[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuł się zdumiony - i upokorzony - gdy przypomniał sobie, zjaką arogancją zało\ył, \e wystarczy ją uwieść, by podporządkowałasię jego woli.Jedynym powodem, dla którego kochała się z nimtamtej nocy, była chęć uwolnienia się od okropnych wspomnień,jakie obudził w niej tłum na Place de Carrousel.Zapewne z tegosamego powodu poddała się jego namiętnym uściskom podczasucieczki z ogarniętego zamieszkami teatru.Dokonał spustoszenia w jej \yciu, a w ramach pokuty mógł zrobićtylko jedną, niewielką rzecz: upewnić się, \e Andreville nigdy się niedowie o nocy, którą Margot spędziła w jego łó\ku.Nawet najbardziejwyrozumiały mę\czyzna nie byłby szczęśliwy, gdyby odkrył, \ekochanka go zdradziła, a Rafę nie chciał być powodem kłótni międzyMargot i jej wybrankiem.Ju\ i tak za bardzo ją zranił.Cieszył się, \e tamtej nocy zrobił wszystko, co mógł, by nie zaszław cią\ę.Teraz, gdy wojna się skończyła, mo\e będzie chciałazało\yć rodzinę, a trudno byłoby jej wyjaśnić AndrevilIe'owi, jakimcudem urodziła ciemnowłose dziecko.Rafę zamknął oczy i oparł głowę o ścianę.To zakrawa na ironię,\e pomagając Margot zapomnieć, doznał cudownych uczuć, którychwspomnienie będzie go dręczyło do końca \ycia.Jeśli kiedykolwiekpragnęła się na nim zemścić, to osiągnęła cel.- Jeśli wyjdziemy z tego cało, to czy poślubi pan ją, lordzieRobercie? - spytał zmęczonym głosem.Andreville długo się zastanawiał, zanim odpowiedział.- Oczywiście, zamierzam jeszcze raz poprosić ją o rękę.A przyokazji, proszę nie nazywać mnie lordem Robertem.Ten tytuł jestczęścią innego \ycia, podobnie jak kobieta, która dla pana jestMargot, dla mnie zawsze będzie Maggie.- Więc jak mam się do pana zwracać?- Przyjaciele mówią do mnie Robin.Zatem zostali przyjaciółmi? Rafę nie był tego do końca pewny, aleniewątpliwie wytworzyła się między nimi jakaś więz, zrodzona zszacunku, wspólnego zagro\enia i miłości do tej samej, wyjątkowejkobiety.PAATKI NA WIETRZE 257- A do mnie na ogół Rafę.- Uśmiechnął się lekko.- Właściwienazywam się Rafael, ale jak powiedziała Margot, kiedy jąpoznałem, nadanie mi imienia archanioła było wyjątkowo nie-stosowne.Jego towarzysz niedoli roześmiał się, a w ciszy, która potemzapadła, nie wyczuwało się ju\ napięcia.Hrabia de Varenne chętnie się ze mną zobaczy - zapewnił 01iverNorthwood zniedołę\niałego lokaja w Chanteuil.Słu\ący spojrzał na niego z powątpiewaniem, ale odwrócił się ipokuśtykał w głąb zamku.Northwood cicho ruszył za nim.Niechciał dawać hrabiemu zbyt wiele czasu na zastanowienie.Gdy lokajwszedł do biblioteki, by powiadomić swego pana o przybyciu gościa,Anglik wkroczył za nim.Hrabia siedział za biurkiem zawalonym stertą pokrytych cyframipapierów.Na widok Northwooda zmru\ył oczy.- Czy my się znamy, monsieur?- Oczywiście, comte le Serpent.A mo\e nie powinienem tak siędo pana zwracać w obecności słu\by? - zuchwałym tonem rzekłNorthwood.Chciał, by traktowano go jak bliskiego znajomego, a niewynajętą do pracy, nic nie znaczącą parę rąk, jaką był w przeszłości.Chłodne spojrzenie ciemnych oczu gospodarza nie pozostawiałowątpliwości co do jego to\samości.Po chwili Varenne uśmiechnąłsię wolno i odprawił lokaja.- Nie ma potrzeby martwić się o słu\ących.Tutaj ka\dy, odkucharza po członków mojej małej armii, jest w stosunku do mnielojalny, a wszyscy czekają z niecierpliwością na zmiany we Francji.- Wskazał na krzesło.- Proszę usiąść, monsieur.Widzę, \e pana niedoceniłem.Jak pan się domyślił, kim jestem?- Nosi pan sygnet.Doszedłem, czyj to herb.- Uwa\ając, \epowinien pochwalić się swą zapobiegliwością, dodał: - A przyokazji, zalakowana koperta z listem, w którym wszystko opisałem,PAATKI NA WIETRZE 259znajduje się w rękach kogoś, kto odda ją władzom, gdybym naglezniknął.- Nie ma potrzeby podejmowania takich środków ostro\ności.A ju\ wkrótce nie trzeba będzie dochowywać tajemnicy.- Obrzuciłgościa przenikliwym spojrzeniem.- Rozumiem, \e zrobił pan tak,jak mówiliśmy.- Wszystko poszło zgodnie z planem.Mniej więcej za czterygodziny połowa przebywających w Pary\u dyplomatów pozostanietylko wspomnieniem.- Dobrze się pan spisał, mon petit Anglais, bardzo dobrze.- Zerknął na zegarek.- Przykro mi, \e nie mogę dotrzymać panutowarzystwa, ale dziś jestem bardzo zajęty.Moi \ołnierze muszą byćprzygotowani na wszystko.Zastanawiam się nad sprawami, którymitrzeba się zająć po wybuchu.Będzie tysiąc rzeczy do zrobienia.- Schował zegarek.- Przyszedł pan po swoją nagrodę?- Po części tak.Ale chciałem się te\ upewnić, \e nie zapomni pano mnie, kiedy osiągnie swój cel.- Northwood odprę\ył się.Tenuprzejmy arystokrata budził w nim o wiele mniejszy lęk ni\ zamas-kowany Le Serpent.- Obiecałem, \e nie zapomnę.- Hrabia uśmiechnął się łagodnie.- Ale jak powiedziałem, teraz jestem bardzo zajęty.Mo\e chciałbypan spędzić parę godzin z hrabiną Janos?Northwood przeciągnął lubie\nie językiem po dolnej wardze.- Miałem nadzieję, \e będzie ją pan tu miał.Mogę ją zobaczyć?- Jeśli ma pan ochotę.Jak powiedziałem, dobrze się pan spisał,więc nale\y się panu nagroda.Proszę za mną.Varenne poprowadził swego gościa schodami na górę, a potemzakurzonym korytarzem do drzwi z pociemniałymi złoceniami.Wyjąłz kieszeni klucz i podał go Northwoodowi.- Niech pan nigdy nie zostawia otwartych drzwi.To podstępnadziwka, a nie chciałbym, \eby mi uciekła.Palce Northwooda zacisnęły się po\ądliwie na kluczu.Długoczekał na tę chwilę.- Będzie ze mną zbyt zajęta, \eby narobić kłopotu.- Niech pan się dobrze bawi, ale proszę nie wyrządzić jej zbyt du\ejkrzywdy.Sam chcę spróbować jej wdzięków, kiedy znajdę trochę czasu.Kiwnąwszy ze zrozumieniem głową, Northwood przekręcił kluczw zaniku.260 MARY Jo PUTNEYUwugodzinne czekanie w domu madame Daudet, a\ stara damasię obudzi, było irytujące, ale pokojówka za \adne skarby nie chciałazakłócić spokoju swojej pani.Helenę ogarniało coraz większezniecierpliwienie.Poza znalezieniem ksią\ki z rysunkiem trzygłowegowę\a, jakiego miała w herbie rodzina d'Aguste, nie mogła ju\ niczrobić, tylko się martwić.Szkoda, \e nie zapytały o ten herbwcześniej, ale wtedy była to tylko jedna z wielu mo\liwości.Wreszcie madame Daudet wstała i zeszła powitać swego gościa.Spowita w czarne koronki dama wydawała się bardzo krucha, ale jejuścisk wcią\ był silny, a twarz zachowała ślady dawnej urody.- Co mogę dla ciebie zrobić, dziecko? Czy twoja piękna jasno-włosa przyjaciółka te\ tu jest?- Nie, madame, jestem tutaj, poniewa\ martwię się o nią - odparłaHelenę.- Hrabina Janos i paru innych przyjaciół zniknęło bez śladu,a ja wiem tylko tyle, \e mo\e być w to zamieszany d'Aguste.Mo\emi pani coś powiedzieć o tej rodzinie?Stara dama zacisnęła usta.- Niewiele jest do powiedzenia, poniewa\ ród d'Aguste wygasłjakieś pięćdziesiąt lat temu.Rozczarowanie Helenę było tak gorzkie, \e niemal odczuła jefizycznie.- Co się wtedy wydarzyło? - spytała rozpaczliwie.- Niech sobie przypomnę.- Madame Daudet zadumała się.-Ostatnią z rodu była Pauline.Wyszła za mą\ za hrabiego deVarenne i potem nikt ju\ nie u\ywał nazwiska d'Aguste
[ Pobierz całość w formacie PDF ]