[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do koÅ„ca życia nie.Ale kiedy mogÄ™, to sÅ‚użę uprzejmie!SiÄ™gnÄ…Å‚em po halogenowÄ… latarkÄ™.DziÄ™ki swej dÅ‚ugoÅ›ci i wadze stanowiÅ‚a w razieczego - odpukać - rodzaj krótkiej, groznej dla każdej gÅ‚owy, paÅ‚ki.MachnÄ…Å‚em niÄ… odniechcenia.Jacek poderwaÅ‚ siÄ™:- WidzÄ™, że pan siÄ™ zbroi, a ja?ZaÅ›miaÅ‚em siÄ™:- A ty zostaniesz w domu.Masz oszczÄ™dzać swojÄ… nogÄ™, a nie włóczyć siÄ™ powertepach.Jutro ma być w peÅ‚ni sprawna.Ruszamy przecież na wzgórze III!(Tak naprawdÄ™ to wolaÅ‚em trzymać go z daleka od Anki, dziewczyny MikoÅ‚aja.Spokój w zespole to rzecz najważniejsza!)ZamruczaÅ‚ pod nosem coÅ› ponurego i chyba nieco obrazliwego dla mnie, aleposÅ‚usznie wróciÅ‚ na swoje miejsce.WyszliÅ›my z AnkÄ… przed klasztor.Dopiero tu poczuÅ‚em, że pogoda siÄ™ zmieniÅ‚a.Cieniutka warstwa Å›niegu okrywajÄ…cego wzgórza zniknęła, a wysmukÅ‚ymi bukami koÅ‚ysaÅ‚poÅ‚udniowy, wilgotny wiatr.OdetchnÄ…Å‚em peÅ‚nÄ… piersiÄ….- Co pan tak wdycha? - zainteresowaÅ‚a siÄ™ moja towarzyszka.OdwróciÅ‚em siÄ™ nosem ku poÅ‚udniowi:- Mój ukochany zapach.Zapach przedwioÅ›nia.PokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…:- Ja tam nic wyjÄ…tkowego nie czujÄ™.PrzedwioÅ›nie? Szkół wielkich nie koÅ„czyÅ‚am, alewiem, że jest książka %7Å‚eromskiego o takim tytule.Tylko gdzie tu przedwioÅ›nie w Å›rodkuzimy?ZaÅ›miaÅ‚em siÄ™:- W marzeniach, a one czasem sÄ… silniejsze od rzeczywistoÅ›ci!ZapaliÅ‚em latarkÄ™ i ruszyliÅ›my przez plac ku Å›cieżce zbiegajÄ…cej z KlasztornegoWzgórza ku Kadynom.- Ale na tych mÄ™czennikach to siÄ™ pan zna - odezwaÅ‚a siÄ™ po chwili Anka.- Mhm - chrzÄ…knÄ…Å‚em.(MiaÅ‚em siÄ™ przyznać, że o Kadynach naczytaÅ‚em siÄ™ dopiero przed samymprzyjazdem tutaj?)SchodziliÅ›my niżej.I wtedy wydaÅ‚o mi siÄ™, że raz i drugi sÅ‚yszÄ™ z boku Å›cieżki trzaskÅ‚amanej gaÅ‚Ä…zki.Odruchowo poÅ›wieciÅ‚em latarkÄ… w tamtÄ… stronÄ™.Nikogo.ZresztÄ… kto opróczjakiegoÅ› zwariowanego jelenia sika włóczyÅ‚by siÄ™ po buczynie nocÄ…? Chyba że MikoÅ‚ajwróciÅ‚ wczeÅ›niej i sprawdza, jak to dbamy o jego dziewczynÄ™.Ponieważ przypomniaÅ‚ mi siÄ™MikoÅ‚aj, powiedziaÅ‚em:- Aniu, przepraszam, że zapytam, ale czy z Mikim to poważnie?ObruszyÅ‚a siÄ™:- A panu co do tego? Bursztynowa Komnata jestem czy co?ZrobiÅ‚o mi siÄ™ gÅ‚upio:- Nic.Przepraszam raz jeszcze.Podzielam i rozumiem.- CieszÄ™ siÄ™, że pan podziela.Ale wÄ…tpiÄ™, czy rozumie! - doÅ‚ożyÅ‚a mi jeszcze.W niezbyt sympatycznym milczeniu doszliÅ›my do pierwszych domów wioski.- No to może pan już wracać - Anka wyciÄ…gnęła do mnie rÄ™kÄ™ - tu już mnie nikt nienapadnie - zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ ironicznie.Cóż byÅ‚o robić? ZawróciÅ‚em.ZresztÄ… tu już dziewczynie naprawdÄ™ nic nie groziÅ‚o.ROZDZIAA JEDENASTYWALKA Z CZWARTYM " CZY JEST TE%7Å‚ PITY " ZBIR KUKESZKO "ZAGUBIONA OWIECZKA " MDROZCI LAO-TSY " TAJEMNICASPR%7Å‚YNOWCA " ZLADY PODKÓW " OJCIEC LESZEK -SUPERKIEROWCA " PODEJRZLIWY LEKARZWszedÅ‚em miÄ™dzy drzewa.i nagle ogarnÄ…Å‚ mnie lÄ™k przed wznoszÄ…cym siÄ™ nade mnÄ…w ciemnoÅ›ci masywem wzgórza.Irracjonalny lÄ™k nakazujÄ…cy czÅ‚owiekowi od momentuodkrycia ognia gromadzenie siÄ™ w jego Å›wietle.TrzymaÅ‚em w rÄ™ku silnÄ… latarkÄ™, ale używajÄ…cjej wskazywaÅ‚em przeciwnikowi miejsce, w którym siÄ™ znajdujÄ™.Przeciwnik.TamtazÅ‚amana gaÅ‚Ä…zka.Przeciwnik.Któż nim mógÅ‚ być? Batura? To nie w jego stylu.Komujeszcze mogÅ‚em siÄ™ narazić? Bzdura! Ruszać dalej! A może zgasić latarkÄ™, odczekać, aż oczyprzyzwyczajÄ… siÄ™ do ciemnoÅ›ci i ruszyć Å›cieżkÄ… w górÄ™? Cofnąć siÄ™? Nie.JeÅ›li raz siÄ™ cofnÄ™,już zawsze bÄ™dÄ™ siÄ™ cofaÅ‚! Wiem, wiem! Wiktymolog radziÅ‚by cofnąć siÄ™ do Kadyn, przejśćprzez wioskÄ™ do drogi na Klasztorne Wzgórze i tam zaczekać na powracajÄ…cego swymtarpanem ojca Leszka.Ale to wstyd, PaweÅ‚ku, wstyd! Uciekać przed jednym trzaÅ›niÄ™ciemgaÅ‚Ä…zki?ZataczajÄ…c Å›wiatÅ‚em latarki szerokie i szybkie półkola zaczÄ…Å‚em wspinać siÄ™ Å›cieżkÄ….DoszedÅ‚em już do jakiejÅ› jednej trzeciej zbocza, gdy poczuÅ‚em obecność.KtoÅ›jeszcze oprócz mnie znajdowaÅ‚ siÄ™ w srebrzystej kolumnadzie buków!(Nie Å›niÅ‚o siÄ™ jeszcze nikomu o szkoÅ‚ach przetrwania , gdy ojciec uczyÅ‚ mnie czućlas.MiaÅ‚em wtedy osiem, dziewięć lat.MogÅ‚em dopiero wtedy wejść spać do namiotu, gdyprzyniosÅ‚em, po ciemku, bez latarki, wbitÄ… w ziemiÄ™ za dnia gaÅ‚Ä…z, do której byÅ‚ kawaÅ‚ekdrogi przez las.Czasem też ojciec wychodziÅ‚ za mnÄ… i stawaÅ‚ gdzieÅ› nieruchomo poÅ›róddrzew, a ja miaÅ‚em wyczuć jego obecność.Brr! To byÅ‚a szkoÅ‚a! Ale teraz mi siÄ™ przydaÅ‚a!)UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™:- No, zobaczymy, czego mnie tatko nauczyÅ‚!OparÅ‚em siÄ™ plecami o gruby buk i zgasiÅ‚em latarkÄ™.Na moje szczęście wiatr rozegnaÅ‚ ciężkie chmury i czarny mrok lasu zszarzaÅ‚.Pniedrzew staÅ‚y siÄ™ wyrazniejsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]