[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No, co takiego? Od kogo? powoli, ale natychmiast zapytał mrużąc oczy od światła.Słuchając meldunku oficera Konownicyn rozpieczętował i przeczytał list.Zaledwie przeczytał,spuścił nogi w wełnianych skarpetkach na polepę i zaczął się obuwać.Potem zdjął szlafmycę iprzyczesawszy włosy na skroniach, włożył czapkę. Prędko dojechałeś? Pójdziemy do jego dostojności.Konownicyn natychmiast zrozumiał, żeprzywieziona wiadomość jest bardzo ważna i że nie można zwlekać.Czy to było dobre, czy złe,nie myślał i nie zastanawiał się.To go nie interesowało.Patrzył na całą sprawę wojny nierozumując, nie rezonując, lecz jakoś inaczej.W głębi duszy był głęboko przekonany, żewszystko będzie dobrze, ale że temu wierzyć nie można, a tym bardziej nie można tego mówić,lecz trzeba wykonywać swą pracę.I tę pracę wykonywał, oddając jej wszystkie swoje siły.Piotr Pietrowicz Konownicyn, tak samo jak Dochturow, jedynie jakby dla przyzwoitościwniesiony na listę tak zwanych bohaterów w roku 1812 Bardayów, Rajewskich, Jemołowów,Płatowów, Miłoradowiczów tak samo jak Dochturow miał reputację człowieka o zbytograniczonych zdolnościach i wiedzy i tak samo jak Dochturow nigdy nie układał planów bitew,ale zawsze był tam, gdzie było najtrudniej; od chwili mianowania go dyżurnym generałem spałzawsze przy drzwiach otwartych, nakazując budzić się, gdy przybędzie jakikolwiek wysłannik;w czasie bitwy zawsze był w ogniu.Kutuzow zwracał mu uwagę z tego powodu i bał się gowysyłać, Konownicyn był też, podobnie jak Dochturow, jednym z tych nie zauważonychtrybików, które nie trzeszcząc i nie hałasując stanowią najbardziej istotną część maszyny.Wychodząc z izby w wilgotną, ciemną noc, Konownicyn zachmurzył się, częściowo odwzmagającego się bólu głowy, częściowo pod wpływem przykrej myśli o tym, jak się teraz na tęwiadomość poruszy to całe gniazdo wpływowych sztabowców, a zwłaszcza Bennigsen, będącypo Tarutinie na noże z Kutuzowem, jak będą projektować, sprzeczać się, rozkazywać,odwoływać.I nieprzyjemne mu było to przeczucie, chociaż wiedział, że bez tego się nieobejdzie.Rzeczywiście Toll, do którego Konownicyn wstąpił z nową wieścią, natychmiast zacząłwyłuszczać swoje plany generałowi mieszkającemu z nim, aż zmęczony Konownicyn, słuchającw milczeniu, przypomniał mu, że trzeba iść do jego dostojności.394XVIIKutuzow, jak wszyscy starzy ludzie, mało sypiał w nocy.We dnie często nieoczekiwaniezdrzemnął się, ale nocą, przeważnie nie śpiąc, rozmyślał leżąc na posłaniu ubrany.Tak też leżał iteraz na swym łóżku, opierając ciężką, dużą, oszpeconą głowę na pulchnej ręce, i myślałwpatrując się w ciemność jednym okiem.Od czasu gdy Bennigsen, korespondujący z cesarzem i rozporządzający największymwpływem w sztabie, unikał go, Kutuzow był spokojniejszy, że nie będą go znowu zmuszali, bywraz z wojskiem brał udział w bezcelowych działaniach.Lekcja, jaką otrzymano w bitwie podTarutinem, i dzień, który ją poprzedzał, boleśnie pamiętny Kumzowowi, również powinien byłpodziałać myślał. Powinni zrozumieć, że działając zaczepnie możemy tylko przegrywać.Cierpliwość i czas oto moi wojacy! myślał Kutuzow.Wiedział, że nie trzeba zrywać jabłka, póki jest zielone,samo spadnie, jak dojrzeje, a zrywając niedojrzałe psuje się jabłko i drzewo i zęby cierpną.Wiedział, jako doświadczony myśliwy, że zwierzę jest ranione tak, jak mogły go ranić wszystkierosyjskie siły, ale czy śmiertelnie, czy nie to było jeszcze nie wyjaśnione.Teraz, po kolejnymprzybyciu Lauristona i Berthelemy'ego i według wiadomości od partyzantów, Kutuzow niemalwiedział, że rana jest śmiertelna.Ale potrzebne były jeszcze dowody, należało czekać. Chcą biec obejrzeć, jak zabili.Poczekajcie, zobaczycie.Wciąż manewrowania, wciążnatarcia! myślał. Po co? Byle się tylko odznaczyć! Jakby coś radosnego było w tym, żeby siębić.Niczym dzieci, od których trudno się dowiedzieć, jak wyglądała sprawa, gdyż wszyscy chcądowieść, jak umieją się bić.A przecież teraz nie o to idzie.I jakie wymyślne manewry proponująmi ci wszyscy! Wydaje się im, że jeżeli obmyślili dwa, trzy wypadki (przypomniał sobie oogólnym planie z Petersburga), to obmyślili wszystkie.A wszystkich nie policzy!Nie rozstrzygnięte pytanie, czy śmiertelna, czy też nie, jest rana zadana pod Borodinem,dręczyło Kutuzowa przez cały miesiąc.Z jednej strony Francuzi zajęli Moskwę, z drugiej Kutuzow całą swą istotą niewątpliwie odczuwał, że ten straszliwy cios, który zadał, wraz zcałym rosyjskim narodem wytężając wszystkie swe siły, powinien był być śmiertelny.Ale wkażdym razie niezbędne były dowody i czekał na nie od miesiąca, a im więcej upływało czasu,tym bardziej się niecierpliwił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]