[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chodz - powiedział cicho i zawrócił.Jechała za nim porażona wizją egzekucji.Ludzie, myślała.Czy rodzą się okrutni i potrafią to w sobie zwalczyć, czy też rodzą siędobrzy, z czasem nabywając podłych cech?Znała jednego człowieka, który od urodzenia musiał być dobry i nigdy nie mógł się zmienić.Mattias Meiden, młody medyk o cudownym, życiodajnym spojrzeniu.Miała nadzieję, żeMattias spłodzi dużo dzieci.Czasami przyglądając się podejrzanym typom, wokół którychkręciło się coraz liczniejsze stadko potomstwa, szybko wyrastającego na złodziei i łajdaków,myślała bezbożnie: Cóż za nieprawdopodobne marnotrawstwo boskiego cudu tworzenia! Tonie wy powinniście decydować o kształcie świata!A tacy jak Mattias być może nawet się nie ożenią!Mimo że oddalili się nieco jedną z równoległych ulic, dobiegł do nich jednobrzmiący odgłos,jakby ponad domami przetoczyła się fala westchnień zebranego na rynku tłumu.Jessicazamknęła oczy i załkała.Gdy od domu Ulfeldtów dzielił ich już tylko kwartał, Tancred zeskoczył z konia.- Dalej nie mogę ci towarzyszyć.Jessica wyciągnęła ku niemu ramiona, zsadził ją z konia i nie wypuszczając z objęć,powiedział:- Uważaj na siebie! I, tak jak było umówione, spotkamy się za trzy dni w gospodzie przymoście.Przytuliła się do piersi Tancreda, przyciskając twarz do jego ramienia.Stali tak milcząc, zżalem w sercach, że nie mogą zostać razem.- Tu nie ma żadnych rozkwakanych kaczek - rzuciła Jessica wyrazne wyzwanie.- Nie, i z pewnością tak jest przyjemniej - uśmiechnął się.Czekała.ale kiedy nic więcej się nie wydarzyło, westchnęła, uwolniła się z jego uścisków iwskoczyła na konia.138Tancred dosiadł swego wierzchowca, pożegnał się z nią ceremonialnie, i tak się rozstali.Dopiero trzy ulice dalej zrozumiał jej delikatną aluzję do kaczek.Chciał zawrócić, ale Jessica była już u Ulfeldtów.Przeklinając siebie i swoją głupotę, ruszyłw stronę smutnych koszar.Jessica została serdecznie przyjęta przez bardzo poruszonych domowników.Jej małapodopieczna płakała z radości, a wiele osób z ulgą wzdychało: Nareszcie! Eleonora Sofiawszystkim dawała się we znaki.Leonora Christina, ubrana w butelkowozieloną suknię z jedwabiu, zdobioną złotymikoronkami, była niezwykle wzburzona.- Dostała to, na co zasłużyła - powtarzała, jakby utwierdzając się w tym przekonaniu.- Jejgłowę nadziano na kij, który wbito w ziemię za miastem, a pod nim pogrzebano ciało.Słyszałam też, że Jorgena Waltera wypędzono z kraju.Jak śmieli wmawiać komuś ,że mójdrogi mąż miał coś wspólnego z tą tanią dziwką! Niech Bóg zmiłuje się nad jej duszą -dodała szybko.- Albo że my szykowaliśmy zamach stanu.To były trudne chwile, Jessiko inie zdołałam zatroszczyć się o dzieci tak, jak bym tego chciała.Biedny Corfitz zajmował całąmoją uwagę.Wspaniale, że będziesz mnie mogła odciążyć w opiece nad Eleonorą Sofią.Dziewczynka jest taka sensible.Leonora Christina lubiła używać francuskich słówek.Wyrazne wpływy francuskieuwidaczniały się w całym jej domu.W tej dziedzinie również konkurowała z królową.- Mojego drogiego męża bardzo irytuje teraz płacz dzieci.%7łył przecież pod taką nieznośnąpresją.Corfitz Ulfeldt zamknął się w swoim gabinecie i pozostawał tam jeszcze przez pierwsze dnipobytu Jessiki.Był jeszcze ktoś, kto cieszył się z jej powrotu.Podkuchenna Ella odczuwała tak silnepodniecenie, że z ogromnym trudem skrywała triumfujący uśmiech, który nieustannie cisnąłsię jej na usta.Zaniechała swych trucicielskich zamiarów.Teraz snuła inne plany, których finał miał byćjednakże taki sam: stanie przed Jessiką twarzą w twarz i wygarnie wszystko, co wypełnia jejduszę.- Nemezis - szeptała sobie w duchu.- To będzie nemezis, Jessiko Cross.Ale nadszedł 13 lipca.Ten dzień całkowicie odmienił życie wielu osobom z pałacu Ulfeldtów.W absolutnej tajemnicy król Fryderyk III podpisał przedstawiony mu akt oskarżeniaprzeciwko Corfitzowi Ulfeldtowi, zawierający między innymi zarzut o samowolnym139sprawowaniu urzędu i czerpaniu z niego osobistych korzyści.Ochmistrzowi królestwanieobcy był też nepotyzm - obsadzanie krewniakami i poplecznikami ważnych stanowisk wdziedzinie handlu.Po śmierci Christiana IV Corftz Ulfeldt był właściwie regentem Danii do czasu, gdy pojawiłsię na arenie jego szwagier.Po śmierci starego króla Ulfeldt zamknął się w jego gabinecie iprzejrzał wszystkie papiery, dokument po dokumencie.Podejrzenia w stosunku doochmistrza graniczyły z zarzutem zdrady stanu.Mówiono, że przepisał na siebie większośćrzeczy posiadających wartość.Trudno powiedzieć, jakie w istocie miał plany, ale prawdąbyło, że jako jedyny z członków rady państwa nie złożył podpisu pod dokumentem, w którymogłoszono Fryderyka III królem.Złe języki głosiły, że Leonora Christina już przymierzałakoronę.Nie wiadomo, czy to prawda, z pewnością jednak takie pragnienia nie były jej obce.Obydwoje zawsze pociągała kariera i władza.W murze, otaczającym tajemnicę o oskarżeniach wnoszonych przez króla przeciwkoochmistrzowi królestwa, powstał jednak wyłom.14 lipca, w dniu, w którym Jessica miałaspotkać Tancreda w gospodzie, cały dom Ulfeldtów stanął na głowie.W szalonym pędziepakowano wszystko, co się dało.Leonora Christina krzycząc wydawała rozkazy służbie,starała się być jednocześnie wszędzie, sprawdzała, czy dzieci są odpowiednio ubrane,zapewniała męża, że potraktowano go niesprawiedliwie, i pilnowała wszystkiego.Z CorfitzaUlfeldta pożytek był niewielki; przerażony, łapał się tylko za głowę i jęczał.Jessica była zrozpaczona.Nie mogła spotkać się z Tancredem a tak bardzo na to czekała.Miał stawić się w umówionym miejscu dopiero za kilka godzin, a cała rodzina wraz z częściąsłużby, w tym także Jessica, gotowa już była do ucieczki.Tylko szybki wyjazd mógł ocalićUlfeldta przed utratą czci, jeżeli nie głowy.Podejrzenia w stosunku do niego okazały się uzasadnione.Był jednak na tyle przewidujący,że umieścił dość pieniędzy, należących właściwie do państwa, w Niderlandach.Jessica wiedziała o tym niewiele.Otrzymała tylko informację, że przenoszą się za granicę.Kiedy wreszcie mogła niezauważenie wymknąć się na moment, nabazgrała kilka słów naskrawku papieru i wybiegła na tylny dziedziniec.Obok wozu zaprzężonego w wołu stał tamhandlarz drzewem.Dziewczyna powiedziała jednym tchem:- Idzcie za kilka godzin do gospody przy porcie, tej na rogu, w głębi zatoki, i oddajcie listnajpiękniejszemu młodzieńcowi, jakiego tam zobaczycie.Zapytajcie, czy nazywa sięTancred Paladin.Tu macie talara za fatygę.Talar dla handlarza drzewem stanowił spory majątek.Skinął więc głową i obiecał spełnić jejprośbę.- I ani słowa nikomu - szepnęła i pospiesznie wbiegła do domu.140Tancred siedział już dobrą chwilę w gospodzie Pod Aosiem , znanej z wyśmienitego jadła,kiedy podszedł do niego jakiś człowiek.- Czy wy, panie, jesteście Tancred Palladium?- Paladin.Tak, to ja.- Mam list do pana od pewnej młodej panienki.- Dziękuję.Mężczyzna nadal nie odchodził.Tancred wyciągnął talara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]