[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.—Gdyby byli w mieście, postrzegałby bale i bankiety jakomożliwość dotarcia do celu, ale wiedział, że tutaj tego typu imprezyokażą się jedynie stratą czasu.Na balach nie było wystarczająco dużogości, a domy były zbyt małe, aby udało im się wymknąć na dłużejniż w Casleigh.Casleigh był największym domem w tym regionie, no i jak to sięskończyło.Stanąwszy przed kominkiem, wpatrywał się w małe płomienieżarzące się nad dogasającymi polanami.Chciał, żeby Sara zgodziła się za niego wyjść, i chciał tego jakRSnajszybciej.Nie cieszyła go nawet możliwość flirtowania podczasokresu ich poznawania się, na który przystał.Miał całkowitą pewność, że to jest ta jedyna.Dlategopotrzebował planu, który doprowadzi do tego, że Sara z radościąprzyjmie jego oświadczyny - może nawet w tydzień?Wypił łyk brandy i wpatrywał się w płomienie, podczas gdy wjego głowie rodził się plan.Za cel postawił sobie to, aby Sara zgodziła się za niego wyjśćprzed przyszłym wtorkiem.Prawdziwe wyzwanie.A Charlie lubiłwyzwania.90* * *Czas i miejsce to pierwsze przeszkody, które musiał pokonać.- Być może.?Zamierzając opuścić lady Conningham i jej córki, z którymispędził ostatnie pół godziny na pogawędce o miejscowych sprawach,przystanął w drodze do drzwi, spojrzał na Sarę, po czym przeniósłwzrok na jej matkę i zapytał: - Czy Sara mogłaby odprowadzić mniedo stajni?Oczywiście lady Conningham wyraziła zgodę.Uśmiechnął się iwziął Sarę za rękę.Zaciekawiona, chętnie z nim poszła.Przytrzymując jej drzwi, obejrzał się i poczuł wewnętrzny ból,kiedy z oczu Clary i Glorii wyczytał, że one o nich wiedzą.Zamykając drzwi salonu, mówił sobie, że zaciekawienie sióstrSary było nieuchronne od samego początku.Miał tylko nadzieję, żelady Conningham powstrzyma dziewczęta od deptania im po piętach.RSSara bocznym wyjściem wyprowadziła go na podwórko.Przednimi była stajnia, oświetlona popołudniowym słońcem.Dotknął jej ręki.- Masz czas na dłuższy spacer? - zapytał.Uśmiechnęła się zrozkoszą, gdyż właśnie odpowiedział na jej pytanie.- Tak, oczywiście - odpowiedziała.- Rozejrzała się wkoło.-Dokąd pójdziemy? Mamie nie uda się zatrzymać Clary i Glorii zbytdługo.91- W takim razie musimy zniknąć im z oczu.- Charlie wskazał na dróżkę, która prowadziła od domu do pobliskiego strumienia.Skinęła głową.Podał jej ramię, a Sara je przyjęła.Przeszli przeztrawnik i znaleźli się na dróżce.Idąc aleją rododendronów, byliobserwowani z domu.Szli dalej, aż w końcu zostawili dwór za sobą.- Domyślam się, że będziesz na dzisiejszej kolacji u ladyCruikshank?Sara spojrzała na niego i rzekła:- Będzie dużo ludzi.- Rzeczywiście - odparł Charlie, wpatrzony przed siebie.O ile dobrze pamiętał, zaraz za następnym skrętem strumykabyła grobla, a przy niej pomalowany na biało domek letniskowy.Pamiętał to wszystko z czasów dzieciństwa, kiedy podczas wakacjijego matka i pani Conningham siedziały w cieniu tego domu ipatrzyły, jak ich dzieci bawią się w płytkiej wodzie lub wędkują.RS- Ale tak, będę tam dzisiaj - odpowiedziała.Drzewa i gąszczkrzewów zasłaniały widok.Za zakrętem jednak wyłonił się domek letniskowy.Charlie uśmiechnął się i pociągnął Sarę w jego stronę.- Jak zdążyliśmy już zauważyć, znalezienie odpowiedniej ilościczasu, żeby się lepiej poznać w samotności, o tej porze roku jest nielada wyzwaniem.- Zwłaszcza dla ciebie.Sara uśmiechnęła się, gdy spojrzał na nią z zaskoczoną miną, iwpatrzyła się przed siebie.92- Jesteś teraz hrabią.Nawet bycie spadkobiercą godnościhrabiego nie równa się z byciem hrabią, dlatego nie możesz opuścićżadnego z tych wydarzeń, a przynajmniej nie teraz.Dopóki nie maszżony i kiedy dżentelmeni nie wiedzą jeszcze, jaki jest twój pogląd naróżne sprawy.Zrobił skwaszoną minę.- Masz rację.Choć był hrabią już trzy lata, na wsi bywał w tym czasie rzadko idla wielu miejscowych właścicieli ziemskich był zupełnie obcy.- To jednak - spojrzał przed siebie - ma związek z tym, o czymmyślę.Obok nich znajdowały się schody do domku letniskowego, poktórych zaczęli wchodzić stopień po stopniu.Rozejrzawszy się, nabrałspokoju i pomyślał, że to jest idealne miejsce.Drewniane były tylkookna wychodzące na wodę.Choć dom nie był używany i nie palono wnim ognia, nie było zimno; niewątpliwy pożytek ze słonecznego dnia.RSSara zdjęła rękę z jego ramienia i poszła w stronę wiklinowejkanapy wyłożonej poduszkami, stojącej pomiędzy dwomawiklinowymi fotelami.Wszystkie meble były tak ustawione, żebymieć dobry widok na zewnątrz.Dla Charliego najważniejsze było to,że domek stał na ustroniu.Ogrody oddzielały go od domu, a o tejporze roku było mało prawdopodobne, żeby ktoś jeszcze tędyspacerował.Widząc, że Sara się zastanawia, czy jest tu czysto, Charlierozejrzał się jeszcze raz i z zadowoleniem skonstatował, że nie ma tusuchych liści ani pajęczyn zwisających ze ścian.93Sara oparła się o kanapę, obserwując widok.Charlie podszedł do niej, wpatrzony w jej twarz.Po chwili odwróciła głowę, spojrzała muw oczy i podniosła badawczo brwi.Przysunął się i wziął ją w ramiona,a ona poddała mu się z pełną gotowością, bez cienia wątpliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl