[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skąd wiesz, że to głupie?- Anne, proszę cię.Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew.- A gdybym uważała Mikea za dziwaka? Chciałabyś, żebymci to powiedziała?-Tak, chciałabym.Dlatego powiedziałam ci o skokach w boktwojego byłego.Chyba pamiętasz? Uważasz, że Mike jestdziwakiem?- Nie, Mike jest wspaniały.Ze Stuartem to była zupełnie innasytuacja.Chodziło o coś więcej niż niechęć.Wspierałaś mnie,gdy z nim byłam, chociaż go nie lubiłaś.Pamiętasz? Tamtegowieczoru, gdy z nim zerwałam, siedziałyśmy w tym samymmiejscu.Powiedziałaś wtedy, że nie mówiłaś mi, co o nimmyślisz, bo wolałaś, żebym miała po swojej stronie kogoś, ktobędzie mnie pilnował.Tego właśnie potrzebuję, Sarah.Kogoś,kto stanie po mojej stronie.Sarah uśmiechnęła się, połechtana.-Jak mogłabym się z tobąkłócić, skoro cytujesz moje własne słowa?- Mówisz poważnie?- Raczej tak.Ale naprawdę się martwię, Anne.Wiem, żebyłaś zdołowana i zagubiona, ale rzucanie się w związek zpierwszym facetem, którego spotkałaś na swojej drodze, nierozwiąże twoich problemów.Ała.- Wiem, że tak to właśnie wygląda, Sarah, ale tak nie jest.Poczekaj, aż go poznasz, dobra? Jest inny niż faceci, z którymisię dotąd spotykałam.Chyba nie dowierzała.- Jak to?- Choćby z jednego powodu.Nie ma czarnych włosów iniebieskich oczu.- To chyba jakiś postęp.Mów dalej.-No nie wiem.Czuję, że.po raz pierwszy jestem z kimś, zkim naprawdę mogę się zaprzyjaznić.On chyba czuje to samo.-Zaprzyjaznić? - spytała sarkastycznie.- Właśnie tak.To naprawdę świetny facet, Sarah.Chybamam wielkie szczęście.- Sięgnęłam do kieszeni po pierścioneki obrączkę.- Zobacz, co od niego dostałam.Dotknęła pierścionka z niebieskim kamieniem.Jej mina byłaprzeciwieństwem mojej, gdy oglądałam jej pierścionekzaręczynowy.- Czy on na pewno różni się od facetów, z którymi dotądbyłaś?- Na pewno.Sama zobaczysz.- Trudno mi będzie to zaakceptować.- Wiem.To wspaniałe, że się o mnie martwisz.Ale daj muszansę, zanim go osądzisz, dobrze?- Postaram się, ale powiedz mi: naprawdę myślisz, że gokochasz?Jack stanął w drzwiach baru, mając Mike'a za plecami.Gdyzobaczyłam jego świeżo ogolony podbródek nad kołnierzemznoszonej kurtki, poczułam przypływ ciepła.Pomachałam im.Po drodze zorientowali się, że idą do tegosamego stolika.Przedstawili się i uścisnęli sobie dłonie.Prostemęskie powitanie.- Sarah, przedstawiam ci Jacka Harmera.Zlustrowała go i zmarszczyła czoło.- Cześć, Jack.- Bardzo mi miło, Sarah.- Uśmiechnął się najszerzej, jakpotrafił.Odrobinę zmiękła.Jack usiadł obok mnie, a Mike obok Sarah.Zamówili popiwie.Patrzyliśmy na siebie skrępowani.- Wiesz, Mike? Anne i Jack pobrali się w Meksyku.Mike niewiedział, gdzie oczy podziać.-Aha.-Nie obrażę się, jeśli stwierdzisz, że to przerażające, Mike.Sarah zareagowała tak samo.Uśmiechnął się.- Dzięki.Nie byłem pewien, jak zareagować.- Chyba powinieneś być w ciężkim szoku - mruknęła Sarah.- To jednak lepsze wieści niż o bombardowaniu w Bag-dadzie, co? - wtrącił Jack.- Nie byłabym taka pewna.- Znów zmarszczyła czoło.- Takitekst świetnie się nadaje na zakończenie rozmowy, prawda? Nowiesz, możesz w dowolnym momencie rzucić: wyszłam wMeksyku za obcego faceta", i cisza jak makiem zasiałgwarantowana.- Ja sądziłem, że to świetne na początek rozmowy.Pomyśl otej całej paplaninie, gdy coś podobnego robi jakaś gwiazdka.-Znów posłał jej szeroki uśmiech, ale tym razem nic tym niezdziałał.- Anne nie jest żadną gwiazdką, ty też nie.- To prawda.A ty nie leżysz nieprzytomna w kałuży własnejkrwi.- Nie rozumiem.- Nie było tu żadnych wybuchów.Ani trwałych okaleczeń.- Pas.- Sarah odwróciła się do mnie.- Jest warunkowoprzyjęty.Mike stuknął kuflem o kufel Jacka.- Aatwo się wykpiłeś, stary.Jack upił duży łyk piwa.- Odnoszę inne wrażenie.-Powinieneś zobaczyć, jak rozprawia się z ludzmi w sądzie.- Wyobrażam sobie.- Zamówimy coś? - spytałam.Teraz, gdy napięcie już opadło,zaczynało mi burczeć w brzuchu.Wszyscy się zgodzili.Przywołaliśmy kelnerkę i złożyliśmyzamówienie.- Jack, może mi opowiesz, jak przekonałeś moją najlepsząprzyjaciółkę, by za ciebie wyszła?Zerknął w moją stronę.Moje spojrzenie mówiło: ostrze-gałam, że tak będzie".Po jego twarzy przebiegł złowieszczy uśmieszek.- Tak właściwie to był jej pomysł.Wieczorem w łazience myliśmy razem zęby.- Jedno starcie za nami, trzy przed nami - powiedziałam zeszczoteczką w ustach.- Trzy?- William.Mój brat.Rodzice.- Nie możemy się spotkać z twoim bratem i rodzicamijednocześnie?- Zobaczymy.A jak u ciebie? Kiedy masz zamiar powiedziećswoim?Jack splunął do umywalki.- Jak wiesz, nie muszę tego oznajmiać rodzicom, a mójnajlepszy przyjaciel bawi się teraz w sześciomiesięczną ody-seję dookoła świata.A o czymś takim nie informuje się chybaw e-mailu.- A ten facet, o którym mi opowiadałeś? Twój wydawca?- Nie jesteśmy ze sobą tak blisko.- Wydawało mi się, że zastąpił ci ojca.- O ile zastępowanie ojca polega na słownym dręczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]