[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kierowca skinął głową, włączył silnik i odjechał w chmurze pyłu. Więc był to wróg.A dziewczyna wykiwała go  stwierdził nekroskop. Tak.Teraz ruszamy w drogę. My?  Harry spojrzał pytająco. My, wędrowcy  odpowiedział. A któżby inny? Gdybyś obudził sięwcześniej, zjadłbyś z nami.Ale  wzruszył ramionami  zostawiliśmy ci trochęzupy.Podszedł do nich mężczyzna z miską i drewnianą łyżką i wręczył to Har-ry emu. Stój!  odezwał się w jego głowie głos zmarłego króla Cyganów. Trucizna?  zapytał Harry. Twoi ludzie próbują mnie otruć! Nie, chcą tylko żebyś się oddalił na godzinę czy dwie.Przez chwilę poczu-jesz niewielki ból głowy, który wkrótce minie.Jeżeli zjesz tę strawę, przeniesieszsię na drugą stronę granicy, między prastare wzgórza i skaliste granie należące dostarego Ferenczego. Niech i tak będzie. Keogh uśmiechnął się i zjadł przygotowany dla niego posiłek.Nikołaj %7łarow dotarł do Gyuli, przejechał pół miasta i w końcu zrozumiał, żedał się oszukać.Zawrócił i popędził z powrotem w kierunku obozu.Wędrowców jednak już tam nie zastał.Kierowca zaklął, wjechał na głównądrogę i przycisnął gaz do dechy.Po chwili zobaczył, jak pierwszy z zaprzęgówspokojnie mija przejście graniczne.Zahamował z piskiem.Wyskoczył z wozu i wpadł do strażnicy.Policjant gra-niczny siedzący za podwyższonym biurkiem chwycił czapkę z dużym daszkiemi wcisnął ją sobie na głowę.Popatrzył wściekle na %7łarowa, a ten odwzajemnił muto spojrzenie.Przez zakurzone, poplamione przez muchy okno widać było, jakostatni wóz mijał podniesiony szlaban. Kim jesteś, Węgrem czy Rumunem?  ryknął Rosjanin.Tamten był młody, miał wielki brzuch i czerwoną twarz.Transylwański wie-śniak, który wstąpił do Securitate, bo to mu się wydawało łatwiejsze niż upraw-307 nianie roli.Niewiele zarabiał, ale przynajmniej mógł tego czy owego przetrzepać.I lubił to, lecz nie znosił odgórnych kontroli. Kim pan jest?  Skrzywił się, a jego świńskie oczka błysnęły złowrogo. Błazen!  wściekał się %7łarow. Cyganie tak sobie po prostu chodzą?Czy to nie jest przejście graniczne? Czy prezydent Causescu wie, że ta hołotaprzekracza jego granicę, nie pytając nawet o pozwolenie? Rusz swoją tłustą dupę.W tych zaprzęgach ukrywa się szpieg.Twarz policjanta zmieniła się.Obcy, mimo chropowatego akcentu, mógł byćwysokiej rangi oficerem Securitate; przynajmniej tak się zachowywał.Wieśniaknie domyślał się nawet, o co chodziło z tymi szpiegami.Jeszcze bardziej czerwony na twarzy, wyskoczył zza biurka.%7łarow wyprowa-dził go z budki, wskoczył do samochodu i z trzaskiem otworzył drzwi po stroniepasażera. Wsiadaj  wrzasnął. Wędrowcy nie przysparzają nam problemów  próbował tłumaczyć poli-cjant. Nikt ich nigdy nie sprawdzał.Przecież przechodzą tędy od lat! Wioząjednego ze swoich, żeby go pochować.Nie można przeszkadzać w pogrzebie. Idiota. Rosjanin nacisnął mocno pedał, zrównał się z ostatnim zaprzę-giem i zaczął wyprzedzać kolumnę. Czy kiedyś zadałeś sobie trud, by spraw-dzić, do czego mogą być zdolni? Nie, oczywiście, nie! Więc mówię ci, jest z nimiangielski szpieg o nazwisku Harry Keogh, poszukiwany w Związku Radzieckimi w Rumunii.A teraz wjechał do twojego kraju i masz szansę awansować, aletylko wtedy, jeżeli zastosujesz się do moich poleceń. Tak, rozumiem  wymamrotał tamten, choć tak naprawdę bardzo małorozumiał. Czy masz broń? Co? Tutaj? Do kogo miałbym strzelać?Nikołaj zahamował gwałtownie.Samochód stanął w poprzek drogi, przezpierwszym zaprzęgiem.Kolumna zatrzymała się, a %7łarow i policjant granicznywyskoczyli z samochodu.Człowiek z KGB wskazał na przykryte wozy, z którychzeskakiwali na drogę zaskoczeni Cyganie. Przeszukaj je  rozkazał wieśniakowi. Ale czego mam szukać?  powiedział tamten, wciąż zagubiony. Przeszukaj każdy zakamarek, w którym można ukryć człowieka  warknął%7łarow. Ale.jak on wygląda?  Mężczyzna bezradnie rozłożył ręce. Głupiec!  krzyknął Rosjanin. Na pewno nie wygląda na pieprzonegoCygana.Wściekłość wędrowców rosła w miarę jak Rosjanin i jego pomagier z Securi-tate podchodzili kolejno do każdego wozu, z trzaskiem otwierali drzwi i patrzyli308 do środka.Kiedy zbliżyli się do ostatniego wozu, pogrzebowego, grupa Cyganówzatarasowała im drogę.Agent KGB zaczął wymachiwać pistoletem w ich kierunku. Z drogi.Jeżeli będziecie przeszkadzać, nie zawaham się go użyć.To jestsprawa bezpieczeństwa państwowego, mogą z niej wyniknąć poważne konse-kwencje.Otwierać te drzwi.Cygan, który rozmawiał uprzednio z Harrym Keoghem wystąpił naprzód. Jedziemy pochować naszego króla.Nie możesz wejść do jego wozu.%7łarow przystawił mu lufę do szczęki. Otwieraj natychmiast  krzyknął  albo pochowają was dwóch!Drzwi odblokowano i %7łarow zobaczył dwie trumny leżące obok siebie na ni-skich, przymocowanych do podłogi kozłach.Wszedł po schodach do środka.Po-licjant graniczny i Cygan weszli z nim. Otwórz ją. Nikołaj wskazał na pierwszą trumnę. Bądz przeklęty!  szepnął Cygan. Po kres twoich dni, który jest jużprędki, bądz przeklęty.Trumny były słabej konstrukcji, zbite z cienkich desek.%7łarow oddał pistoletzesztywniałemu z przerażenia policjantowi, w zamian za sprężynowiec z kościa-ną rączką.Za naciśnięciem przycisku wysunęło się osiem cali ostro zakończonejstali.Nie zwlekając, %7łarow podniósł rękę i energicznie wbił nóż w miejsce, gdziepowinna znajdować się twarz zmarłego.Z trumny rozległy się przytłumione westchnienia, a następnie walenie i skro-banie w pokrywę.Cygan wytrzeszczył ciemne oczy, przeżegnał się i cofnął się dotyłu.%7łarow nie zwrócił na to uwagi.Nie zwrócił też uwagi na intensywny zapach,który rozszedł się dokoła.Z dzikim uśmiechem, jednym szarpnięciem uwolnił nóżi wsunął go pod krawędz pokrywy, podważając ją w kilku miejscach, aż odskoczy-ła.Wówczas włożył kościaną rączkę w zęby, ujął pokrywę w obie ręce i ściągnąłją do połowy.Ktoś uniósł wieko do góry.ale nie był to Harry Keogh.Rosjanin zbladł i wybałuszył oczy, gdy Vasile Zirra, kaszląc i chrząkającw swej trumnie, wyciągnął sztywną rękę, by chwycić %7łarowa i podnieść się! Boże!  wykrztusił człowiek z KGB. Boże!Nóż wypadł mu z dłoni wprost do trumny.Stary, nieżywy król Cyganówchwycił go i wbił w lewe oko Nikołaja, aż ostrze zachrobotało o potylicę.%7łarow puścił pianę z ust.Z jego gardła dobyło się rzężenie, upadł i tak zastygł.Pozostali powrócili do swoich zajęć.Z przodu kolumny Cyganie już pchali sa-mochód nieszczęśnika do przydrożnego rowu.Nieokrzesany prostak z Securitatebiegł w kierunku swej strażnicy. Nie mam z tym nic wspólnego, nic, nic!  wrzeszczał w niebogłosy.309 Jeden z wędrowców przeszedł nad ciałem %7łarowa, popatrzył pełen strachu nastarego króla w trumnie, znowu sztywnego.Przeżegnał się i umieścił pokrywęz powrotem na jej miejscu.Ktoś dał znak do wymarszu i kolumna wróciła na szlak.Pół mili dalej, gdzie rów przydrożny zarosły krzaki jeżyn i pokrzywy, pozby-li się ciała Nikołaja %7łarowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl