[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego on krzyczał? dopytywała się Bonnie. Właśnie mu powiedziałam, że Terry był w więzieniu.Ksiądz Nick opowiedział mio wszystkim.Doug był lekko zaskoczony. Czy ksiądz Rylander powiedział ci, że Terry tego nie zrobił? Tak. No to nic nikomu do tego, gdzie on był.To nie była jego wina. Wiem przyznała Maddy. Właśnie starałam się to wytłumaczyć mojemu mężowi. Nie chcemy tu zostać.Nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjedziemy.Ciebie też już mamdosyć i tego twojego idealnego życia.Chcemy spokoju.Musimy znalezć jakieś dobre miejscei żyć w końcu jak rodzina.Im mniej ludzi będzie wiedziało o przeszłości, tym lepiej.Maddy westchnęła, myśląc o tym, jak mało idealne było teraz jej życie. Rozumiem. Ludzie nie chcą dać szansy komuś, kto był w więzieniu, bez względu na to, czy był winny,czy nie. Myślę, że jesteś bardzo dzielna.Twój mąż jest naprawdę szczęściarzem, że ma takążonę.Bonnie popatrzyła niepewnie. Naprawdę tak uważasz? zapytała podejrzliwie. Oczywiście.I wierzę, że wszystko wam się uda.Nick powiedział mi, jak się poznaliściei jak pisaliście listy, i że wysyłałaś mu książki. Zanim się poznaliśmy, korespondowaliśmy przez dwa lata przyznała. Wcześniej niemiałam żadnego chłopaka. To nawet romantyczne. Kiedy przysłał mi zdjęcie i zobaczyłam, jaki jest przystojny, to nie chciałam mu wysłaćswojego.Pisałam mu, że nie mam.Myślałam, że mu się nie spodobam, jak mnie zobaczy.A onpowiedział, że jestem ukojeniem dla jego oczu.Bonnie uśmiechnęła się na to wspomnienie.Z głębi domu dobiegł głos Terry ego: Kochanie, Sean płacze.To wezwanie wyrwało Bonnie z rozmarzenia, zmarszczyła czoło i wyglądała jak Kopciuszekpo północy. Dzieci zauważyła z westchnieniem Maddy. One nie sprzyjają romantyzmowi. Muszę iść wymamrotała Bonnie i wycofała się szybko.Rozdział dwudziesty czwartyWłaśnie to przyszło z biura koronera powiedziała Delilah Jones, młoda ładna czarnoskórakadetka prosto z akademii. Zaniosę to do szefa zaoferował oficer Len Wickes.Był bardzo ciekawy, co zawiera raport.On i jeszcze jeden policjant prawie nie byliw komendzie od czasu znalezienia ciała Rebeki Starnes.Chodzili od drzwi do drzwi, szukającosób, które były w parku w dniu uprowadzenia dziewczyny i chłopca.Rozmawiali chybaz każdym skaterem, każdą matką, jaką mogli znalezć w parku, i nawet z każdym mężczyznąo azjatyckim nazwisku w mieście.W wolnych chwilach przeszukiwali las liść po liściu, kamieńpo kamieniu, szukając śladów zaginionego dziecka.Bez rezultatów.To, że ciągle nie odnalezliJustina, Len poczytywał jako osobistą porażkę.Z drugiej strony wcale nie chcieli go znalezć.Dopóki go nie było, istniała nadzieja, że dziecko żyje.Len poszedł do biura Camerona i zapukał do drzwi. Wejść! usłyszał.Len otworzył drzwi i zobaczył szefa studiującego jakieś zdjęcia. Raport koronera.Frank Cameron podskoczył na krześle. Dawaj go, Wickes!Len podał raport i zamarł w oczekiwaniu.Miał cichą nadzieję, że dowie się, co zawieraraport.Frank rozerwał kopertę i przejrzał formularz pomijając znane mu już informacje. No, no, no.I co my tu mamy?? Nie na tle seksualnym.Ktoś najwyrazniej chciał, żebyśmytak myśleli.Len chrząknąłby zwrócić na siebie uwagę przełożonego. Sir?Frank spojrzał ostro na niego.Zawsze zaskakiwała go służbowa postawa Lena. Tak, Wickes? Może zabójca próbował, ale nie mógł?Frank pokiwał głową w zamyśleniu. Wiem, że takie rzeczy się zdarzają.Czasami zabijają ofiarę, żeby nikt nie dowiedział sięo ich poniżeniu. To tylko taka sugestia, sir dodał Len zadowolony, że szef podchwycił jego pomysł. Zawołaj Pete a! I Rocky Belmonta zarządził.Len wyprężył się i niemal zasalutował, po czym szybko obszedł pokoje komendy, informującdetektywa Miliarda i oficera Belmonta, że szef chce się z nimi widzieć.Pete i Rocky wymienilispojrzenia i udali się za Lenem do biura komendanta Camerona.Gdy weszli, Frank podniósł raport i pomachał nim.Nie kazał im nawet siadać. Panowie zaczął jest raport koronera.Brak dowodów na zabójstwo na tle seksualnym.Pete i Rocky byli zaskoczeni. A jednak, jak zauważył oficer Wickes dodał Cameron nie oznacza to, że nie była tonieudana próba.Na te słowa Len rozpromienił się. Wiemy, że ci zboczeńcy są najgrozniejsi, gdy im się nie uda.Ta ofiara, jak było widać,została uśmiercona bez użycia wielkiej przemocy.%7ładnych okaleczeń.Nie była pchnięta nożemze czterdzieści razy, jak to bywa.Chociaż musimy rozważyć wszelkie możliwości, nie możemynie brać pod uwagę faktów.A te, które mamy, nie wskazują na zabójstwo na tle seksualnym.Jeśli nie seks, to musiało chodzić o dziecko.Jak dotąd nie zażądano okupu.To znaczy, że ktośchciał dziecko dla siebie.Kto może chcieć dzieci dla siebie? Kobiety odparł Pete.Frank Cameron pokiwał głową. Być może więc szukamy kobiety?Len Wickes podniósł palec, by zwrócić na siebie uwagę.Frank Cameron udzielił mu głosu. Nie można, sir, nie brać pod uwagę czarnego rynku.Jest bardzo duże zapotrzebowanie namałe, białe dzieci, sir.W dzisiejszych czasach, żeby zarobić na dziecku, nie potrzeba wcale żądaćokupu.Wystarczy znalezć chętnego kupca. On ma rację zgodził się Rocky Belmont.Frank Cameron pozostał sceptyczny.Ten młody oficer żył dla swojej pracy.Był jeszczenieopierzony i brakowało mu doświadczenia, ale nie można mu było zarzucić braku zapału.Frank pamiętał, że też taki był.Każda sprawa była dla niego ekscytującym wyzwaniem.Możektóregoś dnia Len przejmie jego funkcję.Frank nie czuł się zagrożony.Właściwie, w tej sytuacji,nawet by się z tego ucieszył. Należy i to wziąć pod uwagę przytaknął. To mógł być ktoś zupełnie obcy.A możenawet grupa w maskach, z samochodem gotowym do ucieczki i adwokatem bez skrupułów orazz oczekującymi bogatymi klientami.Bądzmy szczerzy, by zdobyć takie informacje, musimypodłączyć się do agencji ogólnokrajowych, przeszukać akta FBI.Czy natknęliście się do tej poryna jakieś związki?Pete pokręcił głową. Jesteśmy podłączeni do komputerów wszystkich możliwych agencji, ale jak dotąd naszeinformacje były zbyt ogólne.Nie mogliśmy podać im żadnych szczegółów dotyczących zbrodni.Ten raport na pewno pomoże.Teraz możemy zawęzić poszukiwania i szukać podobnychprzypadków zamordowana opiekunka, uprowadzone dziecko.Teraz nasze poszukiwaniazawężą się. To dobrze ucieszył się Frank.Nie znał się na komputerach, ale miał szacunek dla ichmożliwości.Czuł się jednak pewniejszy w tradycyjnym sposobie pracy policji. Wróćmy nanasz teren.Zastanówmy się nad tym pomysłem z kobietą.Jaka kobieta mogłaby porwać dziecko?Może to być taka, która nie może zajść w ciążę albo umarło jej dziecko i nie zachowuje sięcałkiem normalnie.Może próbowała już adopcji, ale bezskutecznie.Pete, zajmij się biuramiadopcyjnymi.Rocky, sprawdz zgony dzieci w okolicy w ostatnim czasie. Już się orientowałem w tej sprawie odparł Pete. Dobrze.Nie muszę wam chyba mówić, panowie, że mamy tu do czynienia z bardzodelikatną sprawą.Musimy zdobyć te informacje, ale nie wolno nam przy tym nikogo skrzywdzić.Detektywi pokiwali głowami. A co ja mam robić? zapytał Len zaniepokojony brakiem zainteresowania szefa.W tym momencie weszła Delilah Jones. Szefie, czas na krótkie spotkanie z prasą przypomniała.Frank głośno westchnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]