[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, że skoÅ„czyÅ‚a czterdziestkÄ™, nic go nie obchodzi.Jej osobastaÅ‚a siÄ™ dla niego już tylko czymÅ› niewygodnym, przeszkodążyciowÄ…, którÄ… jak najrychlej należy usunąć.Po prostueks-żonÄ…, pomyÅ›laÅ‚a z goryczÄ… i lÄ™kiem.I znów jak parÄ™ dnitemu doznaÅ‚a uczucia, że staje siÄ™ coraz mniejsza.Telefon brzÄ™knÄ…Å‚ raz  i zamilkÅ‚.256  JakiÅ› pan na pierwszej linii  zaanonsowaÅ‚a Arlene. Nie podaÅ‚ nazwiska. W porzÄ…dku, odbiorÄ™. Przynajmniej na chwilÄ™zajmÄ™ siÄ™ czym innym, dodaÅ‚a w duchu, podnoszÄ…c sÅ‚uchaw­kÄ™. Lynn Schuster, sÅ‚ucham. Wszystkiego najlepszego  usÅ‚yszaÅ‚a gÅ‚os Marca. Wiem, że spózniÅ‚em siÄ™ z tym parÄ™ dni i że zakazaÅ‚aÅ› midzwonić, ale dziÅ› szczególnie chcÄ™ ci życzyć powodzenia.Mam na myÅ›li dzisiejsze popoÅ‚udnie. DziÄ™kujÄ™  rzuciÅ‚a krótko, czujÄ…c, że nagle napinajÄ…jej siÄ™ wszystkie mięśnie.UÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że jest zÅ‚a, choćjednoczeÅ›nie doskonale zdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że obciążaniego winÄ… za tÄ™ godnÄ… pożaÅ‚owania, odwetowÄ… akcjÄ™ Gary'egojest nie tylko niesÅ‚uszne, lecz i bardzo nie fair.Tyle że o wieleÅ‚atwiej i wygodniej byÅ‚o winić za to ich obu niż siebie.Z tegoteż zdawaÅ‚a sobie sprawÄ™. Bardzo ciÄ™ proszÄ™, zadzwoÅ„ do mnie po tym spot­kaniu.ChciaÅ‚bym wiedzieć, jak poszÅ‚o. JeÅ›li bÄ™dÄ™ mogÅ‚a  odrzekÅ‚a sucho, zamierzajÄ…codÅ‚ożyć sÅ‚uchawkÄ™. Lynn.?Tak? Czy bardzo ciÄ™ zdenerwujÄ™, jeÅ›li powiem, że siÄ™ chybaw tobie zakochaÅ‚em? Nie wiem  powiedziaÅ‚a cicho, czujÄ…c, że brak jejtchu. Lepiej mi tego nie mów.Nie teraz. Dobrze, powiem ci pózniej.ZadzwoÅ„ do mnie!SiedzÄ…c w poczekalni przed gabinetem Renee, staraÅ‚a siÄ™nie myÅ›leć ani o tym, co usÅ‚yszaÅ‚a od Marca, ani o tym, copowie Gary.Wszystko bÄ™dzie dobrze, powtarzaÅ‚a sobiew kółko jak mantrÄ™.Wszystko bÄ™dzie dobrze.Jakby możnabyÅ‚o mieć pewność!Trzeba byÅ‚o posÅ‚uchać Renee. Dlaczego, u licha, chceszwidywać tego Camerona?" spytaÅ‚a już podczas pierwszejrozmowy. Jestem ciekawa". Czego? Jak daleko potra­fisz siÄ™ posunąć? Chcesz do reszty skomplikować sobieżycie?"17 Dobre intencje257 Renee miaÅ‚a racjÄ™.Jednak.czy rzeczywiÅ›cie posunęłamsiÄ™ za daleko? Nie zdążyÅ‚a siÄ™ nad tym zastanowić, bow drzwiach gabinetu ukazaÅ‚a siÄ™ Renee.SprawiaÅ‚a wrażeniegotowej do akcji, choć może troszeczkÄ™ zmÄ™czonej. Chodz, Lynn.Przepraszam, że musiaÅ‚aÅ› czekać.Zaraz po wejÅ›ciu do znanego już gabinetu Lynn jakzawsze usiadÅ‚a po  zÅ‚ej" stronie biurka, na którym jakzwykle kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ sterty papierów.Renee podeszÅ‚a do okna. Aadny dzieÅ„  powiedziaÅ‚a wesoÅ‚o, wyglÄ…dajÄ…c nawielki dziedziniec. Nie zauważyÅ‚am. Zdenerwowana? Czym siÄ™ tu denerwować? Tym, że mnie wykoÅ„czÄ…?Wielkie rzeczy!  ponuro zakpiÅ‚a Lynn.Renee zaczęła siÄ™ Å›miać. CoÅ› ci opowiem.To podobno autentyczna historyjka,choć ja osobiÅ›cie w to wÄ…tpiÄ™.Lynn nerwowo zmieniÅ‚a pozycjÄ™: nie byÅ‚a w nastroju dosÅ‚uchania budujÄ…cych historyjek, Renee jednak, nie czekajÄ…cna jej zgodÄ™, rozpoczęła już swojÄ… opowieść: No wiÄ™c tak: do kancelarii pewnego prawnika wcho­dzi para starych klientów.Oboje sÄ… dobrze po dziewięć-dziesiÄ…tce i komunikujÄ… mu, wyobraz sobie, że postanowilisiÄ™ rozwieść.Adwokat wytrzeszcza oczy: zwariowali czy co?Rozwodzić siÄ™, stojÄ…c nad grobem? Przeżyli z sobÄ… przecieżsiedemdziesiÄ…t lat! Czy coÅ› siÄ™ staÅ‚o? pyta tych paÅ„stwa.JakieÅ› nieporozumienie? Nie, mówi na to sÄ™dziwa dama, myod dawna chcieliÅ›my siÄ™ rozwieść, ale rozumie pan, dzieci.MusieliÅ›my czekać, aż poumierajÄ….Renee skoÅ„czyÅ‚a  i zapadÅ‚a cisza.Lynn nawet niedrgnęła powieka. To byÅ‚ dowcip  wyjaÅ›niÅ‚a Renee. PróbowaÅ‚amciÄ™ rozÅ›mieszyć, rozumiesz?Lynn zdobyÅ‚a siÄ™ na wÄ…tÅ‚y uÅ›miech. DziÅ› to chyba niemożliwe  mruknęła przeprasza­jÄ…co, bezwiednie mnÄ…c faÅ‚dy beżowej spódnicy. PrzestaÅ„ siÄ™ martwić.Już ci mówiÅ‚am, że wygrać tÄ™sprawÄ™ to dla mnie tyle co zjeść czekoladkÄ™.A skoro mowa258 o jedzeniu: nie jesteÅ› przypadkiem gÅ‚odna? Nie? To możenapijesz siÄ™ kawy? Zwietnie.Marilyn Renee wcisnęła guzikin ter komu  bÄ…dz tak miÅ‚a i przynieÅ› dwie kawy.JakÄ…pijesz? CzarnÄ…. JednÄ… czarnÄ…, a dla mnie z podwójnÄ… Å›mietankÄ…i cukrem.Nie denerwuj siÄ™, dziewczyno, obiecujÄ™ ci, że bÄ™dziedobrze.Kiedy po paru minutach sekretarka przyniosÅ‚a kawÄ™,Lynn, odbierajÄ…c z jej rÄ…k filiżankÄ™, zobaczyÅ‚a w koszu naÅ›mieci mnóstwo papierków po czekoladkach.No tak, stÄ…d taprzenoÅ›nia. OstrzegaÅ‚aÅ› mnie od poczÄ…tku, żebym nie robiÅ‚apewnych rzeczy  powiedziaÅ‚a z minÄ… winowajczyni. To­bie nie można niczego zarzucić. DziÄ™ki Bogu i za to!  Renee najwyrazniej robiÅ‚awszystko, by choć trochÄ™ jÄ… rozweselić.UznajÄ…c, że tyleprzynajmniej winna jest swojej prawniczce, Lynn wykrzesaÅ‚az siebie coÅ› na ksztaÅ‚t uÅ›miechu. SpeÅ‚niÅ‚o siÄ™ wszystko, co przepowiedziaÅ‚aÅ›. Co na przykÅ‚ad? Na przykÅ‚ad to, że diabli wezmÄ… przyzwoitÄ… ofertÄ™rozwodowÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl