[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maryanne91 bowiem głęboko zapadła mu w serce.Podczas podróży po Europie wysyłał do niej pocztówki.Znajdowałprzyjemność w wybieraniu tej najbardziej odpowiedniej i pisaniu na jej odwrocie, przy kawie wypijanej w jakiejśmałej kafejce.Był to niemal rytuał, żelazny punkt każdego dnia.Co więcej, pulchna czternastolatka, która nienabrała jeszcze typowo kobiecych krągłości, ale miała świetlistą cerę i wijące się włosy, które opadały jej miękko naramiona, oczarowała go.Była jeszcze dzieckiem, a jednak nie była dziecinna - prawdopodobnie dlatego, że musiałaopiekować się matką.To ich łączyło: oboje nie mieli ojców - choć ojciec Maryanne odszedł od rodziny, a jego zmarł.Rozumieli się doskonale.Poza tym Maryanne była tak pełna życia, tak czarująco podekscytowana jegozainteresowaniem nią, taka otwarta.Tak, to o to właśnie chodzi, pomyślał teraz, siedząc na brzegu łóżka w swojejpustej niemal sypialni.To w niej najbardziej pociągało - otwartość.Mówiła wszystko, co przyszło jej na myśl, imówiła to natychmiast, a to, co czuła, natychmiast znajdowało wyraz w mowie jej ciała, w tym jak chodziła, jakporuszała rękami.Była przejrzysta - nie potrafiłaby skłamać, nawet gdyby chciała.Była szczera, prawdziwa, aNicoło, choć niechętnie, musiał w końcu przyznać przed samym sobą, że się w niej zakochał.Tak bardzo chciał znowu ją zobaczyć po powrocie do domu.Podczas spotkania w Monako nie podał jej swojegoadresu, bo wtedy nie wiedział jeszcze, kiedy wróci.Więc wziął adres od niej.On także, gdyby miał być ze sobącałkiem szczery, musiałaby przyznać, że podobała mu się ta tajemniczość i poczucie, że to on kontroluje sytuację, toon wysyła do Maryanne pocztówki z różnych miejsc na świecie, a potem, kiedy będzie już na to gotowy, nagleznowu wkroczy w jej życie.Ale to wszystko w pewnym sensie zwróciło się przeciw niemu.Najpierw próbował się do niej dodzwonić, okazałosię jednak, że numer został odłączony.Spróbował jeszcze raz, sądząc, że zle wystukał cyfry, lecz w słuchawcerozległ się ten sam sygnał.Firma telefoniczna odmówiła podania jakichkolwiek szczegółów.Jej pracownik niechciał nawet potwierdzić, że numer ten był wcześniej zarejestrowany na nazwisko Maryanne, tłumacząc, że jest toinformacja poufna.Potem wysłał list, podając swój numer i adres.88 Napisał, że wrócił do kraju, i prosił, by się z nim skontaktowała.Po tygodniu napisał jeszcze raz, tłumacząc sobie, żepierwszy list pewnie zaginął.Dwa tygodnie pózniej stracił apetyt i dwa kilo wagi, mimo wysiłków podejmowanychprzez matkę.Wysłał telegram za potwierdzeniem odbioru.Dwa dni pózniej telegram wrócił do niego, nieotwarty, zadnotacją  adresat nieznany" na odwrocie.Gdyby Nicolo nie był tak zamknięty w sobie, gdyby nie miał skłonności do wyciągania pochopnych wniosków,może pojechałby z New Jersey do dawnego domu Maryanne, a wtedy może spotkałby któregoś z sąsiadów idowiedział się, że ona i jej matka nagle wyjechały, a do ich drzwi często pukają komornicy.I zdałby sobie sprawę, żemusiały opuścić dom w pośpiechu.Gdyby pojechał tam zaraz po powrocie z podróży albo w ciągu następnychdwóch tygodni, dotarłby tam, jeszcze zanim do domu wprowadziła się inna rodzina, ze swoimi pudłami pełnymirzeczy, plastikowymi samochodzikami i trampoliną.Nowi właściciele zatrudnili profesjonalną firmę, któradokładnie wysprzątała dom, by pozbyć się wszechobecnego zapachu papierosów i kadzidełek, a także sterty listów,która urosła pod drzwiami.I zdałby sobie sprawę, że Maryanne nie dostała jego ostatnich listów, zamiastpodejrzewać, że podała mu fałszywy adres i że wszystkie pocztówki wysyłał w pustkę albo, co gorsza, napośmiewisko innych ludzi.Może nawet znalazłby małą różową karteczkę wyrwaną z notesika i wsuniętą podwycieraczkę, z napisanym na niej pośpiesznie londyńskim adresem i numerem telefonu, złożoną na pół izaadresowaną do niego.Ale nie zrobił tego wszystkiego, więc kartka z adresem wyfrunęła, kiedy z wycieraczki wytrzepywano kurz, a potemktoś ją podniósł i wyrzucił do śmieci.Nicolo nigdy jej nie przeczytał, był więc przekonany, że Maryanne gookłamała.A Nicolo nie znosił kłamców.Bardziej niż kłamców nie znosił tylko tych, którzy się z niego wyśmiewali, więc to, couznał za okrutną drwinę ze strony Maryanne i co zdawało się tak nie pasować do dziewczyny spotkanej na ulicy wMonako, wywołało u niego gorycz i złość.Przebrnął jakoś przez jesień i zimę, cały swój czas poświęcając nauce.Wszkole czuł się kiepsko, nadal nie miał przyjaciół, a nastrój, w jakim się znajdował, nie sprzyjał nawiązywaniukontaktów.93 W czasie wakacji obiecał sobie, że po powrocie do domu spróbuje poszukać znajomych w swoim wieku, z uczelni ispoza niej, to nie miało dla niego znaczenia.Zacznie uprawiać jakiś sport, zapisze się do jakiegoś klubu, zrobiwszystko, by poznać więcej ludzi - takich, którzy dostrzegą w nim kogoś więcej niż tylko ciemnowłosego,szczupłego chłopaka, który zbił fortunę, sprzedając tanie zabawki, przez co wszyscy patrzyli na niego trochępodejrzliwie.Nigdy nie przypuszczał, że sukces może tak skomplikować życie.Myślał, że po prostu odkupi dommatki od banku i wszystko zostanie po staremu, poza tym, że życie będzie trochę wygodniejsze.Bardzo się mylił.Kiedy emocje trochę opadły, matka doszła do wniosku, że nie chce już mieszkać w swoim dawnym domu, że wiążesię z nim zbyt wiele wspomnień, że jest w nim zbyt wiele skrzypiących schodów.Chciała mieszkać w dobrejdzielnicy i mieć chłopca do koszenia trawnika, a nie trzeszczącą drewnianą podłogę i zaniedbany park miejski przykońcu ulicy.Nicolo poszedł więc do agencji obrotu nieruchomościami i upewnił się, jakie są najlepsze dzielnice wmieście, znalazł nowo wybudowany dom w jednej z nich i kupił go.Ale tu spotkało ich to, co Nicolo przerobił jużwcześniej w szkole.Nowi sąsiedzi byli zarozumiali, podejrzliwi i nie przyjmowali z entuzjazmem maltańskichciasteczek, które pani Flores dawała im w prezencie, kiedy się wprowadziła.Nikt nie miał ochoty się z niązaprzyjaznić.A starzy znajomi uznali, że to ona stała się zarozumiała, bo wspięła się wyżej na społecznej drabinie.Już jej nie ufali.Uśmiechali się wprawdzie uprzejmie, kiedy ich odwiedzała, ale traktowali ją tak, jak traktuje sięksiędza albo szefa pana domu.Przestała być jedną z nich.Oboje, ona i Nicolo, byli więc jakby zawieszeni w próżni,wyobcowani i samotni.Mieli tylko siebie.Nicolo w końcu poczuł, że się dusi.Między innymi dlatego właśnie wyjechał, ale kiedy wrócił, wcale nie było lepiej, nic się nie zmieniło - a jeśli nawet,to raczej na gorsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl