[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś niski, rudowłosy mężczyzna zagrałna pianinie długi i dość nieharmonijny utwór.Nicholas Thirkettle cały czaspółgłosem komentował występ.Kiedy umilkły grzecznościowe oklaski, Bunnyprzyłożyła dłonie do czoła, przeprosiła towarzystwo i poszła na górę.Patrickruszył za nią.Pozostali goście prowadzili bezładną rozmowę; ktoś zaproponował karty,ktoś inny szarady, lecz wkrótce wszyscy zaczęli ziewać i wśród wzajemnychżyczeń dobrej nocy udali się na górę do swoich pokoi.Kiedy Romy rozpuszczała włosy, rozległo się pukanie do jej drzwi.Otworzyła je. Przepraszam.Ale wieczór!  powiedział Patrick. Je też przepraszam.Za to wcześniej.Był bez muszki i miał rozpięty górny guzik koszuli. Bunny dość rygorystycznie traktuje pory posiłków  wyjaśnił. Wiem,że pewnie wydaje ci się to dość staroświeckie, ale. Nie, to była moja wina.Szukałam ciebie. Na plaży?  zapytał, unosząc brwi. Nie mogłam cię znalezć w domu. Byłem u matki.Mówiłem ci.O mało nie zapytała:  Przez całą godzinę?", ale ugryzła się w język. W każdym razie jeszcze raz przepraszam.Obawiam się, że twoja matkabyła dość zirytowana. Moim zdaniem zachowała się niezwykle łaskawie.Podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Patricku. Romy usiadła na łóżku. Nie kłóćmy się.To cudownemiejsce.Taka wspaniała odmiana.Bardzo rzadko bywam nad morzem.473RLT Odwrócił się do niej. %7łartujesz. To prawda.W sumie byłam chyba z pół tuzina razy.Policzyła: parę szkolnych jednodniowych wycieczek do Bournemouth iprzyjęcie z Tomem w Thorpeness, niedaleko domu Bunny.W ciągu ostatnichdwóch lat udało jej się spędzić z Dannym na południowym wybrzeżu kilka dni nie więcej, bo nie pozwalały jej na to obowiązki właścicielki hotelu.Patrick usiadł obok niej. No to gdzie twoja rodzina spędzała wakacje? W Szkocji?Romy wyobraziła sobie nagle, jak razem z Dennisem, Marthą, Jemem,Carol i chłopcami wyprawiają się do jakiegoś szkockiego hotelu z licznymiwieżyczkami; obraz był tak dziwaczny, że musiała stłumić uśmiech. Nie  odrzekła lekko. Jezdziliśmy.och, tu i tam.A wy, Patricku? My oczywiście przyjeżdżaliśmy w lecie tutaj. Obrysował czubkiempalca linię jej kości policzkowej; niżej, w miejscu, gdzie szyja przechodziła wramię, zatrzymał palec i pochylił się, by pocałować Romy. Przed wojnąkażdej zimy jezdziliśmy do Szwajcarii.Mój ojciec uwielbiał narty.Jezdzisz nanartach, Romy?Pomyślała, że uprawianie sportów zimowych skończyła na zjezdzie zgórki na tacy do podawania herbaty i potrząsnęła głową.Oddala mu pocałunek. Pewnego dnia, kiedy będę bogata  powiedziała z rozmarzeniem kupię sobie dom nad morzem.Patrick musnął ustami jej szyję, a potem pierś.Romy przeciągnęłapalcami po jego krótkich, jasnych włosach, pachnących solą i morzem. Możesz rozpiąć mi ekler?  szepnęła.Spełnił jej prośbę.474RLT  Masz taką cudownie miękką skórę  mruknął. To była pierwszarzecz, jaką u ciebie zauważyłem, Romy.Twoja skóra.Chciałem cię dotknąć.Zsunął jej z ramion wąskie ramiączka sukni i powiódł dłońmi popiersiach Romy.Poczuła w środku budzące się pożądanie.Pomyślała, że takdługo już nie spała z mężczyzną.O wiele za długo.Patrick cofnął się nagle. A niech to! Co się stało? Obiecałem, że przyniosę matce seconal. W jego głosie zabrzmiałairytacja. Skończył jej się, a bez niego nie będzie mogła zmrużyć oka.Zarumienił się. Przepraszam cię, Romy.Kiedy została sama, rozebrała się i zwinęła w łóżku, na wpół oczekując,że Patrick wróci.Nie pojawił się jednak i po trzech kwadransach Romywłożyła koszulę nocną i zgasiła światło.Nie zasnęła jednak od razu.Niebardzo mogła sobie uzmysłowić, co ją dręczy, ale obcy dom i pustkakrajobrazu napełniły ją nagłym niepokojem.Podobnie jak szerokie, zimne,puste łóżko, do czego, jak sądziła, już się przyzwyczaiła.Następnego ranka przyniósł jej śniadanie do łóżka.Zastukał do drzwi ipostawił tacę na nocnym stoliku.Następnie rozsunął zasłony i Romyzobaczyła, że w nocy zmieniła się pogoda.Niebo było szare i ciężkie, a wszyby uderzał deszcz.Patrick usiadł obok niej i zaczął ją karmić grzanką z miodem.Na tacybyła czerwona róża. Róża w styczniu!  odezwała się z podziwem Romy.Wyjaśnił, że bez względu na porę roku jego matka zawsze ma w domuróże, swoje ulubione kwiaty.475RLT Kiedy Romy wykąpała się i ubrała, Patrick pokazał jej Whitewaters.Gdzieś w domu znajdowało się dwadzieścioro innych gości, ale nie natknęli sięna nikogo.Romy pomyślała, że pewnie wciąż leżą w łóżkach albo zebrali się wjakimś ogromnym, kanciastym pokoju, którego jeszcze nie odkryła.Drzwi w krótszej ścianie domu prowadziły na przeszkloną werandę, doogrodu zimowego.Przez wysoki szklany dach było widać niebo, a po murzepięły się rośliny o błyszczących liściach, rosnące w terakotowych donicach.Panował tu ciepły, kwaskowaty zapach wilgotnej ziemi i bujnej roślinności. Bunny nazywa to swoją dżunglą  powiedział Patrick.Objął Romy wtalii. Wracając do wczorajszego wieczoru.Chyba pamiętam, że cośprzerwaliśmy.Zaczął ją całować.Wtem otworzyły się drzwi i Patrick odskoczył. Patrick! Wszędzie cię szukam, kochanie  odezwała się Bunny. Właśnie pokazuję Romy dom. Zagarniasz ją dla siebie.Nieładnie, skoro wiesz, jak bardzo chcę z niąporozmawiać.Uśmiechnęła się do Romy.Miała na sobie kremowy blizniak z wełny;włosy odgarnęła z czoła i spięła z tyłu głowy.Woń Arpege tłumiła wilgotnyzapach roślin. Zmykaj, mój drogi. Bunny ucałowała czubki swoich palców oszkarłatnych paznokciach i przycisnęła je do policzka syna. Chcę mieć Romytylko dla siebie.Patrick wyszedł.476RLT  Tak mi przykro, że nie udało nam się wczoraj porozmawiać, Romy zaczęła Bunny. Kiedy w domu jest dużo ludzi, powstaje zamieszanie, a jaczułam się wprost okropnie. Mam nadzieję że już pani lepiej, pani Napier. Bunny.Wszyscy nazywają mnie  Bunny". Pani Napier" brzmi takodpychająco.A czuję się doskonale, dziękuję.Patrick jest takim cudownymlekarzem.Zawsze mu mówię, że ma uzdrawiający dotyk.Czy pokazał ci mójwspaniały dom? No cóż. Uwielbia go tak samo, jak ja. Jest bardzo piękny  odrzekła uprzejmie Romy. Prawda? Oprowadzę cię. Bunny wzięła Romy pod rękę i wy-prowadziła ją z werandy do jednego z przyległych pokoi. Wszystko wWhitewaters jest dla mnie takie ważne.Nie sądzę, by mój zmarły mążkiedykolwiek to w pełni rozumiał.Dla niego wazon był wazonem, a krzesłokrzesłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl