[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.LordWithersby okazał mi wiele życzliwości, podobnie panna Belledoux.Gdyby nie skierował mnie pan tam, nie miałabym gdzie się ukryć! Nigdynie zdołam się odwdzięczyć.To los mnie z panem zetknął, jestem tegopewna.Alexi zauważył, że Elijah przytakuje z zapałem.- Z całej waszej małej koterii, profesorze, jest pan jedyną osobą, którejjeszcze dobrze nie poznałam.Chociaż lord Withersby wiele mi o panuopowiadał.- Doprawdy? - Alexi zmierzył przyjaciela wzrokiem.Panna Lindenwestchnęła.- Trudno jest być obcą w tak wielkim mieście i czuć się bezpiecznie,kiedy świat lada moment się rozpadnie.Było w niej coś magnetycznego, z czym nigdy dotąd się nie spotkał, awzględy, którymi go obdarzała, przekraczały przyjęte obyczaje.Alewłaśnie w tym momencie, zerknąwszy ponad pięknym obnażonymramieniem, dostrzegł opałowe oczy panny Parker, spoglądające nań zesmutkiem.Na jej bladej, obramowanej gałązkami wrzosu, twarzynatychmiast pojawił się wymuszony uśmiech.Starała się udawać, że wogóle się nie przygląda.Jednak oczy, takie jak jej, nie potrafiły niczegoukryć.Kiedy walc umilkł, pary rozdzieliły się, a do niej nadal nikt niepodchodził, Percy wstała i wymknęła się z sali.Alexi instynktowniechciał pobiec za nią.- Profesorze Rychman? - zawołał melodyjny głos, odrywając go odmarzeń.- Wszystko w porządku?Powrócił spojrzeniem do panny Linden.- Proszę wybaczyć.Coś zwróciło moją uwagę.- Ach, przeszkadzamy mu w wypełnianiu obowiązków przyzwoitki,panno Linden - zadrwił Elijah.- Nasz dobry profesor podchodzi dowszystkich zadań z najwyższą powagą.Troskliwie opiekuje się swoimistudentami.Alexi rzucił przyjacielowi ostre spojrzenie, ale Lucille się uśmiechnęła.Poczuł na dłoni jedwabiste muśnięcie rękawiczki. - Podziwiam u mężczyzn powagę.- Jej oczy były jak kosztowneszmaragdy, iskrzące się na jego widok.A jednak nie potrafiły skłonić go,by pozostał.- Jeśli nie pogniewa się pani, panno Linden.bardzo przepraszam.Zobaczyć panią znowu było prawdziwą przyjemnością, jednak terazmuszę już iść.Powinienem komuś pomóc.Studentce - dodał, patrząc woczy Withersby'emu.- Będzie mi pana brakowało - odparła Lucille.- Ale rozumiem, żeobowiązki wzywają.Elijah pospiesznie podał jej ramię, kiedy omdlewającym gestemodprawiła Alexiego, po czym, posławszy przyjacielowi spojrzenie pełnepogardy, wyprowadził swoją towarzyszkę.Percy czuła silny ból, kiedy mnąc w dłoniach fałdy eleganckiej toalety,dyskretnie wymknęła się z sali.Drogę na trzecie piętro pokonała prawiebiegiem, zamiatając suknią schody.Byle dalej od balu.- To się musi skończyć - rozkazała sama sobie żałosnym szeptem.- Twojeserce niebezpiecznie wymknęło się spod kontroli! Jesteś tutaj wcharakterze studentki, a nie żeby odgrywać romantyczkę.I nawet jeślinikt nie prosi cię do tańca, a ty jesteś zazdrosna o piękność z włosami jakwijące się węże, to trudno.Ale to nie może cię zniszczyć!Schody prowadziły do rozległego holu.Czerwone granitowe kolumnywznosiły się tu jak kamienne pnie drzew na leśnej polanie.Zciany byłyjednolite i majestatyczne.Udra-powane na każdym oknie białe zasłony wświetle księżyca wydawały się niemal srebrne.To samotne miejscepozwalało szerzej odetchnąć.Percy czuła się tu o wiele bardziej swojskoniż w blasku żyrandoli.Z dołu płynęły tony jakiegoś widmowego walca.Stukot jej delikatnych pantofelków na marmurowej posadzce odbijał sięcichym echem.Percy przemierzała salę, zanurzając się w księżycowąpoświatę i się z niej wynurzając, aż wreszcie przystanęła na samymśrodku, wewnątrz mozaikowego kręgu, pod złotym orłem, herbem Aten. -  Jak Prometejski ogień, który odegnał ciemność, Wiedza niesie Moc iZwiatło" - przeczytała szeptem dewizę Akademii.Zaczęła powoli wirować w tańcu.Rozluzniła ramiona, pozwoliła opaśćgłowie i westchnęła.Walc rozbrzmiewał piętro niżej.Dzwięk strundobiegał do niej, jak składane na twarzy pocałunki, jak delikatny dotykptasich piór.Czuła się królową tej księżycowej sali: powietrze, światło imrok były jej posłuszne.Oczywiście, wyobraznia umieściła ją w ra-mionach drogiego profesora.Jedną ręką obejmował jej talię, drugą ściskałdłoń.Ostatecznie, Percy miała do przywołania sugestywne wspomnienia.I zamiast zwalczać ten obraz albo pozwolić, żeby ją zawstydził,całkowicie i chętnie uległa w swoich marzeniach profesorowiRychmanowi.Nagle poczuła, że coś zimnego muska jej rękę.Gwałtownie otworzyłaoczy i zobaczyła pomarszczonego uśmiechniętego mężczyznę wznoszonym elżbietańskim stroju - starego przyjaciela, którego niespodziewała się jeszcze kiedykolwiek ujrzeć.- Gregory!- Witaj, miła dzieweczko - powiedział słabym, zdartym głosem.- Jakim cudem.? Skąd się tu wziąłeś?- Została mi jeno chwila, zanim znużona dusza wreszcie zazna spokoju.Ale nie dane mi odejść do nieba przed pierwszym tańcem mojejdzieweczki! - Twarz starca jeszcze bardziej zmarszczyła się w uśmiechu.Percy się roześmiała.- Faktycznie, najdroższy Gregory, dlaczego nie miałbyś być moimpierwszym tancerzem?Zimne powietrze owiało lewy bok Percy.Musnęło też jej wyciągniętąprawą dłoń.Ukłoniwszy się, panna Parker poprowadziła zjawę w taktdobiegającego z dołu kolejnego walca; walca, którego mężczyzna z epokielżbietańskiej nie mógł znać, ale że nie miał cielesnych stóp, by deptać jejpo palcach, taniec przebiegał bez zakłóceń. - Azali jesteś szczęśliwa, moje dziecię?- Czasami - odparła Percy, sunąc w ramionach ducha po marmurowejposadzce.- Jakiś cny młodzian zawładnął twym sercem? Byłaś rozmarzona, gdymcię znalazł.?- Cicho, sza! Nic z tego.Twoja beznadziejnie romantyczna dziewczynka,owszem, wyrosła, ale obawiam się, że wcale nie zmądrzała.Mojaupragniona miłość jest.mało prawdopodobna.- Dziewko nierozumna! Chyba żeś całkiem szalona, by przylgnąć sercemdo tego, co nigdy być nie może, gdy tak wiele masz do ofiarowania!- Już mnie nie strofuj, kochany Gregory.Mój los jest moim wyborem.-Głos Percy się załamał.Zwolniła kroku, spoglądając w przezroczysteoczy przyjaciela.- Ale kto roztoczy pieczę nad moim łabędziątkiem?- Bóg dopomoże - odparła słowami, których wielebna matka zawszeużywała, żeby podtrzymać ją na duchu.Percy miała nadzieję, że mówiłyprawdę.Przepłynęły pełne czaru ostatnie tony walca.Po chwili zabrzmiały nowe,mocniejsze dzwięki.Gregory wyciągnął przejrzystą rękę.Percy poczułana policzku zimny powiew.- Percy, czas, który mi dano, się skończył.- Głos ducha niknął w oddali,postać zaczęła się rozpływać.- A otóż moja maleńka jest już damą.Zaliwypuścisz mnie?- Z całego serca. Drogi książę, dobranoc".%7łyczę ci spokoju! - Percyposłała znikającej postaci pocałunek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl