[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moja rodzina była pełna zbyt potężnych dupków.Cały czas szłam.Teraz byliśmycztery bloki od Kreciej Nory.Nie wiedziałam, jaki jest jej zasięg.- Nie ważne, co zrobisz, albo jak mocno będziesz się starała, nigdy nie prześcignieszswojego brata.Zawsze druhną, nigdy panną młodą.Magia wylała się z Ciemności w ciemnych, świetlistych strumieniach, zginając się wtył, zatapiając Krecią Norę za nim i rozciągając się dalej i dalej, aż do zgrzybiałychbudynków, do setek ludzi ściśniętych jak sardynki w cementowych muszlach ruin.Ogromjego mocy zszokował mnie.- Patrz - zawołała Erra.Ciemność złączył ramiona razem.Nie, do jasnej cholery, nie.Dziki ryk przeciął noc.Następny głos dołączył, i następny, więcej.Strumień ludzi wystrzelił z ruin zza Erry.Kurwa mać.Ludzie strumieniem kierowali się do mnie, z szalonymi oczami, ustami otwartymi naoścież, biegnącymi jak rozszalałe bydło.Uskoczyłam zza samochód.Ludzie w popłochumijali mnie.Ciała uderzały w metal, sprawiając, że wibrował.Krzyki wypełniły powietrze aponad tym wszystkim, śmiech Erry wypłynął, jak dzwięk dzwonu pogrzebowego.Uderzenie magii wyrwało się z Ciemności.Rzeczywistość załamała się i wypłynęławśród kawałków, niepewna, kim byłam i skąd pochodziłam.Myśli i słowa wirowały wokółmnie, w kółko i kółko, w świecącej kaskadzie.Ciemność wabiła tuż ponad chaosem.Sięgnęłam do chmury i wyciągnęłam słowo.- Dair.- Wyzwól.Magia uderzyła we mnie igłami.Zatrzęsłam się, drgając - szok bólu rozrywającegomgłę.Ciało wylądowało obok mnie, kudłate od futra.Szalone spojrzenie spoglądało ztwarzy, która nie było ani bestii, ani człowieka.Zmiennokształtna kobieta.Jej ciało pękło,przekręciło się, szarpnęło i przede mną stanął kojot.Skoczyła w górę i ruszyła w dół ulicy,galopująca za tłumem przerażonych ludzi.Nie wysłał ich za nieumarłymi? Jeszcze nie.Mieliśmy umowę.Podniosłam się izobaczyłam Errę pośrodku ulicy, z nieumarłymi za nią, żadnych zmiennokształtnych nawidoku.Samotna zmiennokształtna musiała zostać uderzona przez zagubiony strumień mocy.Każdy cal ciał bolał mnie od zbyt szybko zużytej magii.Masz odciągnąć uwagę.Wstawaj i zacznij odciągać jej uwagę.Ruszyła w moją stronę, a ja się cofałam.Zostało pół bloku.Wystarczająco blisko doKasyna i wystarczająco daleko od Kreciej Nory, idealny dystans dla zmiennokształtnych byuderzyć.- I znów uciekasz.- To nie moja wina, że chodzisz zbyt wolno by mnie złapać. Z bliska jej zbroja przypominała łuskową kolczugę: krwistoczerwone łuski, niektóreduże, niektóre małe, nakrywające się na siebie.Dlaczego ja nie mogłam tego zrobić? Co miumykało?Przekroczyłam właz studzienki.Ostatni z maruderów minął mnie.Ulica była pusta zwyjątkiem mnie i jej, oraz jej trzech ciał.Zaatakowała.Zwiat zatrzymał się z piskiem.Usłyszałam siebie oddychającą, mojaklatka poruszała się powoli, jak pod wodą.W ciągu trzech sekund, które jej zajęło, by przeciąć dystans dzielący nas, usłyszałamgłos Vorona z moich wspomnień.Powiedział  Jeśli krwawi, możesz to zabić.Krwawiła - jej zbroja była na to dowodem - a ja byłam lepsza.Erra uderzyła we mnie.Odchyliłam się w tył, pozwalając jej toporowi minąć mnie,kucnęłam, zamachnęłam się i cięłam pod jej ramieniem.Zabójca odbił się.Obróciła sięwokół, ale ja odtańczyłam dalej.Natarła na mnie, ale ja kucnęłam i odskoczyłam.- Nie możesz wygrać - warknęła Erra.Za nią, ciemne cienie ustawiły się na dachu.Z pięćdziesiątki, którą sprowadziłCurran, pozostała tylko połowa.Miejmy nadzieję, że to będzie wystarczyło.- Nie próbuję wygrać - powiedziałam jej.- Co próbujesz zrobić?Próbuję utrzymać się zajętą.Zmiennokształtni zeskoczyli z dachów jak duchy z pazurami.Wysoki na siedem stóp, łuskowaty potwór uderzył w Bestię.Zderzyli się wgmatwaninie futra i pazurów.Prymitywny, głęboki ryk wściekłego krokodyla przeleciał przezulicę.Wystartowałam z szybkim uderzeniem.Mój miecz stał się biczem, tnącym,rozcinającym, rzucającym, lewo, prawo, lewo.Skup się na mnie.Skup się na mnie, docholery.Jak długo ją tylko utrzymywałam zajętą, miałaby problem z koordynacją ruchuwszystkimi trzema nieumarłymi na raz i utrzymaniem mnie na dystans.Nad ramieniem Erry, Wichura wzniósł się w powietrze, ściskając Ciemność wramionach.Zmiennokształtni minęli ich.Cholera.Topór Erry uderzał Zabójcę.Cofała mnie do tyłu.Wichura wbił się dwadzieścia stóp w powietrze, owinięty w stożku powietrza.Obrzydła magia wystrzeliła z Ciemności.Odpowiedział mu chór wściekłych warknięć i ryków, przerywanych przez dziwny,cięty śmiech hien.Erra wciąż odpychała mnie do tyłu.Skręciłam gwałtownie od muru i odskoczyłamdo tyłu, w stronę Wichury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl