[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pamięta go pan  stwierdził Billy. Oczywiście. Był podejrzany? Oficjalnie nie. Ale pan osobiście uważał.264  Ciarki chodziły mi po plecach na jego widok. Dlaczego?Ozgard przez chwilę milczał. Nawet jeśli nie ma się ochoty napić z kimś piwa  rzekł wkońcu  albo uścisnąć komuś dłoni, nie można tak od niechcenianarażać na szwank jego reputacji. To jest wstępne rozpoznanie, nieoficjalna rozmowa  zapew-nił go Billy. Powie mi pan tyle, ile uważa za stosowne, i doda, zjak dużą rezerwą powinienem to potraktować. Chodzi o to, że na cały dzień, kiedy Judi musiała zostać po-rwana.jeśli została porwana, a ja uważam, że została.na całedwadzieścia cztery godziny, a nawet trochę dłużej, Zillis miał żela-zne alibi. Próbował pan. Niech mi pan wierzy.Ale nawet gdyby nie miał alibi, nie trafi-liśmy na żadne obciążające go dowody. Więc dlaczego chodziły panu po plecach ciarki? Był zbyt wylewny.Billy nic nie powiedział, ale był rozczarowany.Wyczuwając to,Ozgard rozwinął to, co powiedział wcześniej. Przyszedł do mnie, zanim się nim w ogóle zainteresowałem.W gruncie rzeczy mogłem się nim w ogóle nie zainteresować, gdy-by mnie nie odwiedził.Tak bardzo chciał pomóc.Gadał i gadał.Zabardzo się nią przejmował, jakby była jego ukochaną siostrą.Aprzecież znał ją dopiero od miesiąca. Powiedział pan, że była wyjątkowo otwarta na ludzi, wyjątko-wo życzliwa, nawiązywała z nimi bliskie kontakty. Według jej najlepszych przyjaciół w ogóle nie znała dobrzeZillisa.To była przelotna znajomość. On mógł się z nią czuć bliżej związany niż ona z nim  po-wiedział Billy, niechętnie grając rolę adwokata diabła. To zna-czy, jeśli miała w sobie tyle magnetyzmu, tyle uroku. Musiałby pan widzieć to, jak ze mną rozmawiał  dodał265 Ozgard. Tak jakby chciał, żebym zaczął go podejrzewać, spraw-dził go i odkrył, że ma żelazne alibi.I kiedy to zrobiłem, był taki za-dowolony z siebie. Wciąż pan to przeżywa  zauważył Billy, wyczuwając wjego głosie odrazę. Przeżywam.Zillis.to do mnie wraca, to, jaki był.Przez jakiśczas, zanim w końcu gdzieś zniknął, próbował pomóc, dzwonił,wpadał, podsuwał pomysły i miało się wrażenie, że wszystko to jestszyderstwo, jakaś inscenizacja. Inscenizacja  powtórzył Billy. Ja też mam takie wraże-nie, ale naprawdę potrzebuję czegoś więcej. To kutas.To wcale nie wyklucza, że jest kimś gorszym, aleprzede wszystkim jest zadowolonym z siebie małym kutasem.Za-czął się nawet zachowywać, jakbyśmy byli kumplami, on i ja.Po-tencjalni podejrzani nigdy tego nie robią.To nie jest naturalne.Prze-cież pan o tym wie, do diabła.Ale facet miał w sobie coś z błazna.  Jak się masz, Kemosabe. Cholera, nadal to powtarza? Tak. To kutas.Maskuje to tym swoim głupkowatym urokiem, aleto stuprocentowy kutas. Więc narzucał się panu, a potem po prostu zniknął. Całe śledztwo utknęło w martwym punkcie.Judi przepadłajak kamień w wodę.Zillis rzucił szkołę pod koniec tamtego roku,swojego drugiego roku.Nigdy już go nie zobaczyłem. Mieszka teraz u nas  powiedział Billy. Ciekawe, gdzie się podziewał w międzyczasie. Może się dowiemy. Mam nadzieję, że się dowiecie. Jeszcze się do pana odezwę  obiecał Billy. W tej sprawie może pan dzwonić o każdej porze.Ma pan bla-chę we krwi, panie Olsen?Billy, który zapomniał już, pod kogo się podszywa, przez chwilęnie zrozumiał, o co chodzi.Dopiero po chwili udzielił właściwej od-powiedzi.266  Jasne.Mój tata był gliniarzem.Pochowali go w mundurze. U mnie to był tata i dziadek  odparł Ozgard. Mam wekrwi tyle blachy, że czasami brzęczy mi w żyłach.Nie muszę nawetpokazywać odznaki, żeby ludzie zgadli, kim jestem.Ale Judith Kes-selman.ona też jest w moich żyłach podobnie jak ta blacha.Chcę,żeby odpoczywała w spokoju, a nie.porzucona gdzieś pod płotem.Bóg wie, że na tym świecie nie ma sprawiedliwości, ale w tym wy-padku powinna zostać wymierzona.Rozłączywszy się, Billy przez moment nie mógł ruszyć się z łóż-ka.Gapił się na Lanny'ego, a Lanny na niego.Ramsey Ozgard był zanurzony w życiu po samą szyję, wewszystkich jego prądach.Nie brodził ostrożnie przy brzegu, ale wy-płynął na głęboką wodę.Brał udział w życiu swojej społeczności,był jej oddany.Billy słyszał to oddanie w docierającym do niego z Denver głosiedetektywa, słyszał je tak wyraznie, jakby przebywali w jednym po-mieszczeniu.Zdał sobie nagle sprawę, jak kompletnie sam wycofałsię z życia.I czym to grozi.Barbara zaczęła do niego docierać; a potem spróbowała zupy zporów.%7łycie znokautowało go swoim okrucieństwem i ab-surdalnością.Obecnie wypłynął na głęboką wodę, ale nie z własnego wyboru.Pchnęły go tam wydarzenia.Na barkach czuł brzemię dwudziestu lat powściągania emocji,wystudiowanych uników i samotności, która stanowiła jego tarczę.Próbował się teraz ponownie nauczyć pływać, ale prąd odpływowyodciągał go od ludzi w stronę jeszcze większej izolacji. 50Lanny nie chciał dać się zawinąć, zupełnie jakby wiedział, gdzietrafi  w głąb wulkanicznej szczeliny, bez dobrodziejstwa pogrze-bu i asysty żałobników.Ponieważ śmiertelny strzał nie padł w tym pomieszczeniu, naścianach i meblach nie było śladów krwi ani mózgu.Billy chciał, byzniknięcie Lanny'ego wydało się maksymalnie tajemnicze i nie spo-wodowało natychmiastowego wszczęcia śledztwa w sprawie zabój-stwa.Dlatego zależało mu, żeby niczego nie pobrudzić.Z bielizniarki wyjął całe naręcze puszystych ręczników.Lannyużywał tego samego proszku do prania i płynu do zmiękczania tka-nin co Pearl.Billy rozpoznał wyrazny, czysty zapach.Rozłożył ręczniki na poręczach i oparciu fotela, w którym sie-działy zwłoki.Gdyby coś kapnęło z rany wylotowej z tyłu czaszki,wylądowałoby na starannie rozłożonych ręcznikach.Z domu przywiózł niewielki plastikowy worek, do którego wy-rzucał zużyte kosmetyki w łazience [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl