[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnego dnia pięciu kolejnych jedenastolatków znalazło go na boisku i oznajmiło, \e\yczą sobie zwrotu pieniędzy, wszystkich kieszonkowych, które oddali przez ostatni miesiąc,albo pójdą na policję, i Mick Farthing stał się wyjątkowo nieszczęśliwym młodzieńcem.- To był on - mruknęła Mo.- To on to zaczął.Gdyby nie on.sami nigdy by na to niewpadli.To jemu musimy dać nauczkę, wtedy znów zaczną się słuchać.- Komu? - spytał Mick.- Temu, który stale czyta, temu z biblioteki.Nickowi Owensowi.Jemu.Mick przytaknął powoli.- A który to? - spytał.- Poka\ę ci - obiecała Mo.***Nik przywykł do bycia niedostrzeganym, do \ycia w cieniu.Kiedy spojrzenianaturalnie przemykają po tobie, to natychmiast czujesz na sobie czyjś wzrok, i \e inni zerkająw twoją stronę, obserwują.A kiedy ledwie istniejesz w ludzkich umysłach, fakt, \e ktośpokazuje cię komuś i cię śledzi.takie sytuacje zwracają twoją uwagę.Szli za nim ze szkoły, drogą obok kiosku na rogu i przez most kolejowy.Nie śpieszyłsię, pilnując, by śledząca go dwójka, rosły chłopak i jasnowłosa dziewczyna o ostrych rysach,nie zgubiła śladu.Potem skręcił na teren niewielkiego miejscowego kościoła na końcu drogi,z miniaturowym cmentarzem, i zaczekał przy grobie Rodericka Perrsona i jego \onyAmabelli, a tak\e drugiej \ony, Portunii, Zasnęli, by Znów się Zbudzić.- To ty - powiedziała dziewczyna.- Nick Owens.Masz naprawdę przerąbane, NickuOwensie.- Tak naprawdę nazywam się Nik - rzekł Nik i spojrzał na nich.- Przez samo k.A wyjesteście Jekyll i Hyde.- To byłeś ty - ciągnęła dziewczyna.- Ty rozmawiałeś z siódmoklasistami.- Udzielimy ci lekcji.- Mick Farthing uśmiechnął się bez cienia rozbawienia.- Bardzo lubię lekcje - rzekł Nik.- Gdybyście bardziej przykładali się do swoich, niemusielibyście szanta\ować młodszych dzieci i odbierać im kieszonkowego.Mick zmarszczył czoło.- Ju\ nie \yjesz, Owens - rzucił.Nik pokręcił głową i machnął ręką.- Ja nie, ale oni owszem.- Jacy oni? - spytała Mo.- Tutejsi - odparł Nik.- Posłuchajcie, przyprowadziłem was tutaj, \eby dać wamwybór.- Nie przyprowadziłeś nas - wtrącił Mick.- Jesteście tu - przypomniał - chciałem, \ebyście tu trafili.Przyszedłem tu, a wy zamną.To to samo.Mo rozejrzała się nerwowo.- Masz tu przyjaciół?- Obawiam się, \e nie rozumiesz.Obydwoje musicie przestać.Przestańcie sięzachowywać tak, jakby inni się nie liczyli.Przestańcie krzywdzić ludzi.Mo uśmiechnęła się drapie\nie.- Na miłość boską - rzekła do Micka - walnij go.- Dałem wam szansę - rzekł Nik.Rosły chłopak zamachnął się pięścią, ale Nika ju\ tam nie było i jego pięść rąbnęła wbok nagrobka.- Gdzie on się podział? - spytała Mo.Mick klął i potrząsał ręką.Rozejrzała sięzdumiona po pogrą\onym w cieniu cmentarzu.- Był tutaj.Wiesz, \e był.Jej towarzysz nie dysponował zbytnią wyobraznią i nie zamierzał zaczynać myśleć.- Mo\e uciekł? - podsunął.- Nie uciekł.Po prostu ju\ go tu nie ma.- Mo miała wyobraznię; to ona podsuwaławszystkie pomysły.Siedzieli na upiornym cmentarzu, zapadał zmierzch, a jej włosy na karkuzje\yły się nagle.- Coś jest bardzo, bardzo nie tak - mruknęła, po czym dodała wysokim,spanikowanym głosem: - Musimy stąd uciekać.- Znajdę tego dzieciaka - oznajmił Mick Farthing.- Pobiję go tak, \e nie wstanie.śołądek Mo ścisnął się nagle, cienie wokół nich jakby się poruszały.- Mick - powiedziała - boję się.Strach jest zarazliwy, potrafi się udzielić.Czasami wystarczy, by ktoś powiedział, \esię boi, i strach staje się prawdziwy.Mo była przera\ona i teraz Mick tak\e.Nie odpowiedział, po prostu puścił się biegiem.Mo pędziła tu\ za nim.A gdy takbiegli w stronę swego świata, na ulicy zapalały się latarnie, zamieniając zmierzch w noc, acienie w plamy ciemności, w których wszystko mogło się czaić.Biegli tak, dopóki nie dotarli do domu Micka.Weszli do środka i zapalili wszystkieświatła.Mo zadzwoniła do swojej mamy i niemal płacząc, za\ądała, by ta przyjechała po nią izawiozła ją do domu, bo tej nocy nie wyjdzie sama na dwór.Nik z zadowoleniem odprowadził ich wzrokiem.- Bardzo dobrze, mój drogi - powiedziała stojąca za nim wysoka kobieta w bieli.-Najpierw bardzo ładne Zniknięcie.A potem Strach.- Dziękuję - odparł Nik.- Nie próbowałem dotąd Strachu na \ywych.To znaczyznałem teorię, ale.No có\.- Zadziałało jak złoto - rzuciła radośnie.- Jestem Amabella Persson.- Nik.Nikt Owens.- śywy chłopiec? Z wielkiego cmentarza na wzgórzu? Naprawdę?- Uhm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]