[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił ją do- Tym razem mają rację, Gareth, nie mogę ci na to pozwolić!siebie.Nikt nie musiał się wysilać, by usłyszeć odpowiedz, gdyż- Nigdy jeszcze nie musiałem stawić czoła tylu przeszkodom,Gareth przemówił donośnym barytonem:zanim sprowadziłem niewiastę do mej sypialni! Czy chowasz- Ukradła mojego ogiera i oddała go innemu mężczyznie!w zanadrzu jeszcze jakieś niespodzianki? Może pod łożemNawet Blaine drgnął i cofnął się odruchowo, wstrząśniętyukrywa się papież?ohydą jej występku.W tłumie rozległy się oskarżycielskieMarlys przykucnęła na końcu korytarza, jak kamienna chimerapomruki i okrzyki.Alise uśmiechnęła się z satysfakcją.Blainezdobiąca mury średniowiecznych budowli.Spomiędzy gęstwinyjednak ukląkł na jedno kolano u stóp Roweny i ujął spętanekruczych włosów wyzierała twarz blada jak płótno, a głos utraciłnadgarstki.zwykłą pewność siebie.- Prześliczna damo, powiedz, że to nieprawda! Przecież341340TERESA MEDEIROSWYGRANA~ Muszę się z tobą rozmówić, Gareth - powiedziała.nośną.Nie potrafię znalezć lekarstwa.Jedyny sposób, jakiKoniuszkami palców lekko musnął obojczyk Roweny.znam, to wciąż brać dawkę, aż oczyszczę duszę z twego uroku.- Pózniej.albo zginę!- Nie, teraz!Rowena odchyliła głowę.Azy płynęły jej strumieniem poOczy Roweny zajaśniały błękitem, jak niebo rozświetlonepoliczkach.południowym słońcem.Zaśmiała się z wymuszoną beztroską:- Czego ode mnie chcesz, Gareth? Mam krzyczeć tak głośno,- Jeśli chcesz go prosić o łaskę dla mnie, oszczędz sobieby mnie usłyszeli na dole? Mam upaść na kolana i błagać o litość?trudu.Blaine umie obracać językiem sto razy lepiej od ciebie,- Upaść na kolana.? Niezła propozycja, przynajmniej naa przecież jego błagalne przemowy rozbiły się o mur obojętności.początek!Tuszę, iż potrzeba czegoś więcej niż kilku rozczulających fraOdwrócił ją do siebie i szorstko przycisnął do drzwi, natarzesów, by ugłaskać zranioną dumę twego brata.czywymi wargami miażdżąc jej wargi.Ruchliwy język podsycił- Co masz na myśli? Na przykład złożenie w ofierze czyjegośpłomień żądzy, który wciąż tlił się w głębi jej duszy.Jegożycia? - syknęła Marlys.pieszczoty kryły w sobie gwałtowność, która ostrzegła Rowenę- Czarujący pomysł! - wtrącił Gareth uprzejmie.o bliskiej obłędu sile jego pragnienia.Wsunął kolano międzyMarlys skoczyła na równe nogi i pomknęła w kierunkujej nogi i rozsunął je, wydając jej kobiecość na pastwę szorstkiejschodów.Gareth ruszył naprzód i niebawem znalezli się w kompieszczoty palców, wciąż obciągniętych jezdziecką rękawicą.nacie o masywnych dębowych drzwiach.Przesunął żelaznyGrzbietem dłoni przyciskał strzępy sukni do jej ciała, aż śliskirygiel i sypialnia zamieniła się w fortecę.Oszołomiona Rowenaaksamit ocierający się o skórę rękawicy zaczął ją parzyć, jakbyzostała przy drzwiach, podczas gdy Gareth podszedł do okna.zapłonął ogniem jego przemożnej woli.Brał ją w posiadanieW nieziemskim świetle księżyca dziewczynie wydało się, żeniemal absolutne, aż zadygotała i zaczęła się wić w nieopisanejzamienił się w woskowy posąg.udręce.Wtedy objął ją ramieniem, nie odrywając drugiej dłoni- Jakże wzruszająco twoi przyjaciele ujmują się za tobą, prawda?od wilgotnej tkaniny między jej udami, i zaniósł na posłanie.- Niestety bezowocnie.-mruknęła.Serce skoczyło jej w pierPołożył ją na plecach i przesunął tak, że jej biodra wystawałysi, gdy ujrzała na łożu skłębione prześcieradła.Wolałaby raczej,poza krawędz łoża, a nogi zwisały bezwolnie po obu stronachżeby ją zabił od razu, niż rzucił na to posłanie, na którym niejego muskularnych ud.Zciągnął przez głowę tunikę, odsłaniającdalej jak zeszłej nocy wylegiwała się lady Alise.Okręciła sięciemny meszek porastający tors.Splunął z pogardą.na pięcie i ze zdławionym jękiem przycisnęła czoło do drzwi.- Jesteś równie bezwolna jak twój ojciec.Wolisz się oddaćGareth podniósł głowę, jak gdyby żałosny szloch trafił go prostomężczyznie, który cię nienawidzi, niż walczyć w swojej obronie!w serce.Podszedł do niej i położył ręce na jej drżących ramionach.Brutalne słowa jak lodowata woda zgasiły płomienie jejZłowrogim dreszczem przejął ją jego gardłowy szept:miłości.Leżała bez ruchu, zraniona do głębi serca okrutnym- Wstydliwość twoja byłaby bardziej wiarygodna, gdybyżądłem niesprawiedliwości.Gareth sięgnął do rzemieni spodni -moje ciało nie pamiętało jeszcze rozwiązłego zapału, z jakimszczęśliwie dla siebie, ponieważ Rowena znienacka wyrzuciłami ulegałaś! Nie mogę spać.Nie mogę jeść.Nie mogę myślećnogi, mierząc w jego pachwinę.Grzbiety jego dłoni stłumiłytrzezwo, gdyż wciąż widzę przed oczami nieproszony obrazsiłę kopnięcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]