[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jednak ton jego głosu przeczył zapewnieniu.- Proszę pomyśleć o skandalu i rozpaczy lady Bel-lingham z powodu zniszczenia jej dywanu!Dłużej nie była w stanie się powstrzymywać i jej perlistyśmiech rozszedł się po ogrodzie.Wizja porażonych księżycowąpoświatą adoratorów wydała jej się niesłychanie komiczna.- Nie zieje pani ogniem, panno Carrington? Co za ulga!Nie mam na sobie ani jednego spalonego pióra.- Może pan jakieś przeoczył, wasza lordowska mość?Odpowiedział jej pełen uznania śmiech.Salterne odwrócił sięplecami do oświetlonych okien i poprowadził ją w głąb ogrodu.- A więc to prawda? Nie jest pani zaangażowana uczuciowo? Nie byłem pewien.W modnym towarzystwie panujezwyczaj, według którego dama nie powinna od razu zgadzaćsię na małżeństwo.- Sądził pan, że spełniam wymogi zwyczaju? - Powiedziałato tak kwaśnym tonem, że znów rozśmieszyła księcia.- Przyznaję, że to by mnie zaskoczyło.Jednak nie odpowie-działa pani na moje pytanie.Ogarnęła ją panika.Już od pierwszego spotkania książę wykazywał niesamowitą zdolność czytania jej w myślach.Mogłaskłamać, lecz jaką miała pewność, że jej uwierzy? W romantycznej scenerii oświetlonego księżycem ogrodu, w powietrzuprzesyconym aromatem kwitnącego jaśminu groziło jej niebezpieczeństwo, którego była w pełni świadoma.Nie ośmieliła się spojrzeć na Salternea, ale też nie musiałana niego patrzeć.Jego obraz na zawsze odcisnął się w jej umyśle.Ciemne, niesforne włosy, pociągła, wyrazista twarz, oczy, usta,ładny sposób noszenia głowy, wszystko to znała tak dobrze jakwłasną twarz.Mogła się tylko modlić, żeby się nie domyślił.Przez cienką warstwę jedwabnego szala poczuł, że zaczę-ła drżeć.- Zimno pani?- Trochę - skłamała.- Nie pomyślałem o tym.- Pociągnął ją pod osłonę ogrodowego muru.- Nadal będzie pani unikać odpowiedzi namoje pytanie?- Przecież pan słyszał, co odpowiedziałam kapitanowiLeggattowi.- Ucieszyła się, że jest w stanie panować nadgłosem.- To niestosowne pytanie, wasza łordowska mość.- I nie mój interes? Tu nie mogę się z panią zgodzić.Ponieważ wkrótce mam zostać członkiem pani rodziny, sprawa jaknajbardziej mnie dotyczy.Przypomnienie jego rychłych zaręczyn z Caroline ugodziłoAurelię prosto w serce.Na moment aż zaćmiło ją z zazdrości.- Nie zapomniałam, że ma pan nadzieję ożenić się z mojąsiostrzenicą - oznajmiła chłodno.- Ja natomiast muszę panuprzypomnieć, że nie toleruję wtrącania się w moje sprawy.Je-stem panią na Marram i mogę robić, co zechcę.- Zatem musimy mieć nadzieję, że nie zechce pani zmar-nować sobie życia z jakimś mężczyzną, który nie będzie pani wart.- Uważa pan, że nie potrafię właściwie oceniać ludzi?- Tego nie powiedziałem, ale przypuszczam, że kieruje siępani raczej sercem niż głową.Nie mógł wiedzieć, jak bliski był prawdy.Jakże by nią pogardzał, gdyby się domyślił, że stanowi obiekt jej myśli i marzeń.Nie dała się sprowokować.- Kapitan Leggatt jest młody - powiedziała obojętnie.-Drażnią go ograniczenia wynikające ze służby w regimencieksięcia regenta.Znalazł we mnie wdzięczną słuchaczkę, choćtrudno mi zrozumieć, co powoduje, że mężczyzna rwie sięna pole bitwy.- Brak doświadczenia, madame! Wystarczy wziąć udziałw boju takim jak pod Talaverą, by zrozumieć, że śmierć i chwałanie zawsze idą w parze.- W świetle księżyca dostrzegła, że twarzmu sposępniała.- Większość ma dość, zanim jeszcze zobaczywroga.Na polu walki należy spodziewać się ofiar, ale ciężko tracić przyjaciół, kiedy ranni pozostają bez pomocy.Ukradkiem przyjrzała się jego napiętym rysom.- Czy.czy może spotkał pan pod Talaverą kapitana Elliotta?Drżenie w jej głosie musiało zwrócić jego uwagę, bo spojrzał na nią badawczo.- Toma Elliotta? Był pani znajomym?Przytaknęła skinieniem, bo nie była w stanie się odezwać.- Wellington bardzo go cenił.Wiedziała pani, że ten wielkiczłowiek płakał, kiedy zobaczył listę zabitych? Elliott był ulu-bieńcem całego sztabu generalnego, jego ludzie poszliby zanim w ogień, bez wahania umarliby za niego.Tymczasem toon umarł za nich.Wiedziała pani, że zginął, kiedy próbowałratować swojego sierżanta?Z trudem przełknęła ślinę, bała się, że ucisk w gardle zaraz ją udusi.- Nikt nie chciał mi nic powiedzieć - szepnęła.- Uważali,że szczegóły nie nadają się dla moich uszu.a poza tym niebyliśmy oficjalnie zaręczeni.- Więc to pani była tą kobietą.- Salterne zatrzymał sięi spojrzał jej w twarz.- Elliott miał w sobie wewnętrzną pogodę.Też poznałem to uczucie, ową świadomość, że samemusię kocha i jest się kochanym.Zdarzyło mi się to, więc rozu-miałem jego sekret.Nie powiedział nic więcej, Aurelia zaś nie śmiała przerwaćciszy, jaka między nimi zapadła.Długie lata własnego cierpie-nia mówiły jej, że żadne słowa współczucia nie uśmierzą jegobólu, więc nie należy ich wypowiadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]