[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zero postanowił wykorzystać okazję i zadać parę pytań.Może uda mu się zmazać ten wyrozumiałyuśmiech z twarzy przeora. Mam tylko chwilę. Leon spojrzał na zegarek, zgasił silnik, wysiadł.Ruszył w stronę bramyi odciągnął skobel wielkości deski podłogowej. Mieszkał ojciec w klasztorze, kiedy Kownacki sprawował tu urząd przeora? Witczak złapał sięna myśli, że mógłby zabrać się z Leonem do najbliższego kiosku. Nie.Byłem wtedy w Warszawie, w seminarium odpowiedział mnich, otwierając skrzydła bramyi odsłaniając widok na starobrodzką ulicę. Ale poznał go ojciec nie odpuszczał Witczak. Jaki był? Jak to mówią, charakterny. Leon wrócił do swojego wozu.Zero krok w krok za nim. Ostryzawodnik, że odpowiem językiem młodzieży.Doskonały menedżer.Zamknie pan za mną? Tak.Czyli konfliktowy? Jak cholera. Leon znów przekręcił kluczyk w stacyjce, zamknął drzwi, odkręcił szybę.Zero oparł się o samochód, nie pozwalając przeorowi odjechać. Ktoś z obecnych w klasztorze darł z nim koty? spytał poważnym tonem. Oczywiście odparł Leon beztrosko, zbyt beztrosko zdaniem Witczaka. Wszyscy.Ale też wszyscyprzy nim korzystali.Nasi dzisiejsi dobroczyńcy to efekt jego zabiegów.Witczak, zrezygnowany, ponieważ nie udało mu się przebić przez maskę, za którą ukrył się przeor,odsunął się od wozu, dając mu odjechać. Ciemna strona księżyca zakończył filozoficznie. Tak.Każdy ma swoją. Leon zakręcił okno, dodał gazu i wyjechał ostrożnie na Warszawską.Witczak poszedł zamknąć bramę, zapominając o papierosach.Cynę z płytkiego snu obudził alarm ustawiony w programie stworzonym przez Generała.Zmyślne dziełopolicyjnego programisty miało wbudowany sygnalizator uruchamiający się, kiedy śledzony obiekt podłuższym czasie bezczynności zmieniał stację bazową.Ostatni raz Agnieszka sprawdzała okno aplikacjiprzed zaśnięciem, tuż przed pierwszą.Wiedziała, że podejrzany przebywa na Kole, w jednym z osiedlidzielnicy Wola.Poprzednie noce spędzał na Rakowcu.Te dane powinny niedługo pozwolićna identyfikację osoby posługującej się telefonem.Zadzwoniła do Młodego, umówili się, że tym razem Adrian podjedzie na Konstancińską i odbierzeCynę spod jej domu.Po półgodzinie, w czasie której czerwony punkt przemieścił się z Rakowcaw okolice Pawińskiego, Mączka dał sygnał komórką.Przeczuwając, że coś się szykuje, pędzili przezmiasto na sygnale, który wyłączyli dopiero dwie przecznice przed Archiwalną.Do bramy prosektoriumpodjechali z wyłączonymi światłami, zaparkowali. Idę sprawdzić, co się dzieje oświadczyła Agnieszka, nie zostawiając pola na dyskusję. A ja? spytał Mączka mimo jej zdecydowanego tonu. Grzej silnik.Na wszelki wielki.Przez uchyloną bramę dostała się na teren i po podjezdzie zeszła do słabo oświetlonego, niskiegobudynku, do którego wchodziło się z poziomu przyziemia.Odruchowo zajrzała przez rozświetlonebladym światłem okna, nic jednak nie mogła dostrzec przez matową szybę.Szarpnęła za klamkęoszklonych drzwi okazały się zamknięte.Przeszła do znajdującego się po lewej stronie wjazdudo garażu, czy raczej podjazdu dla samochodów.Minęła szeroką wnękę i stojącego w niej staregocitroena, nacisnęła klamkę, szerokie drzwi ustąpiły.Znalazła się na korytarzu prowadzącym z jednej strony do wejścia, z drugiej do sal prosektoryjnychi chłodni.Pod ścianą stały dwa stalowe stoły na kółkach, prawdopodobnie służące do przewożenia ciał.Jarzeniowe światło, cóż, nadawało ścianom trupi kolor.Wokół panowały spokój i cisza.Gdzieś w tleusłyszała cykanie zegara i mocno ściszone radio.Wyjęła z kabury glocka i ściskając go, ruszyła wzdłużściany w prawą stronę, w kierunku okienka recepcji, skąd dochodziły odgłosy nocnej audycji stacjiEvergreeny.Zbliżając się, zauważyła zarys postaci siedzącej nieruchomo na krześle, z odchylonąbezwładnie głową i rozwartymi ustami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]