[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak naprawdę, to Claire tego nie zauważyła aż do tej pory ichociaż trochę ją ten cały widok rozpraszał, po prostu gokompletnie ignorowała, kiedy nieśli ciężkie, bezwładne ciałoOlivera do samochodu i wsadzali do środka obok Ayeshy.Od strony drzwi rozległ się jakiś krzyk i Claire unoszącwzrok, zobaczyła jednego z mężczyzn z sali zabiegowej Eve- o ile można było tak tamto miejsce określić - stojącego przydrzwiach i usiłującego przepchnąć się pomiędzy blokującymije pustymi wózkami.-Wsiadać! - wrzasnęła.Zza pleców pielęgniarza wyłoniła sięwściekła twarz doktor Anderson.- Musimy wiać!Michael uruchomił silnik, a Eve wskoczyła na siedzenie obokniego, więc Claire nie pozostało nic innego, jak tylkowgramolić się na tylne siedzenie, obok dwóch na wpółnagich pogrążonych w śpiączce wampirów.Próbowała sięnad tym nie zastanawiać, nad tymi zimnymi, martwymi zpozoru ciałami, do których musiała się przycisnąć.Eve znów się krztusiła.Musiało ją to mocno męczyć,męczyło też zresztą wszystkich dokoła.Michael wrzucił wsteczny bieg i zaczął cofać samochód w tejsamej chwili, kiedy jeden z pielęgniarzy - który najwyrazniejprzywłaszczył sobie pistolet jednego z powalonychstrażników - strzelił do nich.Strzał roztrzaskał przedniąszybę, która pokryła się ograniczającą widzenie sieciąpęknięć, a w jej środku, na górze, pojawiła się równiutkamała dziurka.Potrwało to moment, zanim zareagowali.Claire sprawdziła, czy skądś nie krwawi, ale pociskprzeleciał przez tył samochodu, nikomu nie robiąc krzywdy.-Nic nie widzę! - wrzasnął Michael.Eve, po ledwie dostrze-galnym wahaniu, wzięła się w garść i zaczęła kopać wprzednią szybę.Jakoś, w całym tym zamieszaniu, udało jejsię zmienić papierowe szpitalne kapcie na parę przydużychmęskich wysokich butów, które teraz przydały jej się, kiedywykopała na zewnątrz całą tę strzaskaną szybę,przerabiając w efekcie ich samochód na niby-kabriolet.-Claire, wywal tę tylną!A to już było trudniejsze, bo nie miała o co się zaprzeć ibrakowało jej miejsca do manewru.Claire pomacała podłogępod stopami i znalazła dziecięcy kij baseballowy -najwyrazniej Amanda miała syna albo córkę w Małej Lidze.Rozwaliła tylną szybę, która wypadła z trzaskiem na maskębagażnika.Nie do końca dokładnie to wyszło, ale Michaelzyskał przynajmniej trochę widoczności.Kij wyśliznął się z ręki Claire, kiedy Michael przyspieszył,cofając, i zsunął się po pochyłości metalu.Spadł zestuknięciem na parking.Michael zakręcił, znów zmienił biegii wyjechał z parkingu z rykiem silnika i najwyższąprędkością, na jaką mógł się zdobyć samochód Amandy.Przyjemny był ten chłodny wiatr i pomógł Claire oczyścićumysł z resztek otępienia i szoku.Z budynku za ich plecaminie dobiegały już strzały, na szczęście.-Dokąd jedziemy? - spytała Claire.Niestety, Michael w tejsamej chwili zadał dokładnie to samo pytanie, co oznaczało,że nikt z nich nie miał żadnych sensownych pomysłów.Atymczasem za nimi, w odległości najwyżej dwóch przecznic,zaczęły migotać światła policyjnego wozu.- Zcigają nas!-Widzę ich - powiedział Michael spiętym głosem.- Ja.Cholera by to!Wdepnął hamulec tak mocno, że Claire - z oczywistychpowodów nieprzypięta pasami - musiała mocno się złapaćoparcia jego siedzenia, żeby nie wylecieć jak z katapultyprzez brakującą przednią szybę.Dwa leżące bezwładnie natylnym siedzeniu wampiry potoczyły się naprzód,przypominając manekiny używane w testach wypadków, asamochód zatoczył się ze swędem palonych opon, a potemz szarpnięciem się zatrzymał.Na drodze stał Shane.Minę miał grozną, dziką i szaloną, ajego oczy pałały tym przerażającym odcieniem złota.Niemiał na sobie koszuli, spodnie podarte i zakrwawione, a podspodem - Claire widziała że cierpi - skaleczenia i sińce.Ale w zasadzie był człowiekiem.Kiedy samochód zatrzymał się zaledwie parę centymetrówod jego ud, Shane zachwiał się, stracił równowagę i ciężkosię podparł na masce obiema dłońmi, bo kolana zaczęły siępod nim uginać.-Shane!-Claire, nie.! - wrzasnął Michael, ale było już za pózno,Claire zdążyła wyskoczyć z samochodu i rzucić się w jegostronę.On mi nie zrobi nic złego, myślała.Nie skrzywdziłmnie do tej pory, to nie skrzywdzi mnie i teraz.I nie skrzywdził.Jego ręce znów miały wygląd normalnych ludzkich rąk,chociaż były pokryte krwią i posiniaczone, a kiedy uniósłgłowię żeby spojrzeć jej w oczy, ta barwa rozpalonego złotazaczęła znikać z jego oczu.-Claire? - odezwał się głosem zlęknionym i zagubionym.Szukałem cię.Amelie też, wyczułem jej krew.Michael otworzył drzwi i wysiadł, obserwując ich.A taknaprawdę, pomyślała Claire, żeby przyjść jej na ratunek, jeślisię to okaże konieczne.Albo żeby ratować Shane a, gdybyto on miał tego potrzebować.Teraz podszedł bliżej i podparłShane a ramieniem, kiedy jej chłopakowi groziło, żekompletnie się już osunie na ziemię.-Hej, bracie, a zamiast tego znalazłeś mnie - powiedziałMichael.- Walczyłeś beze mnie?-Ty nie jesteś.Nie jesteś.Mikey, co u diabła.? - DoShane a dopiero zaczynała docierać waga tego, co zaszło,ale nikt nie miał czasu mu tego teraz wyjaśniać.Za ichplecami zawodziły policyjne syreny.Fakt, te patrolowcepewnie pojadą) prosto pod szpital, ale na pewno w ciąguparu minut zaczną dysponować opisem samochoduAmandy, a wtedy ucieczka z miasta stanie się niemalniemożliwa.-Musimy jechać - powiedziała Claire, a stojącypo drugiej stronie Shane a Michael pokiwał głową.-Pomożemy ci wsiąść do samochodu.Możemy pogadać jużw drodze.-W drodze dokąd? - spytał Shane.- Nie mogę wracać dodomu.Oni są w domu.Claire chciała go o to wypytać, i to bardzo chciała, ale niemieli czasu.Pomogła więc tylko Michaelowi zaciągnąćShane a na tę stronę samochodu, gdzie siedziała Eve.Eveusiadła bliżej siedzenia kierowcy, a Shane owi trafiła się jegozwyczajowa, snajperska pozycja na skraju.Drzwi ledwie się za nimi domknęły.Michael i Claire też wskoczyli do środka i Michael mocnowdepnął pedał gazu, ruszając z piskiem opon, który napewno zwróciłby na nich uwagę, gdyby nie ten piekielnyhałas dobiegający z odległości kilku przecznic.Słońce malowało już niebo krwawą masą czerwieni ipomarańczu.-Hm.Nic ci nie jest? Czy jej nic nie dolega? - zapytałShane, spoglądając na Eve, która dygotała i zrobiła sięzielonkawa na twarzy.-Nic jej nie będzie.Dokąd jedziemy? - zapytała Claire, zcałej siły trzymając się oparcia siedzenia Michaela.-Wynosimy się w diabły z Morganville - powiedział.-Pojedziemy do Blacke.Blacke w stanie Teksas to niewielkie miasteczko (nawet jeślimierzyć je standardami Morganville), leżące w odległościmniej więcej dwóch godzin w linii prostej, lotem wrony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]