[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzieli wtuleni w siebie nawzajem, jakby czerpali od siebie soki witalne.Wprzeciwległym rogu siedział przygarbiony mężczyzna.To była zdecydowanie najstarsza osobaw poczekalni.Mężczyzna miał zwichrzone kępki siwych włosów, oczy zasłonił ogromnymi okula-rami słonecznymi chyba jeszcze z początku lat 80.Jego dłonie były mocno spracowane i pomarsz-czone.Z pewnością nie była to osoba, którą człowiek spodziewałby się zastać w takim miejscu.Obok mnie z rękami skrzyżowanymi na piersiach siedział w niedbałej pozie wychudzony bladychłopak, na oko starszy ode mnie tylko o kilka lat.Na oczy głęboko nasunął kaptur fioletowej blu-zy.Oddychał miarowo.A może spał?Włożyłam do uszu słuchawki.Musiałam odwrócić uwagę.Muzyka rozbrzmiała w mojejgłowie, a ja w wyobrazni zaczęłam odgrywać musical A Chorus Line.Właśnie takiemu zajęciu od-dawałam się podczas długich podróży kolejką albo jako nocny więzień mojej chronicznej bezsenno-ści.Zabrzmiały słowa pierwszej piosenki, a ja nie byłam w stanie dość szybko jej przełączyć.Boże,obyśmy go dostali.Obyśmy go dostali śpiewał zespół.Nie było to do końca życzenie, którego po-trzebowałam w tej właśnie chwili.Przerzuciłam się na bardziej odpowiednich Nędzników i po raz dziesiąty w ciągu ostatniejminuty sprawdziłam wyświetlane numerki.Uparcie tkwiły w miejscu, torturując mnie i śmiejąc misię w twarz za każdym razem, kiedy na nie spojrzałam.Wciąż przyjmowano pacjentów o numerachod 60 do 64.Obrzuciłam wyświetlacz wzrokiem pełnym pogardy i po raz kolejny zmusiłam się,żeby nie patrzeć tym razem tylko po to, żeby z przerażeniem stwierdzić, że czarny tusz na mięto-szonym w mojej spoconej dłoni świstku zaczął się mocno rozmazywać.Gorączkowo odkleiłam good wnętrza dłoni, usiłując uratować litery przed kompletnym rozmazaniem.Nie było tam zbyt wieletreści, ale ten niewielki skrawek krył w sobie wiadomość, która w tej chwili była jedyną rzeczą,któ-ra się dla mnie liczyła.Dane osobowe: Lucy M.Wiek: 16Numer: 68Wygładziłam papierek i rozprostowałam na nodze do wyschnięcia.Jeśli wciąż ściskałabymgo w spoconej dłoni, druk zupełnie by się rozpłynął Marie ostrzegła mnie, że bez tego papierkapracownik społeczny nie poda mi wyniku.Nie było mowy, żebym jeszcze raz miała przechodzićprzez tę całą procedurę oczekiwania, rozmowy i badań tylko po to, żeby otrzymać kolejny świstek.Po dłuższej chwili numerki się zmieniły.Teraz obsługiwano pacjentów o numerach od 65 do68.Nareszcie moja kolej.Poznać prawdęPracownik ustawił nas w małym korytarzyku po kolei według otrzymanych numerków.Pierwszy był starszy pan, za nim młody chłopak, potem kobieta z dziećmi, a na końcu ja.Z gabinetu wyszła ubrana w staromodną garsonkę kobieta z burzą loków na głowie i popro-siła pierwszą osobę.Siedzieli w środku przez nie więcej niż trzy minuty, po czym starszy pan wy-szedł z ulgą wypisaną na twarzy.To samo powtórzyło się z chłopakiem.Kiedy wyszedł, chwyciłgarść darmowych prezerwatyw z pojemnika i napchał sobie nimi kieszenie.Następnie wezwano ko-bietę. Możesz ich popilnować?Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie, że to pytanie było skierowane do mnie. Słucham? powiedziałam. Rzucisz okiem na dzieci?Spojrzałam na dwóch małych chłopców.Jeden miał około czterech lat i z rozłożonymi ręko-ma biegał po korytarzu, udając samolot.Drugi miał może dwa latka i uparcie próbował wydostaćsięze spacerówki.Zajmowanie się nimi było ostatnią rzeczą, którejw tym momencie potrzebowa-łam. Eee& zająknęłam się, usilnie starając się wymyślić przyczynę, dla której nie mogłabympopilnować dzieciaków, ale mózg nie chciał ze mną współpracować. Nie ma sprawy. Zwietnie powiedziała i zniknęła w gabinecie.Kiedy tylko chłopcy zorientowali się, że są sami z obcą osobą, przestali się kręcić i utkwiliwe mnie szeroko otwarte oczy. Cześć powiedziałam, siląc się na fałszywą wesołośćw głosie. Jestem Lucy.A wy?Cisza. Jaki jest wasz ulubiony kolor? Spróbowałam kolejnego pytania, dobrze wiedząc, że niejest ono najmądrzejsze.Nie miałam doświadczenia z dziećmi.Nigdy nie byłam niańką. Gdzie jest moja mama? zapytał starszy chłopiec. Mamusia za chwilę wróci, jak tylko skończy rozmawiaćz panią w tym pokoju. Dlaczego?Hmm. Ta pani ma dla niej pewną wiadomość. Dlaczego?Westchnęłam. Nie mam pojęcia. Czy ty też będziesz rozmawiać z tą panią? Tak. Dlaczego?%7łe też zawsze pakuję się w takie sytuacje. To długa historia. Lubię historie powiedział. To historia dla dorosłych.Chłopczyk zaczął mi się przyglądać. Czy ty jesteś dorosła? Ja&Dobre pytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]