[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najczęściej jednak pan wyskakiwał z powozu wcze-śniej, nim Murzyn spełnił swoją powinność.Wtedy jego czarnoskóra mość Nikodem łypałsrodze białkami i wyszczerzał białe zęby, co mogło oznaczać, że się wstydzi, ale również, żesię cieszy z obrotu rzeczy.Cały ów czarny służbista, choć już Nikodem, miał wszystkiego lat dwanaście.Skąd go pandziedzic wydostał, tego nikt nie wiedział, gdyż była to właśnie tajemnica pana dziedzica.Mówiono, iż czarnucha przywieziono wprost z Afryki, gdzie się urodził w okolicy pełnejświętojańskiego chleba, wśród krokodylów i orangutanów, papug i pieprzojadów.Tak mówilizłośliwi, którzy o to tylko dbają, żeby nawet Murzynowi białą łatkę przypiąć.Dobrzy polscyludzie we dworze polubili Nikodema, gdyż był „usłuchany”, grzeczny, uczynny, choć tam iwiedzieli o nim, że wypala pańskie papierosy za węgłem dworu, a kucharzowi podkrada cu-kier i pcha czarne swoje paluchy w cytrynowe i śmietankowe lody, żeby je po wydobyciu ztychże lodów z murzyńska oblizywać.Wszystko to, co tu o Nikodemie i jego panu powiedziane zostało, nie przetrwało długo.Pan hrabia zanadto często wyjeżdżał z domu z kozaczkami i Murzynkiem.Złośliwi ludzie, októrych obfitości w tamtych stronach była już mowa, twierdzili, że pan hrabia dużo pieniędzyw karty przegrywał.Gdyby nawet nie wierzyć w to, co rozpuszczali złośliwi, to i cóż z tegoza pociecha? Interesy pana hrabiego naprawdę zły obrót wzięły.Rządca źle obsiewał pola izboża rodziły się ponad wyraz liche albo zgoła przepadały, gdyż dziedzic nie pilnował anizasiewu, ani zbioru.Wiedzieli wszyscy, że ekonom wywiercił świdrem dziurę w tylnej ścia-nie spichlerza i długim patykiem wiercąc w otworze wytaczał na zewnątrz do worków czystezboże, nasypane wysoko pod taż ścianą w wewnętrznym spichlerza sąsieku – tylko jedendziedzic o tym nie wiedział.Ekonom robił to tak sprytnie, iż zboża w spichlerzu mało co zo-128stało, a wykradzione sprzedał i pieniądze sobie przywłaszczył pod pozorem, iż miał pensję niewypłaconą za dwa kwartały.Karbowy, patrząc na gospodarkę rządcy i wiedząc o sprawkachekonoma, również, choć podobno z bólem serca, podkradał pana hrabiego.Wreszcie poplątały się wszystkie interesy, zmówili się wszyscy niedobrzy ludzie i dziedzicstracił bardzo szybko swój piękny majątek.Raz w raz przyjeżdżali urzędnicy i zabierali in-wentarz, zboże, konie, krowy, narzędzia, a później piękne obrazy, meble i czarny fortepian.Nie otrzymawszy ani pensji, ani utrzymania, rozeszli się służący fornale, furman z wąsami ikozaczki w szerokich szarawarach.Później odszedł kucharz, ogrodnik i pokojówki.Pan hrabia został sam jeden w pustym i ogołoconym pałacu.Spał na lichym łóżku, któremu pozostawiono.Glinianą miskę do mycia stawiał na ostatnim stołku z kuchni, który terazzaawansował na mebel do sypialnego gabinetu.Na ostatnim zaś stoliczku nie było co stawiaćdo jedzenia, gdyż zagasł ogień w kuchni i nie gotowano już w tym pięknym dworze.Nie opuścił zrujnowanego dziedzica tylko Murzynek imieniem Nikodem.Czyścił po daw-nemu buty i w lot zapalał zapałki, gdy pan hrabia miał jeszcze papierosa i wyjawił zamiarpalenia.Spał przy drzwiach, łypał oczami, wyszczerzał zęby i czekał na rozkazy.Ale pandziedzic niewiele już wydawał rozkazów.Czasami wesoły pan, którego tak powszechnie hrabią zwano, szedł piechotą poprzez ogro-dy, a później miedzami do sąsiedniej chłopskiej wsi i za ostatnie grosze kupował nieco chlebarazowego, sera i masła.Wtedy obadwaj z Nikodemem pożywiali się, wesoło śmiejąc się dosiebie-i wymawiając nieliczne wyrazy francuskie, które Nikodem rozumiał.Murzynek nie opuścił pana hrabiego nie dlatego, żeby go nadmiernie uwielbiał, lecz nie-stety dla prostszej przyczyny.Oto pan nie mógł mu dać pieniędzy na drogę do miasta, skąd gona wieś przywiózł.Nikodem zaś nie-śmiał, nie umiał i nie był w stanie wypowiedzieć prośbyo pieniądze.Nie umiał dbać o siebie i nie bardzo wiedział, co się z panem dzieje.Miał przeciedopiero lat dwanaście i był w tak dalekim, obcym kraju.Patrzał na wszystko osłupiałymioczami, widział, jak droga do pałacu trawą zarasta, jak pan często płacze i ręce łamie w pu-stych pokojach.Aż oto pewnego dnia pan zapowiedział, iż idzie do miasta i że wkrótce z pieniędzmi po-wróci.Ale nie wracał.Nie wracał zaś dzień, drugi, trzeci, czwarty i piąty.Murzynek biegał odokna do okna, wyczekiwał, nasłuchiwał, wypatrywał, tęsknił za panem.Płakał nawet wzorempana.Łzy lały się z jego oczu nawet nie czarne, lecz przezroczyste, jakby był białym czło-wiekiem.A gdy wyjadł ostatnie zimne kartofle i powyskrobywał ostatnie już okruszyny, a nicnie było ani w pustym domu, ani w opuszczonym ogrodzie do spożycia, głód go przynaglił doucieczki.Nikodem wyszedł z pałacu i ruszył w świat szeroki.Bał się iść drogą, więc za wzór panaposzedł poprzez ogród, a później miedzami w pola.Był to koniec czerwca.Już się ślicznie falowały dojrzewające żyta, wąsate jęczmiona i po-złotą okrywać się zaczęła piękna pszenica.Skowronki zanosiły się w górze.Kędyś w tajni-kach zbóż przepiórki nawoływały: „Pójdźcie żąć! Pójdźcie żąć!”Nikodem nie rozumiał, co przepiórki po polsku wykrzykują, ale się śmiał wesoło do tegogłosu wdzięcznego.Ponieważ był bardzo głodny, więc sekretnie przychylał kłosy żyta i wyłu-skiwał ziarna jeszcze niedojrzałe, mlecz miękki po okwitnięciu.Pewnie tak czynili gdzieś tamw Afryce jego przodkowie.Połykał chciwie smaczny młękisz i nie myślał o tym, że zabrnął wnieznane strony.Szedł długo, bo słońce już miało się ku zachodowi.Nie wiedział, gdzie jest iw której stronie został dwór jego pana.Ludzie pracujący w polach spostrzegli czarną kupę, plączącą się między działkami na od-ludnych miedzach.Przerazili się bardzo.Jezu – cosik czarne! Tknęło ich, że to nie jest dobrze.Jak na komen-dę zaczęli krzyczeć:– Diabeł! Diabeł! Diabeł!129Inni, jeszcze bardziej nierozsądni, którzy nigdy na oczy czarnego człowieka nie widzieli,chwycili za kamienie, za bryły ziemi, za kije.Biegli przez zagony z krzykiem jak na wilka:– Oha! Oha!Kilka kamieni i brył ziemi dosięgło Nikodema.Toteż mały wziął nogi za pas.Ale przymu-sowa głodówka już go bardzo osłabiła i nie mógł żwawo uciekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]