[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem, wyrzucajÄ…c z siebie przerywanÄ… nagÅ‚ymi okrzykamilawinÄ™ pozdrowieÅ„, podeszÅ‚a do Lucy.Co za straszna rzecz, biednasignora Stark, spójrzcie na niÄ…, jaka sÅ‚aba i chora, co za nieszczęście.Lucy uÅ›miechnęła siÄ™ sÅ‚abo na ten wybuch; na tyle rozumiaÅ‚a wÅ‚oski.Kobieta i sanitariusz rozpoczÄ™li rozmowÄ™, która najwyrazniej bardzoich pochÅ‚aniaÅ‚a, dopóki nie przerwaÅ‚ jej szczÄ™k dochodzÄ…cy z kuchni. To syn  oznajmiÅ‚a signora  wnosi skÅ‚adane łóżko, un lettopieghevole, dla signora Compitelli, che brava persona.PoÅ›pieszyÅ‚a pomóc mu zagospodarować siÄ™ w salonie.Lucy leżaÅ‚aspokojnie, wpadajÄ…c w drzemkÄ™ i budzÄ…c siÄ™, aż sanitariusz wyjÄ…Å‚ igÅ‚Ä™z jej żyÅ‚y, spakowaÅ‚ swój sprzÄ™t i powiedziaÅ‚: Arrìvederla.Domani, lei starà meglio, non abbia paura obiecaÅ‚. Nie bój siÄ™  powtórzyÅ‚a, kiedy odszedÅ‚, a ona zostaÅ‚a sama wpustym domu.Jednak już siÄ™ nie baÅ‚a.Jak kaktus, który po wielulatach czekania na deszcz odżywa, czuÅ‚a, że jej ciaÅ‚o chciwie wchÅ‚aniażyciodajny pÅ‚yn, a wraz z nim wypeÅ‚nia jÄ… optymizm i nowa siÅ‚a.MiaÅ‚a ochotÄ™ wyÅ‚adować energiÄ™ w jakiÅ› niedorzeczny, gÅ‚upi sposób,jednak kiedy wiedziona tÄ™sknotÄ… za zmysÅ‚owÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… gorÄ…-cego prysznica spróbowaÅ‚a wstać z łóżka, zrozumiaÅ‚a, że jej uniesie-nie jest przedwczesne.Nadwerężona kostka nie udzwignie ciężaru jejciaÅ‚a.MogÅ‚aby skakać przez pokój do Å‚azienki, lecz najpewniej niezdoÅ‚a wrócić.Gdyby Massimo po powrocie zastaÅ‚ jÄ… leżącÄ… na pod-Å‚odze, mógÅ‚by zdecydować, że lepiej bÄ™dzie zabrać jÄ… do szpitala.Nie,uznaÅ‚a, musi zaczekać.PoÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ z powrotem, pozwalajÄ…c, by jejmyÅ›li swobodnie przepÅ‚ywaÅ‚y przez gÅ‚owÄ™, dotykajÄ…c wydarzeÅ„ostatnich kilku dni.W miÄ™kkim, chÅ‚odnym Å›wietle cichego pokojuniedorzeczne zdawaÅ‚y siÄ™ podejrzenia, by ktokolwiek z miejscowychzle jej życzyÅ‚.Wprost przeciwnie, ich gotowość do pomocy na wieść ojej chorobie wskazywaÅ‚a raczej na otwartość i hojność, jakich trudnobyÅ‚oby siÄ™ spodziewać po obcych.Massimo, zwÅ‚aszcza Massimo,który tak siÄ™ wszystkim zajÄ…Å‚, a teraz gotów byÅ‚ porzucić swojecodzienne, zabiegane życie, dopóki ona nie bÄ™dzie w stanie zmierzyćsiÄ™ ze swoim  jak kiedykolwiek zdoÅ‚a odpÅ‚acić mu za takÄ… życzli-wość? Kiedy nad tym myÅ›laÅ‚a, usÅ‚yszaÅ‚a kroki na schodach.NieprzyszÅ‚o jej na myÅ›l, że nagÅ‚e poruszenie, które odczuÅ‚a, może ozna-czać coÅ› innego niż przypÅ‚yw wdziÄ™cznoÅ›ci, gdyż Massimo natych-miast podszedÅ‚ do jej łóżka. ObudziÅ‚aÅ› siÄ™  stwierdziÅ‚ oczywisty fakt, jak to miaÅ‚ w zwy-czaju. CzujÄ™ siÄ™ o wiele lepiej. Czy czegoÅ› potrzebujesz? GdybyÅ› mógÅ‚ pomóc mi dojść do Å‚azienki  poprosiÅ‚a.ChciaÅ‚abym siÄ™ umyć. Możesz chodzić? Mam ciÄ™ zanieść? SpróbujÄ™ pójść. PomógÅ‚ jej wstać z łóżka.OparÅ‚a siÄ™ na jegoramieniu, idÄ…c drobnym, ostrożnym krokiem.PrzejÅ›cie przez pokójwymagaÅ‚o od niej skupienia caÅ‚ej uwagi.Kiedy dotarli do drzwi,puÅ›ciÅ‚a go i przytrzymujÄ…c siÄ™ framugi, weszÅ‚a do Å›rodka. W porzÄ…dku  powiedziaÅ‚a, gdyż przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej niepewnie. BÄ™dÄ™ tutaj  obiecaÅ‚ i cicho zamknÄ…Å‚ za niÄ… drzwi.PodeszÅ‚a do umywalki i przez chwilÄ™ patrzyÅ‚a na odbicie swojejtwarzy w lustrze; od tak dawna jej nie widziaÅ‚a.Na prawej skronizauważyÅ‚a kilka zadrapaÅ„ biegnÄ…cych w dół policzka, ale oprócz tegowyglÄ…daÅ‚a tak jak poprzednio: blada, zmÄ™czona i chora.OdkrÄ™ciÅ‚awodÄ™ i zaczęła zmywać brud z podrapanych rÄ…k.Z natury byÅ‚awymagajÄ…ca i wolaÅ‚a zająć siÄ™ zabiegami higienicznymi bez czyje-gokolwiek nadzoru.ChciaÅ‚a wziąć prysznic, jednak umycie twarzy,rÄ…k i zÄ™bów tak jÄ… zmÄ™czyÅ‚o, że zrezygnowaÅ‚a z tego pomysÅ‚u.WÅ‚azience nie znalazÅ‚a gÄ…bki ani rÄ™cznika do mycia, wiÄ™c zrzuciÅ‚aubranie i postaraÅ‚a siÄ™ umyć, jak mogÅ‚a, z pomocÄ… kostki mydÅ‚a ibidetu.PozbyÅ‚a siÄ™ nieprzyjemnej podpaski, zastÄ™pujÄ…c jÄ… przywie- zionym tamponem.Od razu poprawiÅ‚o siÄ™ jej samopoczucie.W koÅ„cuznów wÅ‚ożyÅ‚a piżamÄ™, wrzuciÅ‚a bieliznÄ™ do torebki z praniem iotworzyÅ‚a drzwi.Massimo przyniósÅ‚ sobie drewniane krzesÅ‚o isiedziaÅ‚, czekajÄ…c na niÄ… cierpliwie. DziÄ™kujÄ™  powiedziaÅ‚a.WstaÅ‚ bez sÅ‚owa i podaÅ‚ jej ramiÄ™.OczywiÅ›cie to on jÄ… rozebraÅ‚,wiedziaÅ‚a o tym.ZnalazÅ‚ jÄ… nieprzytomnÄ…, rozgorÄ…czkowanÄ…, prze-moczonÄ…, brudnÄ… i pokrwawionÄ…, w jakiÅ› sposób przyniósÅ‚ jÄ… domieszkania, zmieniÅ‚ ubranie i wezwaÅ‚ lekarza.WyobraziÅ‚a sobie jegostarania, konsternacjÄ™ i obrzydzenie.RozdzieraÅ‚o jÄ… pragnieniedowiedzenia siÄ™ o najgorszym i lÄ™k przed tÄ… wiedzÄ….Ujęła go mocnopod ramiÄ™, koncentrujÄ…c siÄ™ na swych żaÅ‚osnych, drobnych, drżącychkrokach.Aóżko wydawaÅ‚o siÄ™ znajdować kilometry dalej.W koÅ„cujednak do niego dotarÅ‚a.SpaÅ‚a i budziÅ‚a siÄ™, lecz teraz znajdowaÅ‚a siÄ™ w Å›wiecie rozpo-znawalnym, nie czuÅ‚a wiÄ™c zmieszania i przerażenia.MassimoprzyniósÅ‚ jej rosół z jajkiem i siedziaÅ‚ przy niej, kiedy jadÅ‚a. Bardzo mi smakowaÅ‚o  powiedziaÅ‚a, podajÄ…c mu pustÄ… miskÄ™. JesteÅ› dla mnie tak dobry. Musisz przestać być wdziÄ™czna  odparÅ‚, zabierajÄ…c talerz.Osunęła siÄ™ z powrotem na poduszki i staraÅ‚a zrozumieć to zdanie,lecz nie potrafiÅ‚a.Zamroczona wdziÄ™cznoÅ›ciÄ… zapadÅ‚a w gÅ‚Ä™boki sen.Tym razem po obudzeniu usÅ‚yszaÅ‚a jego gÅ‚os z kuchni.MówiÅ‚ coÅ›szybko. Telefon go denerwuje  pomyÅ›laÅ‚a.ChwilÄ™ pózniej prze-staÅ‚a rozmyÅ›lać.Potem siedziaÅ‚ przy stoliku w jej pokoju, tyÅ‚em doniej, pracujÄ…c przy lampie, otoczony stosami poukÅ‚adanych papierów.W pokoju panowaÅ‚ mrok, jeÅ›li nie liczyć Å›wiatÅ‚a taniej lampki i tak niedocierajÄ…cego do wszystkich kÄ…tów.Massimo wyglÄ…daÅ‚ jak Å›rednio-wieczny mnich w swojej celi, piszÄ…cy przy Å›wiecy.W jego wypro-stowanych plecach i pochylonej gÅ‚owie byÅ‚o coÅ›, co przywodziÅ‚o namyÅ›l pustelnika i fanatyka.Lucy obserwowaÅ‚a go w milczeniu, apotem znów zasnęła.Rano obudziÅ‚a siÄ™ ożywiona.SÅ‚yszaÅ‚a go z kuchni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl