeżeli coś było nie tak, przymykałam oczy, jednocześniestarałam się zatuszować sprawę.Ostatnie zdanie właściwie podsumowuje dzieje mojegomałżeństwa.Kennetha poznałam na basenie niedaleko mojego mieszkania, kiedy miałam dwadzieścialat.Bardzo opalony, bardzo przystojny, w typie ogorzałego faceta z deską surfingową.Uznałam, że skoro wkrótce po pierwszym spotkaniu chciał ze mną zamieszkać, czeka naswspaniała przyszłość.Poza tym był wesoły, tak jak ja, więc, myślałam, mamy wszelkie danepo temu, żeby żyć razem szczęśliwie.Kenneth był trochę niezdecydowany, trochę niepewny, jeśli idzie o karierę zawodową, o to,co chce robić w życiu, a ja skwapliwie udzielałam mu wszelkiej zachęty.Byłamprzeświadczona, że dzięki mnie mąż rozkwita, bo daję konieczne wsparcie, popycham w od-powiednim kierunku.Podejmowałam też dosłownie wszystkie decyzje w naszym życiuosobistym, od samego początku, ale Kenneth jakimś sposobem i tak żył, jak chciał.Ja9 czułam się silna, on czuł, że zawsze może się na mnie wesprzeć.Pewnie oboje właśnietego potrzebowaliśmy.Pewnego dnia  mieszkaliśmy razem już parę miesięcy  do Kennetha zadzwoniła dawnaprzyjaciółka.Bardzo się zdziwiła usył-szawszy, że jest ze mną.Kenneth nic jej niewspomniał, chociaż widywali się w pracy kilka razy w tygodniu.Wszystko to wyszło na jaw,kiedy jąkając się próbowała przepraszać za telefon.Trochę to nią wstrząsnęło, zapytałamKennetha o całą sprawę.Wyjaśnił, że nie widział powodu jej mówić.Pamiętam, jak mnie tozabolało i przeraziło, ale czułam się tak tylko przez moment.Potem się odcięłam od tychuczuć i wzięłam wszystko  na rozum".Miałam dwa wyjścia: albo zrobić awanturę, albomachnąć ręką i nie spodziewać się, że Kennth będzie patrzył na sprawy z mojego punktuwidzenia.Wybrałam to drugie, ustąpiłam, obróciłam wszystko w żart.Obiecałam sobie, żenigdy, przenigdy nie będziemy się kłócić tak jak moi rodzice.Sama myśl o kłótni dosłowniewywoływała u mnie mdłości.Ponieważ w dzieciństwie bez przerwy wszystkich zabawiałam inie śmiałam żywić żadnych silnych uczuć, teraz silne uczucia mnie przerażały, wytrącały zrównowagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl