[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To co, idziemy?- Nie zaprosisz mnie, żeby.,.pokazać mi rybki? - Zerknął ponadjej ramieniem do środka.Lśniące deski na podłodze korytarza, dalejSRkremowa kanapa.Chętnie by obejrzał całe mieszkanie, to by mu wieleo niej powiedziało.- Masz ochotę wejść? - zaproponowała ostrożnie, przyglądającmu się szmaragdowymi oczami i rozciągając w uśmiechu kuszące,pełne usta, których smaku nie mógł ponownie zakosztować.Na razie.- Nie, dzięki.Mamy rezerwację.Może pózniej.- Skrzywił się wduchu, bo zabrzmiało to tak, jakby rzeczywiście chciał.tegowszystkiego, o czym przez cały dzień daremnie próbował nie myśleć.- Może - powtórzyła, zamykając za nimi drzwi.Droczy się z nim? Prowokuje go? Z pewnością zrozumiała aluzję.Marzył, by przygarnąć ją do siebie, zgnieść jej czerwone usta, zedrzećz niej sukienkę.- Case - usłyszał jej szept.Oderwał wzrok od jej ust.- Tak?- Kolacja.- No tak - Zmusił się, by ruszyć do wyjścia, choć najchętniejzostałby tutaj czy w jakimś innym przytulnym spokojnym miejscu,gdzie mógłby w ciszy rozkoszować się jej bliskością.Szedł za nią, z lubością obserwując jej płynny, zmysłowy chód,zgrabną sylwetkę opiętą fantastyczną sukienką, przy każdym ruchuodsłaniającą długie nogi.Rozcięcie na prawym boku kończyło się wysoko na udzie, a tobyło dla niego za wiele.Krew zaszumiała mu w żyłach.Ręce same się do niej wyciągały.Och, jak by ją złapał w ramiona, pokazał jej, że igra z ogniem!SRZacisnął dłonie, przycisnął ręce do boków.Wciągnął powietrze izmusił się do odwrócenia wzroku od urzekającego kołysania bioder.A tak sobie obiecywał, że będzie nad sobą panować.Siedziała w jego srebrnym saabie i czekała, aż Case okrążysamochód i otworzy jej drzwi.Brakowało jej tchu.W samochodziejego obecność była jeszcze bardziej namacalna, jeszcze bardziejdominująca.Tahlia już sama nie wiedziała, kto kogo prowokuje.Przynim traciła kontrolę nad sobą.Sposób, w jaki na nią spoglądał, ton jego głosu, który przenikał jądo głębi, poruszając w niej każdy mięsień, każdy nerw.to było ponadjej siły.Jak on to robi, że jest taki spokojny?Sukienka zrobiła na nim wrażenie.Dzięki Bogu.Poświęciła tyleczasu, szukając odpowiedniego stroju.Dzisiejszy wieczór powinienzaprocentować.Wyciągnie z Case'a to, co jest jej potrzebne.Zdobędziedowody na potwierdzenie swoich słów, by móc stanąć przed Raquel.Kiedy Case zasugerował, by zaprosiła go do domu, zamarła.Sama miała podobne myśli.Prawdę mówiąc, bardzo chętnie by się z nim zadała.Nie tylko zewzględów edukacyjnych, rekreacyjnych i ambicjonalnych.Gdyby dotego doszło, miałaby potwierdzenie tezy, że Case jest biurowymplayboyem, a na to stanowisko dostał się w jakiś podejrzany sposób,zapewne przez koneksje i dzięki swej urodzie.Dotknęła ust i zamknęła oczy.Skoro jego pocałunek tak na niąSRpodziałał, to co by było, gdyby.Całe szczęście, że nie skorzystał z jej zaproszenia.Znaczniebezpieczniej przebywać z nim w miejscu publicznym.Case otworzył drzwi i podał jej rękę.Pochylił się przy tym, a jegoświeżo ogolona twarz znalazła się tuż obok Tahlii, wystarczyłowyciągnąć dłoń, musnąć go ustami.Tahlia nabrała powietrza.Czuła, że musi jak najszybciej wysiąśćz tego wnętrza przesyconego zapachem skórzanej tapicerki i męskiejwody toaletowej.Potrzeba jej świeżego powietrza, by rozsądnie myśleć.Jego dłoń zamknęła się na jej dłoni.Było to przyjemne uczucie.Bardzo przyjemne, choć skóra paliła od tego dotyku.Case pomógł jej wysiąść i zamknął drzwi.Jego oczy wpatrywałysię w nią intensywnie.- Jesteśmy na miejscu - rzekł nagle, cofając się.- Widzę.- Byli przed wejściem do Bohemii", restauracjicieszącej się opinią jednego z pięciu najlepszych lokali w Melbourne.Doskonałe jedzenie i niebotyczne ceny.No cóż, mogła się tego po nimspodziewać.- Trochę szpanu nie zaszkodzi, co?- Jak mam to rozumieć? - zapytał cierpko.- Przepraszam.Nie zamierzałam wytykać ci snobizmu -poprawiła się szybko.- Chciałam tylko powiedzieć, że taki wybórdoskonale koresponduje z twoim stanowiskiem.Nic ponadto.-Oszczędzi mu dalszego komentarza.Case nie ma pojęcia o pracy i otym, co trzeba zrobić, by firma się podniosła.SR- Och, no tak.Dzięki tej pensji mogę pozwolić sobie na wielerzeczy - odparł gładko, ujmując ją za rękę i prowadząc do wejścia.- To widać.- Daremnie próbowała rozbudzić w sobiewcześniejszą niechęć.Gdy trzymał ją za rękę, mimowolnie, awłaściwie wbrew sobie, pragnęła być jeszcze bliżej niego.Otworzył drzwi i puścił jej rękę.Weszła do środka, czując nasobie jego wzrok.Nie odrywał oczu od bocznego rozcięcia jej sukienki.Ogarnęła ją ekscytacja.Potarła dłonią o udo, lecz to niewiele pomogło.Nie uspokoiłowzburzonych emocji.Dał jej znak, by szła za nim.- Rezerwacja na nazwisko Darrington - rzekł Case do kierownikasali.Ubrany w smoking starszy pan o rzedniejącej czuprynieprzygładził wąsy i skinął głową.- Pana stały stolik, panie Darrington? - zapytał, sięgając po dwiekarty.- Tak.- Case popatrzył na Tahlię z lekkim zakłopotaniem.-Dzięki, Louis.- Położył dłoń na jej plecach i ruszyli za kelnerem.- Widzę, że jesteś tu stałym gościem - zagadnęła Tahlia, czującnagle nieprzyjemne napięcie.- Nie mam nic przeciwko - dodałapospiesznie.- To zresztą nie mój interes.Zapewne prowadzisz bogateżycie towarzyskie.To dobre miejsce na kolację z dziewczyną.Zwiadczy nie tylko o poziomie, na jakim żyjesz; możesz wykazać sięznajomością win i potraw, błysnąć stylem.SR- Nie mam takich motywacji - zaprzeczył Case.Louis zatrzymał się przy niewielkim okrągłym stoliku w rogusali, przy którym stała kanapa obita ciemnoczerwoną skórą.Na ścianiew odcieniu kawowego brązu wisiało kilka nowoczesnych obrazów.Ciepły blask ocienionej szklanym kloszem świecy odbijał się wkryształowych kieliszkach, wydobywał z półcienia wiaderko zchłodzącą się butelką wina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]