[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozumiem, że udzieliÅ‚aÅ› już odpowiedzi, ale wolaÅ‚bym to usÅ‚yszeć z twoich ust powiedziaÅ‚ wreszcie. Zgadzam siÄ™  szepnęła. To Å›wietnie.Nie mógÅ‚bym wymarzyć sobie lepszej wspólniczki. Jaka tam ze mnie wspólniczka! To ty bÄ™dziesz musiaÅ‚ za wszystko pÅ‚acić.Ja nie mam nic, anawet mniej niż nic, jeÅ›li uwzglÄ™dnić nie spÅ‚acony kredyt. O interesach porozmawiamy innym razem.Dzisiaj Steven przyjmuje pacjentów w KoraBay, mamy wiÄ™c wolne.A ja tak rzadko mogÄ™ sobie pozwolić na dzieÅ„ tylko dla siebie. Chyba siÄ™ przebiorÄ™  powiedziaÅ‚a niepewnie. Pora już wracać. Masz jakieÅ› nie cierpiÄ…ce zwÅ‚oki sprawy? Nie  potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…  ale. Może raz daÅ‚abyÅ› sobie spokój z tymi wszystkimi  ale.Zjemy na pokÅ‚adzie  Mandali ,jeÅ›li potrafisz potem doprowadzić nas do przystani po ciemku.Kiedy spaÅ‚aÅ›, przygotowaÅ‚emmaÅ‚e co nieco.%7Å‚adnych krabów  zapewniÅ‚ pospiesznie na widok chmury na jej twarzy.  Przepraszam  bÄ…knęła. Wczoraj wieczorem zachowaÅ‚am siÄ™ okropnie. Dzisiaj bÄ™dziesz miaÅ‚a okazjÄ™ siÄ™ poprawić  oznajmiÅ‚ i podaÅ‚ jej rÄ™cznik. PamiÄ™taszchyba, gdzie jest Å‚azienka? Dzisiaj nie potrzebujÄ™ kÄ…pieli, doktorze Connell. Ryan.Nie zapominaj, że jesteÅ›my wspólnikami.Rób, jak uważasz, Rose, ale ja na twoimmiejscu opÅ‚ukaÅ‚bym siÄ™ trochÄ™ z soli.WolÄ™ sÅ‚odycze. Kiedy jej oczy zapÅ‚onęły oburzeniem,spiesznie dodaÅ‚:  To oczywiÅ›cie tylko żart.Na jego twarzy malowaÅ‚ siÄ™ wyraz rozbawienia. ROZDZIAA SZÓSTYKiedy Rose wróciÅ‚a spod prysznica, który znajdowaÅ‚ siÄ™ obok wspaniaÅ‚ej wanny, na stolestaÅ‚y już półmiski ze stekami i saÅ‚atkÄ… oraz dwa talerze, a Ryan zajÄ™ty byÅ‚ otwieraniem butelkiwina. Tylko po jednym kieliszku  powiedziaÅ‚, widzÄ…c jej zdziwione spojrzenie. Po drodzeczeka nas jeszcze kilka zdradliwych raf. Chyba nie jestem gÅ‚odna i dziÄ™kujÄ™ za wino.Tylko tego byÅ‚o jej potrzeba.Wino i ten uÅ›miech Ryana.PoÅ‚ożyÅ‚ jej palec na ustach, adrugÄ… rÄ™kÄ… podaÅ‚ kieliszek ze schÅ‚odzonym biaÅ‚ym winem. I znowu nie masz racji.Na moje wyczucie, od dobrych paru dni nie zjadÅ‚aÅ› niczegokonkretnego.Wczoraj uciekÅ‚aÅ›, zanim udaÅ‚o mi siÄ™ nakÅ‚onić ciÄ™ do zjedzenia czegoÅ› wiÄ™cej niżkÄ™s kraba, ale dzisiaj nie masz gdzie czmychnąć. I znowu ten zniewalajÄ…cy uÅ›miech. Dlategokoniec ze wszystkimi  ale i  nie.Po prostu bierz siÄ™ do jedzenia i wypij wino.Nie domagamsiÄ™ niczego wiÄ™cej. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, jak pomyÅ›laÅ‚a, smÄ™tnie. Niczego. UsiadÅ‚ pierwszy iuniósÅ‚ kieliszek z winem. Jedz.Ku swojemu zdziwieniu, Rose z apetytem pochÅ‚onęła znakomicie przyrzÄ…dzony stek iwybornÄ… saÅ‚atkÄ™.Na deser Ryan podaÅ‚ jej pokrojone owoce mango z mrożonym kremem.Oddawna nie jadÅ‚a niczego tak pysznego.WypiÅ‚a tylko jeden kieliszek wina, ale nawet ta maÅ‚a ilość najwyrazniej na niÄ… podziaÅ‚aÅ‚a.Toz pewnoÅ›ciÄ… wino, myÅ›laÅ‚a.Cóż bowiem innego mogÅ‚oby spowodować, że takiego dnia jakdzisiejszy odczuwaÅ‚a wewnÄ™trzne ciepÅ‚o i wszechogarniajÄ…cÄ… radość? Chociaż.PochowaÅ‚a dziÅ›wprawdzie dziadka, ale dziÅ› także otrzymaÅ‚a propozycjÄ™ pracy w zawodzie.Starzec musiaÅ‚dokonać wielu wyrzeczeÅ„, aby mogÅ‚a realizować swe marzenia, a teraz Ryan Connell, niczym zadotkniÄ™ciem czarodziejskiej różdżki, marzenia te ziÅ›ciÅ‚.Ze stoÅ‚u zniknęły półmiski oraz talerze, a na ich miejscu zjawiÅ‚a siÄ™ kawa.Popijali jÄ… wmilczeniu, urzeczeni falowaniem morza i piÄ™knem zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca. Teraz już rzeczywiÅ›cie czas wracać  oznajmiÅ‚ Ryan, chociaż Rose wydaÅ‚o siÄ™, że w jegogÅ‚osie sÅ‚yszy wahanie. Musimy wrócić do swoich zajęć, Steven już chyba pojechaÅ‚ do siebie.Rose skinęła gÅ‚owÄ…, także z pewnym ociÄ…ganiem.KiedyÅ›, chyba caÅ‚e wieki temu, baÅ‚a siÄ™tego mężczyzny, ale teraz byÅ‚a już pewna, że wcale nie chce jej wykorzystać.PrzypomniaÅ‚a sobiejego smutny uÅ›miech, kiedy oznajmiÅ‚, że nie żąda niczego prócz wspólnego posiÅ‚ku.Może jegoblizny sÄ… nie tylko fizyczne? W koÅ„cu to on nalega teraz na powrót.Gdyby zależaÅ‚o to od niej.Wino, zdradzieckie wino, upewniaÅ‚a w popÅ‚ochu samÄ… siebie, kiedy zorientowaÅ‚a siÄ™, wjakim kierunku biegnÄ… jej myÅ›li, wszystkie skoncentrowane na nim.Oto idzie w jej stronÄ™,wyciÄ…ga do niej rÄ™ce i pomaga wstać z krzesÅ‚a. Ich rÄ™ce zetknęły siÄ™, ona zaÅ› chÅ‚onęła ów czarodziejski dotyk i patrzyÅ‚a na jego duże dÅ‚onie,na okaleczone palce, po czym usÅ‚yszaÅ‚a wÅ‚asne sÅ‚owa: Co ci siÄ™ staÅ‚o w rÄ™kÄ™? To oparzenia?PoczuÅ‚a, że chce cofnąć dÅ‚onie, ale przytrzymaÅ‚a je w mocnym uÅ›cisku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl