[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nigdy w życiu! Wolałabym pójść na koniec świata niż dalej musieć spać w jednejizbie z Buirre em.- Dlaczego wyszliście za niego, skoro jest wam taki wstrętny? - zapytał Hufeisen.- Był dzielnym wojownikiem i cierpliwie się o mnie starał.Poza tym w starej wieżynad morzem, w której mieszkaliśmy i której prawie nikt nie odwiedzał, nie miałam wielkiegowyboru.Na początku byłam przekonana, że się do siebie przyzwyczaimy, a poza tym bałamsię, że zostanę starą panną.Jednak Buirre, który wrócił z kontynentu do Irlandii, nie był jużtym samym wesołym młodzieńcem.Oisin mianował go jednym ze swoich dowódców, a toprzewróciło mu w głowie.Po powrocie Buirre zaczął ode mnie wymagać bezwzględnegoposłuszeństwa, choć miłym słowem zdziałałby więcej, i przypisywał sobie prawa, które munie przysługiwały.Gdy tylko pokonamy Anglików, tak ułożę sobie życie, żeby nigdy więcejgo nie oglądać.Może Oisinowi uda się doprowadzić do tego, żeby moje małżeństwo zBuirre em zostało rozwiązane.Wtedy on mógłby wziąć sobie żonę, która będzie potulnieznosić jego złe humory, a ja.Saraid przerwała i przygryzła wargi, bo Hufeisen zaczął się cicho śmiać.- Wy też chętnie wyszlibyście znowu za mąż, co?Samemu w łóżku jest jednak trochę za zimno.- A co was to obchodzi? - odparła ostrym tonem Saraid i ruszyła szybszym krokiem.Hufeisen także przyśpieszył.- Nie gniewajcie się na mnie! - poprosił.- Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że takawspaniała młoda kobieta jak wy chciałaby żyć jak mniszka.- Jeśli myślisz, że rozchylę przed tobą uda, to się grubo mylisz! Zadowól się łaskawiesam albo poszukaj sobie baby, która będzie na tyle głupia, żeby pozwolić się pokryćgermańskiemu mułowi.- Jeśli już to bykowi! Muły nie kryją samic.- Hufeisen powiedział to tak obojętnymtonem, że Saraid musiała się roześmiać.- Jesteś niemożliwy - stwierdziła, kręcąc głową, ale została obok niego i zaczęła gowypytywać o jego dotychczasowe życie.- Niewiele jest do opowiadania - oznajmił, ale opowiedział jej co nieco o swojejmłodości.- Dorastałem w Kirchbergu.Mój ojciec był zarządcą majątku, a matka córkązamożnego chłopa.Zgodnie z ich wolą miałem poślubić dziedziczkę dużej zagrody.Majątekmi się podobał, ale dziewczyna nie.Poza tym cały czas spędzałem z dwoma młodymi panami,to znaczy z Szymonem von Kirchbergiem i jego kuzynem Andrzejem, synem pana na zamku.Pan Ferdynand był wtedy jeszcze chłopcem.W okolicznych gospodach świetnie znano obukuzynów, a Andrzej von Kirchberg był bardzo hojny.Postawił mi niejeden kubek wina i piwa, pan Szymon zresztą też.Hufeisen westchnął, wspominając tamte czasy.- Obaj młodzi panowie pozwolili sobie na niewybredny żart wobec jednego zsąsiadów i zostali przyłapani.Pan Franciszek osobiście złajał swojego syna, ale Szymon niechciał go słuchać i opuścił Kirchberg, żeby zostać najemnym oficerem.Pomimo złości stryjdał mu listy polecające do słynnego dowódcy i od tego wszystkiego zaczął się mój pech.PanFranciszek wziąłby mnie na służbę jako zarządcę majątku, ale pan Szymon zaproponował,żebym towarzyszył mu jako jego sługa.Wizja przygód i zwiedzania dalekich krajów była zbyt kusząca, więc poszedłem znim.Z biegiem czasu awansowałem na jego pierwszego podoficera, ale teraz znowu jestemtylko służącym.Tyle że pana Ferdynanda, który w przeciwieństwie do pana Szymona stał sięuczciwym i porządnym człowiekiem.W Kirchbergu miałbym lepsze życie niż tutaj, alegdybym tam został, nie poznałbym was.A byłoby szkoda.Ostatnim słowom Hufeisena towarzyszyło pełne zachwytu spojrzenie, które wprawiłoSaraid w zakłopotanie.Zaczerwieniła się, bo wyglądała jak zmokła kura i doskonale zdawałasobie z tego sprawę.- To miałeś ciekawe życie - odpowiedziała po namyśle.- Nie do końca.Jako żołnierz siedzi człowiek zwykle w jakimś garnizonie i nudzi sięna śmierć.Ale przyśpieszmy trochę, bo wszyscy nas już sporo wyprzedzili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]