[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Książę, niestety, przez dłuższy czas był nieobecny - wyjaśnił Jackna użytek Amelii.Grace z trudem przełknęła ślinę.- Chyba po niego pójdę.- Dopiero pani tu weszła.- Niemniej jednak.- Zawezwiemy go - oświadczył Jack.Nie zamierzał pozwolić, byGrace tak łatwo się wymknęła.Nie mówiąc już o tym, że nie mógł siędoczekać chwili, gdy książę zastanie go w towarzystwie zarówno Grace,jak i lady Amelii.Przeszedł przez pokój i pociągnął za sznur od dzwonka.- No i załatwione! - oznajmił.Grace uśmiechnęła się z zakłopotaniem i podeszła do kanapy.- Chyba usiądę.- Ja obok ciebie - oznajmiła natychmiast lady Amelia.Pospieszyła zaGrace i zajęła miejsce obok.Siedziały jedna przy drugiej - sztywno,wyraznie zmieszane.- Co za uroczy obrazek! - oświadczył Jack, korzystając z okazjipodroczenia się z nimi.- Jaka szkoda, że nie mam palety i farb.- Maluje pan, panie Audley? - zainteresowała się lady Amelia.- Niestety, nie.Ale zastanawiam się, czy nie wziąć kilku lekcji.Toszlachetne zamiłowanie, godne dżentelmena, nieprawdaż?- Jak najbardziej.215RSNastąpiła chwila ciszy, po czym lady Amelia szturchnęła dyskretnieprzyjaciółkę.- Pan Audley jest wielkim znawcą sztuki - rzuciła bez zastanowieniaGrace.- W takim razie musi się pan czuć znakomicie w Belgrave -stwierdziła lady Amelia.Jej twarz wyrażała uprzejme zainteresowanie.Jack zastanawiał się,jak długo trwało, zanim wyćwiczyła tę minę do perfekcji.Jako córkahrabiego miała z pewnością liczne obowiązki towarzyskie i taki wyraztwarzy - pogodny i obojętny, choć nie pozbawiony odrobiny ciepła -stanowił z pewnością bardzo użyteczną maskę.- Już się cieszę na oglądanie tych arcydzieł - odparł Jack.- PannaEversleigh zgodziła się zapoznać mnie z tutejszą kolekcją.Lady Amelia odwróciła się do Grace, na ile była w stanie to uczynić,biorąc pod uwagę, że siedziały ciasno jedna przy drugiej.- To bardzo ładnie z twojej strony, Grace.Grace mruknęła coś niewyraznie, co musiało wystarczyć zaodpowiedz.- Zamierzamy wystrzegać się amorków - oznajmił Jack.- Amorków?! - powtórzyła ze zdumieniem lady Amelia.Graceodwróciła wzrok.- Odkryłem, że za nimi nie przepadam.Lady Amelia obrzuciła go dziwnym spojrzeniem: irytacja łączyła sięw nim z niedowierzaniem.- Widzę, że jest pani odmiennego zdania, lady Amelio.216RS- Czy można znalezć w amorkach coś, co budziłoby niechęć? Jackprzycupnął na poręczy kanapy stojącej naprzeciwko.- Nie sądzi pani, że mogą być niebezpieczne?- Te pyzate bobaski?- Wyposażone w morderczą broń - przypomniał jej.- Przecież to nie są prawdziwe strzały.Jack po raz wtóry spróbował wciągnąć Grace do rozmowy.- A pani co o tym myśli, panno Eversleigh?- Rzadko rozmyślam o amorkach! - ucięła.- A jednak dyskutowaliśmy o nich dwukrotnie, pani i ja.- W obu wypadkach to pan poruszył ten temat.Jack zwrócił się dolady Amelii.- W mojej garderobie jest ich zatrzęsienie.Hrabianka odwróciła sięraptownie do swojej przyjaciółki.- Byłaś w jego garderobie?!- Nie razem z nim! - burknęła Grace.- Ale oczywiście widywałamten pokój już wcześniej.Jack uśmiechnął się w duchu, zastanawiając się, czemu tak lubidroczyć się z kobietami.- Bardzo przepraszam - wymamrotała Grace zawstydzona swoimwybuchem.- Panie Audley - zwróciła się do niego stanowczym tonem ladyAmelia.- Słucham, madame?- Czy poczułby się pan bardzo urażony, gdybyśmy we dwie z pannąEversleigh pospacerowały po pokoju?217RS- Ależ skąd - odparł, choć poznał z wyrazu jej twarzy, że samaAmelia uważa takie zachowanie za nieuprzejme.Jackowi jednakbynajmniej to nie przeszkadzało.Jeśli damy chciały wymienić jakieśsekrety, nie zamierzał im przeszkadzać.A poza tym bardzo lubiłobserwować wdzięczne ruchy Grace.- Bardzo jestem panu zobowiązana za tyle wyrozumiałości -oświadczyła lady Amelia, obejmując Grace ramieniem i wraz z niąpodnosząc się z kanapy.- Czuję, że muszę rozprostować nogi, a obawiamsię, że pański sposób chodzenia byłby zbyt szybki i energiczny dla damy.Jak zdołała wypowiedzieć to wierutne kłamstwo, nie dławiąc się przytym, nie miał pojęcia.Ale uśmiechnął się tylko i przyglądał młodympannom, które zgodnym krokiem podeszły do okna, tak daleko od niego,że z całą pewnością nie mógł usłyszeć ich rozmowy.218RS13Grace dostosowała się do kroku Amelii, która -jak tylko znalazły sięw odległym końcu pokoju - zaczęła pospiesznie szeptać o wszystkim, cowydarzyło się tego ranka, o Thomasie potrzebującym jej pomocy, a nakoniec coś o swojej matce.Grace odpowiadała skinieniem głowy, a jej oczy nieustanniezwracały się w stronę drzwi.Thomas mógł się tu zjawić w każdej chwili ichoć nie miała pojęcia, jak mogłaby zapobiec fatalnej w skutkachkonfrontacji, nie potrafiła myśleć o niczym innym.Amelia tymczasem nadal coś szeptała.Grace miała dośćprzytomności umysłu, by pochwycić końcówkę zdania: Proszę cię, niepróbuj mnie powstrzymać!"- Oczywiście że nie - odparła pospiesznie, gdyż z pewnością Ameliawymogła nieco wcześniej podobne przyrzeczenie na Thomasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]