[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedstawiam pani generała barona vonMufflinga, naszego sprzymierzeńca z Prus, oraz majora wicehrabiegoDerehama.- Uniósł się w siodle, a pozostali oficerowie posłusznie150SMzbliżyli się do Evy.- Panie podpułkowniku McDonnel, panowie.Znacie rozkazy.Trzeba bronić tego miejsca do ostatniej kropli krwi.Wierzę mocno, że podołacie zadaniu.151SMRozdział siedemnastyKsiążę i pruski generał pojechali przodem.Minęli bramę sadu iwyjechali na drogę, która prowadziła do wzgórza.Młodszy zoficerów podjechał do nich i uśmiechnął się radośnie.- Wybrała sobie pani upalny dzień na wizytę, Wasza Wysokość.Eva odpowiedziała mu uśmiechem.- Po ostatniej nocy musicie być wszyscy bardzo przemoknięci izmęczeni, majorze - powiedziała uprzejmie.Dereham wzruszył ramionami.- Nie mam wątpliwości, że przemoczone stopy to najmniejszy znaszych problemów.Eva polubiła go od pierwszego wejrzenia - ze swoimi blondwłosami, niebieskimi oczami i zawadiackim wyrazem twarzystanowił całkowite przeciwieństwo zasępionego Jacka.- Mam nadzieję, że zdołaliście zjeść porządne śniadanie.Francuzismażą szynkę.- My za to mamy czerstwy chleb rozmiękczony wodą.Jeśliwspomnę moim ludziom o szynce, jeszcze zajadlej zapragną dopaśćFrancuzów.- Jestem pewna, że pójdą za panem w ogień, niezależnie odszynki.- Eva mówiła całkiem poważnie.Pod zawadiacką powłoką majorwyglądał na człowieka godnego zaufania.- Przestań flirtować - wyszeptał Jack do jej ucha.- Nie mamzamiaru toczyć o ciebie pojedynków na linii frontu.- Nonsens - odszepnęła natychmiast.W chwili, gdy to mówiła, dojechali do wzgórza i zamarła.Przedsobą ujrzeli mnóstwo żołnierzy sił sprzymierzonych.Młodzimężczyzni byli ubłoceni, brudni, mokrzy, wielu w bandażach, Jadącwzdłuż szeregów, widziała ich twarze, ukryty strach, determinację,ducha walki, i poczuła ucisk w sercu.Jak wielu z nich odejdzie z tegoświata dzisiejszego wieczoru?Patrzyli za nią, gdy ich mijała.Dwóch czy trzech uniosło dłoń w152SMniemym pozdrowieniu albo powitało majora.Nagle z doliny dobiegłich huk wystrzału.Dereham zawrócił konia i popatrzył w dół, tam,skąd przybyli.- W końcu atakują Hougoumont.Książę dodał nam otuchy w lesie,mam nadzieję, że teraz żołnierze zdołają stawić im czoła.- Popędziłkonia.- Jedzmy w górę, Wasza Wysokość, Im szybciej oddali się paniz tego miejsca, tym lepiej.Jack popatrzył na wychudzone, zmęczone konie żołnierzy Zsunąłsię z wałacha i wręczył lejce majorowi.- Jest zmęczony, ale można na nim polegać.- Przesiadł się nawielkiego siwka.- No, ruszaj, leniu, robię ci dziś przysługę.Zabieramcię do Brukseli, do spokojnej, miłej stajni.- Powodzenia.- Dereham zasalutował Evie i podał rękę Jackowi.- Może dzisiejszego wieczoru spotkamy się na przyjęciu wBrukseli.Bóg mi świadkiem, że zasłużyłem.Na bal u księżnej nieudało mi się dotrzeć.- Na bal? - powtórzyła Eva, gdy opuścili majora i oddziały,- Pewnie chodzi o bal u księżnej Richmond - wyjaśnił jej Jack.-Kiedy przyjechałem, w Brukseli świętowano.Pojawił się tam tłumdyplomatów z Kongresu wraz z żonami.Wszędzie odbywały siępikniki, przyjęcia, wieczorki, rauty.Bał w samym środku bitwy niebyłby niczym zaskakującym.Za nim rozległ się odgłos wystrzałów.Eva obejrzała się przezramię, świadoma, że po raz ostatni patrzy na to, jak tworzy sięhistoria.- No, już.- Jack zmusił niechętnego konia do galopu.-Trzymaj się zdaleka od tych kul.- Wasza Książęca Mość, witamy.Eva popatrzyła na kłaniającego się w pas majordomusa, dygającągospodynię, marmurowe podłogi i olbrzymie schody.Wróciła.Wróciła do prawdziwego świata, uprzywilejowanej pozycji,obowiązków i samotności.Z uśmiechem uniosła głowę, wyrecytowała wszystkieobowiązkowe formułki i zerknęła na Jacka, ciekawa jego miny.153SMUjrzała całkowitą obojętność.Trzymał się od niej w przyzwoitejodległości i z kapeluszem w ręce czekał, aż ich gospodarz przebrnieprzez uroczyste powitanie.- Czy Wasza Książęca Mość zechce teraz udać się do swoichpokojów?Z trudem skupiła uwagę na tym, co mówił pan Hatterick.Toznaczy, pan Catterick, naturalnie.Zamożny bankier najwyrazniejnależał do siatki kontaktów, agentów i bezpiecznych domów, zktórych korzystał Jack oraz jego mocodawcy.- Dziękuję, panie Catterick.- Eva obdarzyła go najwspanialszym zeswoich uśmiechów.Nagle zobaczyła, uradowana, że zza zielonychdrzwi na końcu holu wyłonił się Henry.- Henry, nic ci nie jest! Bardzo się o ciebie martwiłam!- Jestem cały i zdrowy, Wasza Wysokość.Bardzo się cieszę, widząctu państwa.Wiedziała pani, że nieopodal toczy się bitwa?- Dziękujemy, Henry - oznajmił Jack z naciskiem.Były to pierwszesłowa, które wypowiedział od chwili, kiedy przywitał się zgospodarzem.- Zauważyliśmy.Czy bagaże Jej Wysokości znajdują się już w jejpokojach?- Tak jest.- Krzaczaste brwi stajennego nieco się zmarszczyły, alepojął aluzję i wycofał się w kąt.- Pójdę teraz na górę - oznajmiła Eva.Gospodyni pośpieszyła kuniej i wskazała ręką na schody.- Dziękuję, pani.?- Greaves, Wasza Książęca Mość.- Proszę pani w zupełności wystarczy.Od dawna jest pani wBrukseli? - Eva starała się toczyć sympatyczną pogawędkę o niczym,żeby uspokoić zdenerwowaną kobietę.Gdy doszły do sypialni,poczuła, że mięśnie jej ramion się rozluzniają.Domyśliła się, że ma tocoś wspólnego z tym, że straciła Jacka z oczu.Wcześniej miaławrażenie, że na wskroś przewierca wzrokiem jej plecy.Sypialnia, przeładowana ozdobami, była bez wątpienianajbardziej reprezentacyjnym pomieszczeniem w całym domu.Kręciło się w niej kilka pokojówek rozpakowujących bagaże i154SMnalewających wody do szaflika, który dostrzegła za ozdobnymparawanem.Eva chciała je wszystkie odesłać, kiedy nagleuprzytomniła sobie, że jest wielką księżną i musi się odpowiedniozachowywać.Popijała gorącą czekoladę, siedząc w szafliku pełnym gorącejwody, a szczebioczące pokojówki biegały w tę i z powrotem zręcznikami, mydłem, szczotką do pleców i pytaniami o suknie ipończochy.Był to tak niezwykły kontrast z dzisiejszym rankiem, żeaż trudny do uwierzenia.- Wygląda na to, że tylko jedna suknia jest odpowiednia, proszępani - oznajmiła pani Greaves.- Najwyrazniej większość bagażuzaginęła.Chodziło o suknię, którą Eva kupiła w Grenoble wraz z Jackiem, ichoć miała prosty krój i fason, nadawała się dla wielkiej księżnej.Przypomniała sobie jego minę u modystki, kiedy desperackousiłował znalezć właściwą odpowiedz na jej pytania dotyczącekapeluszy.Ten jeden jedyny raz wydał się jej zagubiony.Eva poczułapieczenie pod powiekami, więc przycisnęła do nich ręcznik, udając,że odrobina mydła dostała się do jej oczu.- Naprawdę? - zapytała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]