[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No dobra.I ten książę wszystko ci opowiedział? Wszystko.Nie tylko mi.Ja znam całe życie ze czterdziestu ludzi, każdą chwilę ichżycia.Tam się wszystkiego nauczyłem, bo żeby rozum nie odszedł, to starsi uczylimłodszych, a tam byli i kupcy, i żołnierze, i chłopi, i uczeni, i żeglarze.wszyscy tam byli.Tylko ja nic nie mogłem opowiedzieć, to ich naśladowałem dla śmiechu.I umiem mówić jakchłop i jak pan, i jak. Jak umiesz to. Zaan kilkoma ruchami wystrugał na końcu korzenia coś, cowyglądało jak wielki pazur. To opowiedz następny fragment tak, jakby to zrobił wielkipan. No cóż chłopak uśmiechnął się lekkim, książęcym skrzywieniem warg. Ciągnącopowieść o moich peregrynacjach, pragnę zauważyć, że owe naśladowanie innychprzychodziło mi łatwo puścił oko do Zaana. Czyniłem tak, ku płochej rozrywce, a takżedlatego, iż moi nieszczęśni towarzysze niedoli, kiedy ubawiłem ich krotochwilą, dawali miczasem kęs strawy ze swoich porcji.No i jak?Zaan w zamyśleniu potarł brodę. Hmmmm.Po oszlifowaniu może ujdzie.I co dalej? Ano dalej.dalej też pływałem na galerze, rok po roku, inni umierali, a ja silny byłem.A właściwie, razem z księciem mieliśmy najmniejsze wiosło, to pierwsze od steru, bobyliśmy mniejsi niż inni.No i szczęście mieliśmy, że nas nie zatopili.Bo wiesz, galernikidzie. Na dno ze swoim okrętem dokończył Zaan. Aż potem znowu któraś tam bitwa była.No i nas osaczyli.Taki jeden okręt księstwaLinnoy na nas płynął, bo chciał się zderzyć.To nas strażnicy tak bili, żeby znaczy szybciej, żedużo ludzi rzygało z wysiłku.i wiosłowali, a jeden to umarł, tak z siebie, i go odcięli, żebynie hamował, nie było czasu kuć, to przecięli jego, a nie łańcuch, a kilku mdlało, to ichstrażnicy budzili rozpalonym żelazem.No, aleśmy nie uciekli.Tamten okręt nas huknąłdziobem i się zaczęła bitwa.Chłopak ukrył twarz w dłoniach.Milczał dłuższą chwilę. No i potem nas znosiło.razem z nimi. Gdzie znosiło? Na mieliznę. Zaraz, a bitwa?Chłopak wzruszył ramionami. Krzyk, krew i woda, co nas zatapiała.Wlewała się przez tą dziurę, co tamten okrętzrobił znowu wzruszył ramionami. Co się działo na górze, na pokładzie to nie wiem.Widziałem tylko jak galerników tych z drugiej strony zalewa woda.Oni byli coraz niżej, amy, po drugiej stronie, coraz wyżej.A wszyscy przykuci.I patrzyliśmy jak powoli.powolitoną.Jeden to nawet odgryzł. chłopak potrząsnął głową ale mu się nie udało.Zaan dorzucił gałęzi do ognia. No i co? Jak nas zniosło to utknęliśmy na mieliznie.Ci co jeszcze nie utonęli, to myśleli, żemoże choć na razie ujdą z życiem, ale nie.Okręt się osuwał, wody zaczęło przybywać. A załoga? Ci na pokładzie to się już do tej pory chyba wszyscy wyrżnęli.Okręt się palił od góry,a tonął od dołu wyjaśnił Sirius. Myśmy krzyczeli i szarpali, ale. chłopak zamilkł.Cisza przedłużała się coraz bardziej.Mróz zdawał się tężeć.Zaan otrzepywał swojeoszronione brwi.Z trudem wstał, żeby przynieść trochę drewna na ogień.Chłopak wyrazniesię zaciął, więc nie spieszył się, łamiąc suche, ukryte pod grubym śniegiem, gałęzie.Ruch gonie rozgrzał.Kiedy wrócił do ognia czuł, że drżą mu ręce.Dopiero po dłuższym zacieraniu irozgrzewaniu mógł wrócić do rzezbienia w drewnie. Powiesz mi, co było dalej? spytał.Chłopak spojrzał na niego z zupełnie innym wyrazem twarzy. No jego głos był teraz dziarski. No i wszyscy utonęli, nasz okręt tak osiadał, żeja byłem najwyżej i patrzyłem, jak wszyscy toną.A woda sięgała mi do szyi, a potem dobrody, a potem do ust, ale się wygiąłem i jeszcze złapałem jeden oddech.No, a jak sięznalazłem pod wodą, myślę sobie, to już po mnie.Tym bardziej, że ryby żarłoczne się dostatku dostawały przez tą dziurę, co ją obcy okręt zrobił.Głodne były i chciały zjeśćgalerników.Ale patrzę, a tam ryba-piła wpłynęła.No to za ogon złapałem i przepiłowałem niąłańcuchy.Ledwie powietrza stało, jak wypłynąłem.I strażnicy mnie opadli, a ja ich tą rybą-piłą po gardłach.A w drugiej ręce też ryba.Miecznik się nazywała.No to ja. A naprawdę? ziewnął Zaan. A naprawdę to. chłopak spuścił oczy.Znowu milczał dłuższą chwilę. Jedenstrażnik mnie lubił.Bo.bo on lubił chłopców, nie dziewczyny.I ja mu kilka razy.bo.onmi lepsze jedzenie czasem dał, i mniej bił.I jak żeśmy osiedli na tej mieliznie, to onprzyszedł, bo nadzorcy już nie było, i chciał, żebym mu zrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]