[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jess - dodała Eve.Podeszła do kolejnych drzwi i uchyliła je lekko.- Trafiony zatopiony! -Pomachała Luke'owi i weszła do środka.W małym pokoju stało biurko, a na nim komputer.-Założę się, że prowadzą szczegółową ewidencję pacjentowi.Luke znalazł się przy klawiaturze, zanim z jej ust padło ostatnie słowo.- Dokey jest w pokoju dwieście siedem.Sklasyfikowali go jako pacjenta zero.To oznacza, żebył pierwszą ofiarą epidemii.- Znajdz jeszcze pokój Setha.Luke wpisał do wyszukiwarki Schneider, Seth".- Sala A, łóżko szesnaste.Eve musiała stłumić okrzyk, gdy w końcu znalezli się na sali.Wzdłuż ścian i przejśćpomiędzy drewnianymi ławami stały łóżka.Tylu ludzi i wszyscy chorzy.Eve była wdzięcznalosowi za gruby plastik osłaniający jej twarz.Dzięki niemu wszystko to wydawało sięodległe, mniej rzeczywiste.Nie musiała śledzić numerów, aby znalezć łóżko Setha.Od razu zauważyła stojącą przy nimJess.Jej ramiona drżały od wstrzymywanego szlochu.- Tędy - powiedziała Luke'owi, a potem podbiegła do przyjaciółki.- On nawet nie wie, że tu jestem.Nie mogę go przeprosić za to, że tamtego dnia uciekłam -zawołała Jess, gdy Eve otoczyła ją ramionami.Seth patrzył na nie szklanym wzrokiem.Chyba ich nie widział.Czy w ogóle jest przytomny? Jess była tak wstrząśnięta, że nawet niezapytała, skąd wzięli się na sali Eve i Luke.Eve uznała, że widok Setha w tym stanie towięcej niż jej przyjaciółka potrafi znieść.-Wie, że przy nim jesteś - powiedział Luke-Ludzie zawsze to wiedzą, nawet jeśli nie mogą tego okazać.Wie, i to mu pomaga.Luke naprawdę umie pocieszyć drugiego człowieka, pomyślała Eve.Może to dlatego, że jegotata jest pastorem, a Luke dużo czasu spędza, składając z nim wizyty.- Musimy znalezć panaDokeya - przypomniała im delikatnie.- Nie chcę go zostawiać.- zaprotestowała Jess ipołożyła dłoń na piersi Setha.Chłopak rozchylił wargi, jakby chciał coś powiedzieć, ale niezdołał wydać z siebie dzwięku.- Jedyne, co możesz teraz dla niego zrobić to pomóc namodnalezć Amunnica -oznajmił Luke.Jess odetchnęła głęboko.- Masz rację.- Mrugnęła kilka razy, aby odgonić łzy.Nie mogła obetrzeć oczu przez maskęskafandra.Jest w pokoju dwieście siedem - poinformowała przyjaciółkę Eve.Wzięła ją za rękę ipoprowadziła w kierunku schodów.Gdy dotarli na drugie piętro, Luke wyciągnął dłoń.Cofnął się kilka kroków, pociągając zasobą Eve i Jess.-Przed drzwiami pokoju Dokeya stoi strażnik -powiedział cicho.- Ja się tym zajmę - oznajmiła Jess.Eve nie miała nawet szansy, żeby wypytać o jej zamiary.Jess wybiegła na korytarz, krzycząc:- Seth! On umiera! Niech ktoś coś zrobi, - Histeria w jej głosie nie była całkiem udawana.Luke i Eve wycofali się na schody.Jess skoncentrowała na sobie uwagę strażnika i zdołała gonawet nieco odciągnąć od drzwi.Teraz albo nigdy, pomyślała Eve.Podkradła się do drzwi iwśliznęła się do pokoju.Luke zamknął je, gdy tylko przekroczył próg.- O mój Bożę! - szepnęła Eve.- Czy to naprawdę on?- Postać na łóżku w ogóle nie wyglądałajak ich nauczyciel.Nie przypominała nawet człowieka.Eve ostrożnie podeszła do przodu.Dostrzegła nos praktycznie zjedzony przez martwicę i popękane wargi, z których coś sięsączyło.W otwartych ustach widać było obrzmiały, wściekle czerwony język, poznaczonyplamami zgniłej tkanki, która wyglądała jak czarny grzyb.Oczy były zamknięte.Eve podzię-kowała za to losowi.Nie chciała widzieć, co choroba z nimi zrobiła.- Panie Dokey? - Wciąż nie mogła uwierzyć, że to jej nauczyciel.- Proszę pana? -powiedziała głośniej.Bez odpowiedzi!Dotknęła ostrożnie ręki pana Dokeya.Przez rękawicę poczuła, że jego skóra się ślizga.W jejgardle zaczęło coś rosnąć, gdy podniosła okryte materiałem palce do oczu i zauważyła na nichzielono-czarną smugę.Fragment skóry pana Dokey złuszczył się, gdy dotknęła nauczyciela.Rozdział 7Eve spojrzała znów na dłoń pana Dokeya i zauważyła odkrytą białą kość w miejscu, gdzieprzed chwilą złuszczyła się skóra.Usłyszała ciche kwilenie i dopiero po chwili uświadomiłasobie, że dzwięk wydobywa się z jej gardła.Lukę stanął przy niej i chwycił ją za rękę.Poczuła jego ciepło nawet przez dwie warstwyochronnych rękawic i dzięki temu trochę się uspokoiła.- Panie Dokey! - zawołała, - To my, Luke Thompson i Eve Evergold.- Ze szkoły, Słyszy nas pan? - dodał Luke.Powieki nauczyciela zatrzepotały.Na białkach je-go oczu zauważyli czarne, śliskie żyłki.- Dzień dobry, panie Dokey.Jak miło pana widzieć - oznajmiła Eve, zmuszając się dotraktowania go jak człowieka, choć wyglądał jak potwór
[ Pobierz całość w formacie PDF ]