[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy na jegoramieniu wylądowała czyjaś dłoń, jedynie lata doświadczenia powstrzymały go przedwydaniem z siebie okrzyku.Odwrócił się, dobywając miecza, i dopiero po chwili zorientował się, że widzi przedsobą Hereka.- Przepraszam - powiedział cicho marszałek.Cyrus zmusił się do spokojniejszego oddechu.- Co ty tutaj robisz, człowieku?Dokładnie w taki sposób Cyrus przemawiał do niego w dawniejszych czasach.Herek,na co dzień oschły i poważny, uśmiechnął się.- Nie mogłem cię zostawić.- Wydałem ci rozkaz.- Zignorowałem go.Jestem chyba starszym oficerem? No dobrze, dlaczego tutajjesteśmy?- Paladyni.Juno i Adongo.Chronili Lauryn, swoją powiązaną.Musimy ich uratować.- Skąd?- Chyba ze strażnicy.- A skąd o tym wiemy? - szepnął Herek, rozglądając się czujnie dookoła.- Orlac mi powiedział.Herek przez chwilę w milczeniu rozważał te słowa.- Dlaczego twój odwieczny wróg miałby przekazywać ci przydatne informacje?Cyrus pokręcił głową.- Nie wiem.Próbowałem rozważyć, czy można mu zaufać, kiedy mnie wystraszyłeś.- I?- Nie podjąłem jeszcze decyzji.Hela jest bezpieczna?Herek rzucił swojemu byłemu przełożonemu szelmowskie spojrzenie.Na szczęściedla Cyrusa było zbyt ciemno, by przyjaciel dostrzegł jego gniew na samego siebie, że wpierwszej kolejności zapytał o Helę, a nie o Sarel.- Królowa Sarel jest teraz w ukryciu.Twoja Hela jest z nią - odpowiedział Herek.- To nie jest moja Hela.Herek wzruszył ramionami.- Kobiety są bezpieczne i chronione przez starszych członków rady.Lauryn równieżjest bezpieczna w porcie.Cyrus przeniósł spojrzenie ze szczeniaka, który wszedł do ogrodu, na kucającego przynim żołnierza.- Chciałeś powiedzieć na Kruku , który jest w tej chwili w drodze do Kyrakavii?Herek westchnął.- Nikt nie odpłynie bez ciebie.- Do diabła, Herek, wydałem rozkazy! - syknął Cyrus.- Już ci powiedziałem.Zignorowałem je.A teraz wyciągnijmy stamtąd tych ludzi iwróćmy wszyscy razem.Cyrus złościł się w milczeniu.- Ponownie zamierzasz skorzystać ze swoich instynktów? - zapytał Herek, pozwalającwykipieć legendarnemu gniewowi Kyta Cyrusa.Na szczęście tak się nie stało.Cyrus podniósł się gwałtownie, a Herek za nim.- Wie, że tu jestem.Jest zbyt bystry.Przekazał mi informację celowo, tak samo, jakoddał nam Lauryn.- Rozumiesz cokolwiek z tego?Cyrus pokręcił głową.- Nie.Ale od chwili, kiedy połączyli się wszyscy paladyni, wiele mi się przypomniało.Pamiętam, że z szaleńcem, z którym walczyliśmy przez stulecia, wiązała się pewnaszlachetność.Kiedy jedno z nas ulegało jego mocy, ustępował.Dawał nam czas, abyśmymogli opłakać straty.Był bezwzględny i dysponował wielką mocą, lecz mimo to potrafiłokazać litość.- I myślisz, że właśnie teraz coś takiego okazuje.wskazując ci, gdzie są nasiprzyjaciele? - zapytał zdumiony Herek.Cyrus wzruszył ramionami.- Nie wiem.Nie potrafię tego wyjaśnić.Zwrócił nam Lauryn.Dlaczego to zrobił?Mógł mnie zabić w mgnieniu oka, ba, mógł zabić nas wszystkich, włącznie z królem.Aletego nie zrobił.To mnie zadziwia.Nigdy nie był przewidywalny, to wiemy na pewno.Aletym razem po prostu zachował się niewytłumaczalnie.- Czy możesz porozmawiać z naszymi przyjaciółmi tak, jak rozmawiałeś zchłopakiem?- Mógłbym, ale boję się, że mógłby nas podsłuchać.- Ale przecież sam wskazał ci drogę.- Wiem.Mam na myśli tego drugiego, o którym mówił.Dorgryla.- No to idzmy już do tej strażnicy, czas nagli.- Tak, chodzmy - przyznał Cyrus.- Nie sądzę, by strażnicy chętnie oddali swoichwięzniów.Jesteś gotów wejść tam z mieczem w ręku, Hereku?- Zawsze jestem gotów, panie - odparł Herek, dobywając broni.*- Muszę do niego pójść - naciskał Rubyn.Gyl potarł oczy.- Zabraniam.Rubyn nie poruszył się, nie zmienił wyrazu twarzy.Po prostu wpatrywał się w króla.- Ty i ja niewiele się różnimy.Obaj długo nie znaliśmy prawdy o naszych ojcach, aleteż obaj poznaliśmy miłość.Król był zaskoczony - nie tylko faktem nagłej zmiany tematu, lecz również tym, żeRubyn zdawał się znać intymne szczegóły.- I? - zapytał ostrożnie.- I tyle - odparł Rubyn.- Muszę iść.Lauryn się obudziła.Myślę, że powinieneś byćprzy niej.- Skąd wiesz? Byłem u niej dosłownie przed chwilą.- Jestem jej bratem, panie.Jesteśmy.połączeni.- Odwrócił się i Gyl ujrzał, jak młodyczłowiek opuszcza statek i pewnym krokiem oddala się w mrok.Zdumiewał go od samegopoczątku.Gyl ruszył w kierunku schodów prowadzących do kajut, ale wcześniej wydał nowyrozkaz Locky emu.- Jestem gotów, kiedy rozkażesz, panie.i kiedy marszałek Herek wróci na mój statek.Bez niego nie odpłynę - odparł kapitan Kruka.Król stwierdził, że przez tę niesubordynację polecą głowy.Jego poczucie niebezpieczeństwa zostało jednak pokonane przez świadomość, że wstarej kapitańskiej kajucie leży młoda kobieta, którą bardzo kochał - i nagle nic innego w tejchwili się nie liczyło, poza tym, że była bezpieczna.Ruszył przed siebie, pokonując po dwa stopnie naraz.*Prawie im się udało.Dotarli niemal do celu bez przelania choć jednej kropli krwi czyogłuszenia kogokolwiek.Cyrus zaczynał nawet wierzyć, że Orlac celowo zwolnił częśćstraży, gdyż bez większego problemu dostali się do strażnicy i zeszli na dół, do cel.- Gdzie się wszyscy podziali? - wyszeptał nerwowo Herek.- Ciesz się, że tak nam się powiodło, i osłaniaj tyły.Dwaj żołnierze przesuwali się ostrożnie, plecami do siebie, wzdłuż krótkiego,ciemnego korytarza.W pobliżu kołysał się żałośnie pojedynczy płomień, lecz naprzeciwległym końcu - gdzie się kierowali - panował mrok.Podeszli do ostatniej celi i zajrzeli do środka, mrugając.Udało im się wychwycićjedynie zarysy leżących ciał.- Adongo?- Kto tam? - zapytał kobiecy głos.Cyrus nie rozpoznał go.Panował w nim strach.- Juno?Rozległo się szuranie i postacie podniosły się.- Kim jesteś? - Tym razem mężczyzna.Ostrożny.- Nie ma tu żadnego Adonga.JestemTitus.Cyrus nie powstrzymał uśmiechu.Tak dobrze znał ten głos.- Mnie nie oszukasz, stary przyjacielu.To ja, Kyt Cyrus.Znałeś mnie jako Cyrusonapaladyna.Spomiędzy krat wysunęły się ręce i Cyrus znalazł się w silnym uścisku, a przedoczami ujrzał śniadą twarz.- Jesteśmy ci winni podziękowania.- Słowa były proste, lecz oczy zdradzałyznaczenie silniejsze emocje.Cyrus również go uściskał.Skinął głową, czując, jakświadomość połączenia się z Adongiem ściska mu gardło.- Zwiatłość znów doprowadziła nasdo siebie.- Tak, ponownie w niebezpiecznej sytuacji - powiedziała drobna kobieta, którapojawiła się obok Adonga.Cyrus uśmiechnął się.- No, takiej Juno to ja nie znałem - przyznał.Roześmiali się, lecz Herek szybko ich uciszył.- Cyrusie, musimy się pospieszyć.- To jest Herek, marszałek Tallinoru.Mam zaszczyt nazywać go swoim przyjacielem.Pomimo zdenerwowania sytuacją, w której się znajdowali, Herek poczuł ukłuciedumy.Skinął grzecznie głową więzniom.- Nie mamy czasu.Klucze?- Tam - wskazała Juno.- Straż więzienna jest w Cypryzji godna pożałowania.Jesteśmy ich pierwszymi więzniami od czasu, kiedy jakaś para stawiła czoła PocałunkowiSrebrnej Dziewicy.Cyrus zmarszczył czoło.- Nie pytaj - powiedział Adongo.Herek przyniósł klucze i otworzył drzwi tak cicho, jak tylko potrafił.- Gdzie są wasi strażnicy? - zapytał.Adongo wzruszył ramionami, a odpowiedziała Juno.- Przed chwilą gdzieś ich wezwano.Nie mamy pojęcia dokąd i dlaczego.- Mamy szczęście - oznajmił Cyrus
[ Pobierz całość w formacie PDF ]