[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Al! - Carolyn nagle spoważniała i wbiła wzrok w Cole a.- To znaczy.że ona.- Carolyn machnęła rękąw stronę drugiego końca stołu, a w głowie gwałtownie kojarzyły jej się strzępki informacji o Alu z listówCole a - jest tamtym.- Nie była w stanie dokończyć.Pani Darvey z obawą, ale nie oparła się chęci zapytania:- To jest ten sam Al, który cię.poparzył? - Przypomniały jej się bowiem w tym momencie wszystkiehistorie, z których zaśmiewała się cała rodzina.Braegar zdębiał, opadł na krzesło i również sięgnął pamięcią do korespondencji od przyjaciela.Przypomniał sobie też, że najmniejsza wzmianka o Alu wywoływała u Roberty ataki furii.Carolyn z kolei utkwiło w pamięci, jak po spotkaniu chłopaka Cole odgrażał się, że któregoś dnia ściągniemu spodnie i złoi siedzenie.Zupełnie oniemiała z wrażenia, patrzyła na Cole a ze zdumieniem.Właściwiewszyscy zamarli w oczekiwaniu na jego odpowiedz.Alaina, spokojna i zadowolona z siebie, usiadła wy-godnie i nic już więcej nie mówiąc, uśmiechała się z lekka.Bardzo była ciekawa, jak on im to wszystkowyjaśni.Cole usiadł i rozejrzał się wokół stołu.- Dokładnie ten sam! - Wyjął cygaro i odgryzł koniec, a tymczasem Darveyowie zastygli w oczekiwaniu.-Alaina przebrała się za chłopca, żeby nie narażać się na zaczepki żołnierzy Unii.Ja wówczas byłem dla niejjednym z niebieskobrzuchych, których trzeba unikać.Zawiozłem chłopca Ala do domu jego wuja i poznałemtam jeszcze tego samego dnia Robertę.Nie zostałem.ech - tu popatrzył na trzymane w ręce cygaro -dopuszczony do tajemnicy.Poznałem ją dopiero po ślubie z Roberta.- Niemożliwe! - wykrzyknął Braegar.- To musiało być straszne! - Carolyn zmarszczyła nos.- W przebraniu chłopca? - Spojrzała przez stół naAlainę, nie mogąc w to uwierzyć.- Biedactwo! - Pełna współczucia Eleanore wstała i podeszła do Alainy.- Po tym wszystkim, co przeszłaś,nie zdziwiłabym się, gdybyś nas nienawidziła.Alaina posłała przez cały stół uśmiech mężowi i z niewinną minką spytała:- Czy Cole opowiadał wam o zdarzeniu w stajni? - Gniewna mina Cole a wywołała u niej jeszcze większerozbawienie.- Jak nurkowaliśmy w korycie? Albo o naszej bójce w kuchni, gdy Dulcie uratowała mnie odlania?- Biedne dziecko! - Eleanore westchnęła i rzuciła Cole owi pełne oburzenia: - Ty bestio!Cole nerwowo włożył do ust cygaro i przypalił je, mocno się zaciągając.Cały czas nie spuszczał oczu zAlainy.Eleanore powachlowała powietrze, żeby odpędzić dym.- Cole u! Doprawdy nie rozumiem, co ty widzisz w tych wstrętnych nałogach!Alaina wstała.Postanowiła, że lepiej się wycofać z wdziękiem, póki to jeszcze możliwe.Zwłaszcza że niebyło kluczy w zamkach, by schronić się bezpiecznie przed obiecanym, jeszcze Alowi, laniem.- Może panie wolałyby raczej przejść do salonu, pozostawiając panów z cygarami i brandy -zaproponowała tonem życzliwej gospodyni.Znalazłszy się już przy drzwiach, Alaina zerknęła przez ramięna Cole a.Wciąż patrzył na nią, a w jego jasnych oczach płonęło coś innego niż gniew.Coś, czego niepotrafiła dokładnie określić.Pan Burr wstał również i przeprosił, wyjaśniając, że następnego dnia musi wcześnie wyjechać.- Zawiadomię cię jak najszybciej, Cole u - obiecał gospodarzowi odprowadzającemu go do drzwi.- Bądzspokojny, zrobię wszystko, żeby dopilnować spraw, o których rozmawialiśmy.- Starszy mężczyznawyciągnął rękę, którą Cole uścisnął serdecznie, i powiedział z entuzjazmem: - Masz tu coś na kształt rodzinyoraz nadzwyczaj uroczą żonę.Z przyjemnością znów przyjadę złożyć sprawozdanie.Prawnik wyszedł i Cole zamknął za nim drzwi.Gdy schodził po schodku z holu, wykrzywił się z bólu, leczwidząc, że obserwuje go czekający przy drzwiach gabinetu Braegar, opanował się i już nic nie okazując, udałsię w jego stronę.W salonie Alaina z trudem nadążała za bezładną paplaniną Eleanore Darvey, gdyż ciągle miała w pamięcidziwnie wyraziste spojrzenie niebieskich oczu.Ostatnio coś za często jej myśli biegły ku Cole owi.Pani Darvey nieprzerwanie podtrzymywała rozmowę.Obawiała się, że bez dalszych wyjaśnień nie będziew stanie wytrwać w swym postanowieniu, by zaakceptować małżeństwo Cole a.Carolyn, zajęta układaniemw głowie szczegółów jego pobytu w Nowym Orleanie tak, by zgadzały się z tym, co usłyszała przy stole,niewiele w rozmowie matce pomagała.Poza szemrzącym głosem Eleanore w całym domu było zupełniecicho.Wtem nagle ciszę przerwał brzęk szkła i potężny ryk Cole a:- Do cholery, człowieku, wystarczy już tego!- Cole u, posłuchaj!- Wynoś się! Wynoś się z mojego domu, zanim wyrzucę cię siłą!Kobiety, słysząc to, doznały wstrząsu.Natychmiast wstały i wyszły na korytarz.Alaina bezradnie zwróciłasię do Milesa, żeby im podał okrycia.Z gabinetu wypadł Braegar z czerwoną twarzą i płonącymi gniewemoczami.Idąc korytarzem, urągał pod nosem:- Przeklęty furiat!Zamilkł raptownie, widząc zafrasowane oczy Alainy.Ujął jej dłoń i wymamrotał jakieś przeprosiny, leczCole dotąd wbijał w niego wściekły wzrok, aż Braegar się od niej odsunął.Ukłonił się więc sztywno, zrobiłw tył zwrot i wymaszerował na dwór.Eleanore patrzyła przez chwilę w zdumieniu na Cole a, po czymwyszła za synem.Równie zmieszana Carolyn wzięła swoją pelerynę od Milesa i odwróciła się do Alainy.Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale rozmyśliła się i taktownie wyszła.Miles zamknął za nimi drzwi.Unikając spojrzenia Alainy, poszedł do salonu poprawić stos w kominku, zanim oddalił się na tył domu.Alaina spojrzała na Cole a pytająco.Chętnie usłyszałaby jakieś wyjaśnienie tak gwałtownego wybuchu, leczon burknął coś niewyraznie, wszedł z powrotem do gabinetu i zatrzasnął drzwi.Alaina uniosła brodę do góry, choć poczuła się tak, jakby otrzymała policzek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]