[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Griffin nacisnął chromowanąklamkę i odetchnął z ulgą, gdy drzwiczki się otworzyły. Piwo? Oranżada? Pózniej. Jak chcesz.Griffin zniknął za drzwiami sypialni, przebrał się w dres, a następnie zaprowadził Mike a dogarażu, gdzie zgromadził imponującą ilość przyrządów do ćwiczeń.Ich też nie kupił w czasieswojego krótko trwającego bogactwa.Kolekcjonował je od czasu, gdy skończył naukęw college u.Pierwszym nabytkiem był ciężki worek treningowy firmy Everlast, który terazwisiał na grubym łańcuchu w jednym z rogów.Obok niego ustawił dwa mniejsze workiz nadmuchanymi gumowymi pęcherzami w środku.Jeśli mrugnęło się w złym momencie, takaobita skórą kula potrafiła posłać ćwiczącego na deski albo nabić wielką śliwę pod okiem.Griffinwiedział o tym jak nikt.Najpierw skierowali się właśnie do rogu bokserskiego.Mike trenował trochę w college u.Był za chudy do tego sportu, ale braki muskulatury skutecznie nadrabiał szybkością i zasięgiemramion.Kiedy pierwszy raz walczyli ze sobą, Mike cztery razy z rzędu posłał Griffina na deski.Oczywiście ważącemu dziesięć kilo więcej Griffinowi wystarczył jeden dobrze wymierzony cios,żeby znokautować partnera.Od tego czasu ograniczyli się do wspólnych treningów z workami.No, może niezupełnie.Waters rozpiął granatową torbę, wyjął ochraniacz i założył go na głowę.Griffin osłupiał.Zrozumiał, do czego Mike zmierza, i nie wiedział, jak zareagować.W końcuuśmiechnął się i ostrzegł: Stłukę cię na kwaśne jabłko.Odetchnął z ulgą, gdy Waters także się uśmiechnął. Nie liczyłbym na to odparł. Ostatnio sporo ćwiczyłem.Wiesz, jak to jest, kiedy kumplenabijają się, że przyjaciel złamał ci nos? Uznali, że straciłeś refleks? Mało powiedziane.Włożyli mi do szafki nos Ronalda McDonalda.Raz go nawetzałożyłem, żeby poczuli się winni. I co? Podziałało? Gdzie tam! Następnego dnia zostawili mi jego buty.Detektywi mają stanowczo za dużowolnego czasu.Mike wstał wciąż z ochraniaczem na głowie i podszedł do ciężkiego workatreningowego. Jakieś postępy w poszukiwaniach kumpla Eddiego? zapytał Griffin. Jeszcze nie.Odwiedziłem dopiero sześć barów.Może jutro.Griffin mruknął ze zrozumieniem i zabrał się do okładania podtrzymywanego przez Watersaworka.Zaczął powoli, rozgrzewając się.Uznał, że w towarzystwie Mike a powinien się wykazaćodrobiną opanowania.Ale dzień był długi, a sprawa ciężka.Za dużo rozmyślał o Eddiem Comoi jego domniemanym wspólniku.Potem przypomniała mu się Carol.Wciąż nie wiedział, w jakimbyła stanie.Po chwili myślał już o Jillian Hayes, o tym, jak jej tęczówki przybierały złoty odcień,kiedy się denerwowała, o tym, jak przed godziną chwyciła go za ramię.Wkrótce okładał już worek z całej siły i pod koniec nawet Waters dostał zadyszki.Nicjednak nie powiedział, tylko skinął głową i zamienili się miejscami.Podtrzymywanie worka Mike owi nie było zbyt trudne.Waters lubił dokładnie wymierzaćciosy.Traktował worek jak ludzką kukłę, uderzając w różne części ciała.Trzy razy w nerki,potem sierpowy w prawą szczękę.%7łołądek, żołądek, lewy policzek.Griffin rozluznił się, zatapiając się we własnych myślach.Od dawna już z nikim nie ćwiczył.Zdążył zapomnieć, jakie to uczucie.Zapach talku i potu.Ciepło ciał.Milczenie mężczyzn, którzynie muszą sobie nic mówić.Gdy Griffin przerzucił się na wyciskanie sztangi, Mike zaczął się bawić skakanką.PotemGriffin ćwiczył z lekkim workiem, a Mike zabrał się za podnoszenie ciężarów.Po godzinie obajnie mogli się ruszyć, wzięli więc sobie po piwie oraz dwulitrową butelkę wody i przenieśli się nawerandę.Było już po zmroku.W oddali lśniły światła Newport Bridge, a chłodna bryza od oceanuowiewała ich spocone ciała.Mike założył górę od dresu, Griffin zaś wciągnął na siebie starypulower.Nie rozmawiali.Zadzwonił telefon komórkowy.Griffin poszedł do sypialni, żeby odebrać.Carol Rosenzostała przeniesiona na intensywną terapię.Wypłukano jej żołądek, ale wciąż nie odzyskałaprzytomności.Lekarze chcieli ją mieć na oku.Kiedy wrócił na werandę, Waters zdążył już dopić wodę i właśnie otwierał Griffinowipuszkę budweisera. Widzę, że wciąż kupujesz wyłącznie najlepszy browar zauważył, podając mu piwo. Ma się rozumieć.Potem znowu siedzieli w ciszy.Po jakichś dwudziestu czy trzydziestu minutach Mikezapytał: Wciąż ci jej brakuje? Każdego dnia. Ja też za nią tęsknię. Mike spojrzał Griffinowi w oczy. Ciężko mi było bez ciebie.Czułem się, jakbym stracił was oboje.Griffin milczał.Przyjaznili się z Watersem od piętnastu lat.Mike był przy nim, kiedy zostaławansowany na detektywa.Słuchał go, kiedy Griffin wrócił z wycieczki górskiej i nie potrafiłprzestać mówić o dziewczynie, którą poznał.Był drużbą na jego ślubie, a potem w pewiensłoneczny wiosenny dzień niósł trumnę Cindy do grobu.Czasami Griffin zapominał, że nie tylkoon cierpi. David Price był kompletnym dupkiem powiedział ni stąd, ni zowąd Waters. I naprawdęświetnie się z tym ukrywał, nie tylko przed tobą.Ale to już przeszłość.Dostał, na co zasłużył.Nie musisz się już nad nim pastwić. Wiem. To dobrze.Cindy chciała, żebyś był szczęśliwy, Griffin.Chciała dla ciebie tego samego,czego ty dla niej. Ale to nie było sprawiedliwe, wiesz? powiedział Griffin. Wiem. To jest właśnie najgorsze.Kiedy zaczynam o tym myśleć. Obrócił puszkę w dłoni.Znowu mi odbija. Więc nie myśl.Griffin westchnął ciężko.Spojrzał w ciemne niebo. Tak.Jest, jak jest.Ludziom, którym wydaje się, że panują nad życiem, po prostu brakujespostrzegawczości. Amen powiedział Waters, po czym poszedł do kuchni i wziął z lodówki kolejne dwapiwa.Kiedy wrócił, Griffin zapytał: Skontaktowałeś się z kapralem Charpentierem? Tak. I co? Price nic nie wie. Jesteś pewien? Charpentier rozmawiał z Jimmym Woodsem, tym, który siedział z Como w celi.Okazujesię, że Eddie cały czas się żalił.Ciągle powtarzał, że jest niewinny i że zaszła jakaś okropnapomyłka. Tak powiedział Woods? Tak.Dla świętego spokoju Charpentier rozmawiał jeszcze z Price em.David stwierdził, żeWoods kłamie, ale nie zrobił na Charpentierze wrażenia.Zgadnij, co odpowiedział, kiedyCharpentier zapytał, kto zgwałcił Sylvię Blaire. Co? Powiedział, że Eddie Como.A potem zaczął się śmiać.KLUB OCALONYCHZapadł zmrok.Meg siedziała na podłodze w pokoju Molly i zaplatała warkoczyki lalceBarbie, starając się nie zwracać uwagi na gęstniejący za oknem mrok i dochodzące zza drzwigłosy kłócących się rodziców. Różowa suknia orzekła pięcioletnia Molly, która od dziesięciu minut grzebała w pudełkuz ubrankami Barbie, próbując wybrać lalce odpowiedni strój ślubny.Molly nie miała Kena, więcBarbie miała wyjść za Kubusia Puchatka, który wydawał się uszczęśliwiony takim obrotemsprawy.Specjalnie na tę okazję włożył różową pelerynę.Molly uwielbiała róż.Dziewczynka podała starszej siostrze długą, wyszywaną cekinami suknię, która bardziejpasowałaby na uroczystość rozdania Oscarów niż na ślub.Meg jednak posłusznie ubrała w niąlalkę. Może powinniśmy o tym komuś powiedzieć mówiła właśnie mama. Nie ma mowy! odparł ojciec. Na przykład Jillian. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]