[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ash odpalił silnik i znowuwyjechał na ulicę, kierując się w stronę mojego domu.Cisza aż świszczała w uszach.Chybapierwszy raz, od kiedy byliśmy razem, wszyscy byli naprawdę cicho.Ash był zły, nie miałam co do tego żadnych wątpliwości, Gabe, jak to Gabe, trudnobyło go wyczud, a Curtis całkowicie odpłynął w zamyślenie, marszcząc przy tym czoło.Terazjuż mnie nie obchodziło, czy chcą o tym rozmawiad, czy nie, po prostu musiałam do tegowrócid:- Sam nie może tam zostad.Jest bardzo ranny.- Czemu właściwie ci tak na nim zależy?  ofuknął mnie Gabe. Chciał ci roztrzaskadwszystkie kości, a to co z ciebie zostanie zabrad Bóg wie gdzie.- Nie był sobą.Nie wiem co to było, ale to na pewno nie był Sam.On jest w porządku.- Jak cholera  mruknął Ash i dobrze było wiedzied, że przynamniej w tym się zgadza zGabrielem.- Nie możemy go tam zostawid  wycedziłam przez zęby.- Wrócimy tam z Gabem, jak zostawimy ciebie i Curtisa w domach  powiedział miAsh, posyłając mi spojrzenie w lusterku. Sprawdzimy, co z nim i czy ktoś go znalazł.Apotem będziemy monitorowad czy ten sukinsyn komuś o nas powie.- Nie był sobą  powtórzyłam uparcie. Uwierzcie mi! Curtis, powiedz im!456 Wyrwałam Curtisa z jakiegoś bardzo głębokiego zamyślenia.Tak głębokiego, że ażmnie to zaniepokoiło.Znowu odzywała się moja wyostrzona intuicja?- Tak, wydaje mi się, że był w jakiegoś rodzaju hipnozie, transie, opętaniu.Nie jestempewien.Nie wiem też, ile to będzie trwało i jak będzie się zachowywał jak się obudzi.Myślę,że musimy bardzo uważad.Jeżeli komuś o nas powie, to jest szansa, że nikt mu nie uwierzy,ale na dziesięciu niedowiarków zawsze znajdzie się przynajmniej jeden, który będzie chciał tosprawdzid.- Powinniśmy stąd wyjechad?  spytał Ash całkowicie poważnie, na co wszelkie koloryuciekły z mojej twarzy.- To by było bardzo trudne  ze zmęczeniem przyznał Curtis.Nie wiem, skąd towiedziałam, ale czułam, że coś mu bardzo nie daje teraz spokoju.Coś, czego nie było, zanimzobaczył nawiedzonego Sama.- Nie ma takiej możliwości  rzuciłam, zanim zaczęli na ten temat dyskutowad. Nieucieknę z domu, mój wujek by tego nie zniósł.Jeżeli będziecie chcieli odejśd, to beze mnie.Ash ponownie spojrzał na mnie w lusterku.- W takim razie postanowione.Zostajemy.Dopóki nie zalała mnie balsamiczna ilośd dzikiej ulgi, to nawet nie wiedziałam, jakjestem przerażona perspektywą utraty ich.W tak krótkim czasie całkowicie się od nichuzależniłam i nie potrafiłam sobie nawet wyobrazid, że nie byłoby ich już obok.- Ale co to było, do diabła?  wybuchnął Gabe, podczas gdy Ash już zatrzymywał sięna moim podjezdzie.Ale jakoś nie spieszyło mi się do domu, bo to przy nich czułam siębezpiecznie.- Myślisz nadal, że to duchy?  spytałam ostrożnie Curtisa, chod bałam się, że otworzętym swoją puszkę Pandory, w której miałam ukryte wszystkie rzeczy, o których im niemówiłam.Wiem, muszę im powiedzied, ale akurat tamta chwila nie była na to odpowiednia.- Nie wiem  przyznał Curtis, pocierając palcami czoło. Nie wiem, ale chyba nie.- Jakie duchy?  nalegał Gabe. Teraz jesteśmy jacyś  Ghost Busters ?Tego naprawdę zwaliło się na nas dużo.I to tak zupełnie nagle, niespodziewanie.Totak dobitnie uświadomiło mi, że my tak naprawdę nie mamy pojęcia kim jesteśmy i co to zesobą niesie.To przytłoczyło nas wszystkich, nie tylko mnie.457 - Więc co to mogło byd?  zapytałam bardziej Curtisa, niż kogokolwiek innego, bo toon znał jak dotąd niemal wszystkie odpowiedzi.Kiedy on czegoś nie wiedział robiło sięniebezpiecznie. Albo kto? I czego ode mnie chciało?- Nie wiem  odparł Curtis, ale zdziwiło mnie, że unika mojego spojrzenia. Ale jesteśz nas najsilniejsza, bez ciebie bardzo słabniemy.Bez ciebie Gabe jest na razie bezużyteczny.- Dzięki  burknął Gabriel.- Masz moc większą niż my  kontynuował Curtis. I potrafisz rzeczy, których my niepotrafimy.Do tego ciągle się rozwijasz i odkrywasz nowe rzeczy.- Jakie nowe rzeczy?  zainteresował się Gabe, ale ponownie został zlekceważony.- A poza tym  zakooczył Curtis  gdyby cię zabrał, poszlibyśmy za tobą.Szukalibyśmycię.Może chodziło właśnie o to, żebyśmy poszli za tobą.To było takie cudowne usłyszed, że szukaliby mnie do skutku, że by mnie nie porzucilii że mogłam na nich liczyd, a do tego zobaczenie absolutnego, naturalnego potwierdzenia naich twarzach sprawiło, że mogłabym się znowu rozpłakad.Już nie pamiętałam, kiedy tylebeczałam.Jak miałam ich nie kochad?I jak mogłam zakochad się w jednym, a całowad się z drugim?Nie, to nie była dobra chwila na tego typu pytania.Będę jeszcze miała całą noc naogarnięcie swoich myśli i uczud, kiedy już zostanę sama w swojej ciemnej sypialni.Terazważniejszy był dziwny, bardzo niepokojący cieo na twarzy Curtisa, przez który mój żołądekzacisnął się ze strachu.- Nie, Curtis, widzę, że coś jest nie tak, że czegoś nam nie mówisz.O czympomyślałeś?Curtis przetoczył niespokojnym i trochę niepewnym spojrzeniem po naszychtwarzach, a że teraz już wszyscy na niego patrzyliśmy, oczekując odpowiedzi, poddał się inerwowym głosem, niemal cedząc każde słowo, powiedział:- Myślę, że się pomyliłem w pewnej zasadniczej kwestii.Te oczy za bardzoprzypominały nasze, żeby uznad to za przypadek.Myślę.Obawiam się - poprawił, nerwoworozluzniając krawat - że to była Akasha.- Co-o? - wykrztusiłam dopiero po chwili słowo, które nam wszystkim kołatało się wtej chwili po głowach.458 Curtis jeszcze bardziej nerwowo zaczął się szarpad z guzikiem przy kołnierzyku, jakbyubranie nagle zaczęło go dusid.- Jeżeli mam rację, to znaczy, że ona jest jedną z nas i że należy do naszegopentagramu - powiedział i spojrzał nerwowo po naszych kompletnie osłupiałych twarzach,po czym, ku naszemu przerażeniu, dodał: - A to znaczy, że od początku było nas pięcioro.KONIECczęści pierwszej459 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl