[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chodz, Rachel wyszeptała kobieta głośno. Nie obudz Chaquie.Wzmianka o Chaquie sprawiła, że dopadła mnie rzeczywistość.Nie byłam w łóżku w Nowym Jorku.Byłamw Klasztorze, gdzie jakaś wariatka usiłowała mnie obudzić w środku nocy.Pewnie była jedną z kompletnie obłąka-nych pacjentów i uciekła ze swojego pokoju bez klamek na strychu. Witaj odezwałam się do niej. Wracaj do łóżka.Przyjaznie, acz stanowczo.Miałam nadzieję, że jeszcze zasnę. Jestem nocną pielęgniarką oświadczyła. A ja królewną Znieżką odparłam.W ogóle nie zamierzałam jej słuchać. Chodz, jesteś przy śniadaniu. Dlaczego Chaquie nie jest przy śniadaniu? Słyszałam kiedyś, że z wariatami trzeba logicznie. Bo nie jest w zespole Dona.Słowa zespół Dona" zabrzmiały nieprzyjemnie znajomo w mojej głowie. Jestem.jestem.w zespole Dona? spytałam nagle.Przyszła mi do głowy straszliwa myśl, że może ifaktycznie.Czy ja się wczoraj wieczorem na coś zgadzałam? Tak.Nagle ogarnął mnie wielki smutek.Być może jednak będę musiała wstać. Właśnie zrezygnowałam oznajmiłam z nadzieją.Roześmiała się.W innych okolicznościach mogłabym uznać ten śmiech za przyjazny. Nie możesz zrezygnować odparła. Kto przygotuje śniadanie, jeśli zrezygnujesz? Nie możeszwszystkich zawieść.Byłam zbyt zmęczona, żeby się kłócić.Właściwie byłam zbyt zmęczona, by zrozumieć, co się dzieje, i sięwkurzyć.Przyczepiłam się tylko do jednej myśli.Jeśli nie wstanę, być może ludzie mnie nie polubią.Ale i tak za-mierzałam znalezć tego całego Dona i złożyć rezygnację.Byłam tak zmęczona i zmarznięta, że pewnie pod prysznicem doznałabym szoku.Bałam się włączyć światłoi obudzić Chaquie, bo być może znów zaczęłaby gadać.A więc w ciemnościach włożyłam te same ciuchy, którewieczorem cisnęłam na ziemię.Powlokłam się do łazienki umyć zęby, ale ktoś tam był.Kiedy drżałam na półpiętrze, czekając, aż łazienkasię zwolni, wróciła wariatka z latarką.RLT Wstałaś.Grzeczna dziewczynka powiedziała na mój widok. Przykro mi, że poznałyśmy się w ta-kich okolicznościach.Jestem Monica, jedna z pielęgniarek z nocnej zmiany.Przełożyłam szczotkę do drugiej ręki, żebyśmy mogły uścisnąć sobie dłonie.Monica wydawała się miła isympatyczna.Mamusiowata.Ale nie taka jak moja matka.Drzwi łazienki w końcu się otworzyły i w chmurze wody Blue Stratos wyszedł stamtąd Oliver Stalin.Miałna sobie tylko spodnie i ręczniczek na pulchnym ramieniu.Wyglądał jak w dziewiątym miesiącu ciąży.Jego wielki,nagi, porośnięty siwym włosem brzuch wydawał się żyć własnym życiem.Oliver mrugnął do mnie. Czystość przede wszystkim, co nie? powiedział. Aazienka jest twoja.Po tym, jak bez przekonania ochlapałam się odrobiną wody, zlazłam po schodach.Byłam zdecydowana zna-lezć tego Dona i wyjaśnić mu, że moim smutnym obowiązkiem jest wręczyć mu rezygnację.W chwili, gdy weszłam do przerazliwie wyziębionej kuchni, ruszył ku mnie pulchny, niski facet w średnimwieku.Miał na sobie pulower i znowu odniosłam wrażenie, że przed momentem łyknęłam jakieś halucynogeny.Dyszał ciężko, brakowało mu tchu. Bądz grzeczną dziewczyną mruknął. Ja jestem od kaszanek, zajmiesz się kiełbaskami? Don? spytałam ze zdumieniem. A niby kto? Wydawał się poirytowany.Byłam w kropce.Don był pacjentem, wczoraj widziałam go kilka razy w tłumie brązowych pulowerów.Jakto możliwe, żeby był jednocześnie prowadzącym grupę? Zapytałam go o to.Wyjaśnił mi to, co już wcześniej podejrzewałam.Całkiem jak w klinikach Betty Ford, pacjenci Klasztorusami wykonywali większość obowiązków. Ma nas to nauczyć odpowiedzialności i pracy w grupie oświadczył, przestępując z nogi na nogę. Ajestem przywódcą grupy, bo siedzę tu już od niemal sześciu tygodni. Ile jest grup? chciałam wiedzieć. Cztery odparł. Zniadania, czyli my, obiady, kolacje i odkurzanie.Zaczęłam tłumaczyć, że nie mogę być w jego grupie.%7łe mam alergię na obowiązki domowe, a poza tym nicmi nie dolega.Wiem wszystko, co należy wiedzieć o odpowiedzialności i pracy w grupie.Don jednak szybko miprzerwał. Lepiej bierzmy się do roboty powiedział. Za chwilę wejdą i będą ryczeli, że chcą jeść.Zajmę sięjajkami. Ale. Uważaj na Eamonna, dobra? poprosił niespokojnie. Zjadłby nawet surowy bekon, gdyby wpadł mu w łapy.I po tych słowach pośpiesznie odszedł. To nie fair, że liderzy grupy wyznaczają K%7ł do śniadań! zawołał jeszcze przez ramię. Co to jest K%7ł? wrzasnęłam za nim. Kompulsywny %7łarłok odezwał się stłumiony głos.Odwróciłam się i ujrzałam, że w kuchni jest rów-nież Eamonn.Nie wiedziałam, czemu go dotąd nie zauważyłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]