[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Innymi słowy, przez lorda Burke'a.Ale może to dlatego, że akuratkogoś gwałcił, kiedy zajrzałam do pokoju muzycznego.- Gwałcił? - szepnęła Penelope głosem pełnym emocji.- Naprawdęgwałcił? A kogo?- Ona leżała na szezlongu, z suknią zadartą pod brodę - odparła Joan.Powinna dodać, że lord Burkę stał kilka jardów dalej, ale nie zrobiłatego.Niech ma, drań, za to, że zostawił drzwi otwarte na oścież.Zresztą pewnie za parę minut dobrałby się do lady Elliot.- Skoro był zajęty gwałceniem kogoś innego, to w jaki sposób udałomu się porwać ciebie? - zainteresowała się Abigail.- Wybiegł za mną - wyjaśniła Joan.- Złapał mnie za ramię, pociągnąłprzez korytarz i zamknął w jakimś pokoju.Musiałam dać mu w ucho,żeby uciec.Brwi Abigail wystrzeliły do góry, a potem opadły i ściągnęły siępodejrzliwie.- Naprawdę?- Tak, tak właśnie było.Dlaczego mi nie wierzysz?- Bo jakoś mi się nie wydaje, żebyś dała mu w ucho.Pewnie narobiłaśtyle jazgotu, że sam cię puścił.- Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć, to rzeczywiście nie dałam muw ucho.- Wiedziałam - mruknęła Abigail.-.tylko w twarz - dokończyła Joan i wskazała ruchem głowy lordaBurke'a, który wciąż wpatrywał się w nią tym swoim irytującymwzrokiem.- Widzicie? Jutro będzie miał nos spuchnięty jak bania.Wszystkie trzy skierowały wzrok w jego stronę.Tristan Burkęodpowiedział śmiałym, nieugiętym spojrzeniem.Opierał się o ko-lumnę przy drzwiach z rękami założonymi na plecach, ale Joan miaławrażenie, jakby stał tuż obok niej.I wydawało jej się, że się do niejuśmiechnął.To nie wróżyło niczego dobrego.Odwróciła się i postanowiła już naniego nie patrzeć.- Naprawdę gwałcił kogoś w pokoju muzycznym? - dociekałaPenelope.- Bo bardzo wymownie teraz na ciebie spojrzał, Joan.- Data mu w twarz - przypomniała siostrze Abigail.- Będziemy ciębronić, jeśli tu podejdzie - obiecała przyjaciółce.Joan odpowiedziała bladym uśmiechem.Nie potrzebowała obronyprzed lordem Burkiem.A już na pewnego nie przed tym, co mogłoby zjego strony grozić kobiecie uważanej za atrakcyjną.Pochyliła się doucha Abigail i spytała szeptem:- Czy naprawdę wyglądam w tej sukni jak półotwarta parasolka?Przyjaciółka spochmurniała.- Kto ci to powiedział? Wyglądasz.- Jej wzrok powędrował w dół.Zamrugała i umilkła na zdradziecki moment, którego Joan oczywiścienie przegapiła.-.wyglądasz uroczo.- Jak urocza półotwarta parasolka.- Joan zagryzła wargi i odwróciłasię, by posłać jadowite spojrzenie lordowi Burke'owi.Niech go lichoporwie.Może i jest przystojny i doskonale potrafi zaspokajać kobiety,ale poza tym to zwykły podlec.- Co one wszystkie w nim widzą? -spytała.- To przez ten jego dołeczek - szepnęła Penelope, która wpatrywała sięw Tristana jak urzeczona.- Kiedy się uśmiecha.- Ogromny majątek i tytuł wicehrabiego - powiedziała Abigail, jakprzystało na prawdziwą przyjaciółkę.- Och! - Penelopa dalej się na niego gapiła.- To też jest bardzoatrakcyjne.Ale trzeba przyznać, że jest najbardziej pociągającymmężczyzną w tej sali.- Pociągającym - prychnęła Joan, myśląc o wszystkich obrazliwychsłowach, którymi ją poczęstował przez dwa ostatnie dni.-Ale przedewszystkim niegrzecznym i prostackim.- Musi w nim być coś atrakcyjnego poza fortuną, tytułem i tymdołeczkiem.Chociaż właściwie nic więcej mu nie trzeba -podsumowała Penelope rozmarzonym tonem.- Mama nigdy się na to nie zgodzi - ostudziła ją siostra.- Jeślizauważy, że się na niego gapisz, zamknie cię pod kluczem, z dala odwszystkich niegodnych szacunku dżentelmenów, i potrzyma tak dopóznej starości.- Może byłoby warto - powiedziała Penelope, po chwili jednakodwróciła wzrok od Tristana.- Szczerze mówiąc, nie najgorzej wygląda bez koszuli - mruknęłaJoan, nadal zagłębiona we własnych myślach.Siostry Weston popatrzyły na nią szeroko otwartymi oczyma.- Joan, na Boga! - wykrztusiła Abigail.- Kiedy ty.- Otworzył mi drzwi półnagi, kiedy poszłam w odwiedziny do brata -wyjaśniła panna Bennet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]