[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będę sama.Ale musi pan przysiąc, że cała sprawa na tym się skończy.Nie chcę pana więcejwidzieć, Crofton.Czy mówię jasno?- Oczywiście.Jeden smok Blade'a wystarczy z nawiązką na spłacenie brakującej części długu paniojca.A ja zniknę z pani życia.Emily spojrzała prosto w jego oczy i zdała sobie sprawę, że to kłamstwo.Crofton zamierzał jąnękać bez końca.Mógł wyssać z niej ostatnią kroplę krwi, a grozba nad Simonem i tak wisiałabynadal.Nigdy nie byłby bezpieczny.- Na razie żegnam panią.- Crofton skłonił głowę z kpiącą galanterią i przeszedł przez pokój, żebydołączyć do Ashbrooka i garstki innych gości.Emily stała przy oknie jeszcze przez minutę czy dwie, głęboko oddychając, żeby dojść do siebie.Potem z determinacją podniosła głowę i wmieszała się w grupkę wymieniającą plotki o Byronie.Kilka minut po jedenastej tego samego wieczoru Simon wytropił Brodericka Faringdona w jednej zkarcianych spelunek.Nadal był wściekły na siebie z powodu niewytłumaczalnego przypływusłabości.Nie mógł uwierzyć we własną decyzję ani pogodzić się z tym, co zamierzał zrobić.Kiedy po południu ten pomysł przyszedł mu do głowy, powiedział sobie, że Emily jakoś udało sięzakazić mu umysł swoimi naiwnymi iluzjami i wiarą w jego nie istniejące bohaterstwo.Przez kilka godzin spierał się sam z sobą, kwestionując swoją normalność, a przy okazjiinteligencję.Miał wreszcie to, czego pragnął przez dwadzieścia trzy lata.Broderick Faringdon stał okrok od samounicestwienia.Nie wolno było teraz pozwolić sobie na słabość.A jednak słabość przyszłaDostrzegł Brodericka przy stoliku w kącie zatłoczonej, gwarnej sali.Siedział sam, najwyrazniejwłaśnie skończył butelkę bordeaux i partię kart.Na widok stojącego przed nim Simona uśmiechnąłsię ironicznie.- Jeszcze za wcześnie na satysfakcję.Blade.Stary ogier nadal ciągnie.Simon spojrzał na swego wroga.Poczuł ogromne zaskoczenie.Według wszelkich reguł ten człowiekpowinien nurzać się teraz w czarnej rozpaczy.- Gratuluję, Faringdon.Nie sprawia pan wrażenia człowieka, który nie jest w stanie spłacić długówhonorowych.- Mam zamiar wykupić wszystkie weksle.Niech pan się o to nie martwi, milordzie.Simon usiadł zastanawiając się, skąd w Faringdonie bierze się tyle pewności siebie, skoro bezwątpienia znajduje się na skraju przepaści.171- Liczę, że ma pan lepsze pomysły, niż oczekiwanie pomoc od córki.- Emily jest dobrą córka.Zawsze mogę na niej polegać.- Faringdon uniósł szklaneczkę porto i wypiłduży łyk.- Nie tym razem.- Zobaczymy.- Broderick zlustrował salę, jakby szukał innych graczy gotowych do gry.Simon przyjrzał mu się uważnie.- Czy to znaczy, że nie interesuje pana transakcja, którą mam zamiar panu zaproponować? - spytałcicho.Głowa Brodericka żwawo się obróciła, niebieskie oczy spojrzały przenikliwie.- Jaka transakcja?- Jestem gotów, pod pewnymi warunkami oczywiście, spłacić pańskie długi.Broderick przypominał teraz psa myśliwskiego, który wywęszył trop królika.- Mój Boże, więc jednak pana przekonała? Wiedziałem, że to zrobi.Udana dziewczyna, zawsze takmówię.Mam z nią dobrze, zupełnie jak z jej matką.- To nie ma nic wspólnego z Emily.Sprawa rozgrywa się między nami.Czy jest panzainteresowany, Faringdon?Broderick uśmiechnął się szeroko.- Pewnie, że tak.Propozycje finansowe zawsze mnie interesują.Co pan oferuje, Blade?- Spłacę pańskie długi, a pan w zamian wyrazi zgodę na przyjęcie posady zarządcy moich dóbr wYorkshire.- Yorkshire! - Broderick zachłysnął się ostatnim łykiem wina.- Hoduję tam konie, a przyszło mi do głowy, że pańskim jedynym niewątpliwym talentem jestświetne oko do tych zwierząt.Musiałby pan dać słowo, że nie wróci do Londynu i nie zacznie zpowrotem grać.- Chyba pan postradał zmysły - parsknął Broderick.- Wysłać mnie do Yorkshire, żebym prowadziłjakąś końską farmę pełną łajna! Jestem światowym człowiekiem, a nie farmerem.Niech pan sięwynosi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]