[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie minęłopół minuty, gdy Sokół usłyszał z powrotem249głos sekretarki.Tym razem już nie tak chłodny.- Aączę z panem generałem.-Kto mi, do cholery, zawraca dupę sprawąsprzed pięciulat?- Głos w słuchawce niewątpliwie należał do Gziegziuły.- Ten, kto zawracałpanu dupę tą sprawą pięćlat temu.Pamięta mnie pan?- odpowiedział Sokół.-Tylko proszęnie wymieniać mojego nazwiska.- Jasne, że poznaję - w głosie generała słychać było pewnezwątpienie.- Przecieżpana szuka.- Ani słowa więcej - przerwał mu Sokół.- Proszę podaćmi numer swojej komórki.Potem proszę wyjść do toalety,wyrzucić stamtądwszystkich, zamknąć za sobą drzwi iodkręcić wszystkie krany.- Pan chyba zbzikował.-Bynajmniej.- Sugeruje pan, że mam w pokoju podsłuch?%7łe generałowi policjiktoś założył pluskwę?- Co mam panu powiedzieć, żeby poszedł pan do tegopieprzonego kibla?Rozumiem, żepo naszym ostatnimspotkaniu to musi być cholernie dobry powód? - Cholernie?Zajebiście dobry!- generał był wyrazniezdenerwowany.Ciekawe, co go mocniej wkurzyło: to, żenajbardziej poszukiwany facet w krajuzadzwonił właśniedo niego, czy może to, że ten sam gość sugerował mu, iżmożemieć założony podsłuch?- Słyszałpano Watergate?-Słyszałem.- To, na miłość boską, niech mi pan poda numer swojejkomórki i idzie zrobićsiku.Generał,już bezoporów,podyktował numer.- Lepiej żeby pan był cholernie przekonujący - zacząłgenerał.- Wicepremieri minister rolnictwa oraz ktoś jeszcze,szycha, którejpersonaliów do tej pory nie udało mi sięustalić, są zamieszani wszantaż prezydenta kraju.To chyba się nazywa zdrada stanu?- wyrecytował powoli Sokół.- Wystarczy czy mam dorzucić parę morderstw, którepopełniono właśnie z powodutej sprawy?O kierowaniuśledztwa na fałszywetory nie wspomnę - dodał, mając namyśli samego siebie.- Fałszowaniu czego, bo nie dosłyszałem?- rzucił głupioGziegziuła,jakby to była najważniejsza sprawa.- Zledztwa - powtórzył Sokół.- Ale takimdrobiazgiemgenerałowi policji dupy bym chyba nie zawracał?Mam dowody na to, że wicepremierjest zamieszany wszantaż prezydenta.On i ludzie, którychreprezentuje, namarginesiedodam że są to Rosjanie, chcąwymusić podpisanie ustawyw sprawie powołania spółki Rus-Ger-Pol-Lit-Gaz iprzystąpienia do niej polskiej strony.W tej ostatniej sprawiedziałają wporozumieniu z grupą rosyjskich oligarchów.Ciz kolei robiąto najprawdopodobniej na polecenie kogośz bliskiego otoczeniaprezydenta Rosji.A może nawet najego osobisty rozkaz?Tego ostatniego niejestem pewien -zaznaczył, nie zdając sobie sprawy z tego,jakbardzo sięmyli.- Nie dzwoni siędo generała policji z takimi zarzutamiwobectakich osób bez dowodów - Gziegziuła zaakcentował "takimi" i "takich".- A przynajmniej bez czegoś, cochoćby nie leżało przez chwilę obok dowodu -powiedziałz nadzieją w głosie, że Sokół takie dowody ma.- Nie dzwoni się - przyznał Sokół.- Czy zapiski zamordowanego oficera BOR-u, któryochraniał wicepremierai nagraniarozmówtego wicepremiera zRosjanamiwystarczą?Milczenie po drugiej stroniedowodziło, że wzupełności251wystarczą.- Dlaczego ja?- spytał Gziegziułapo chwili.- Bo nie wiem, komu mogę ufać - odpowiedział Sokół.-Ktoś, kto jest w staniespreparować w mediach ogólnokrajowych taki materiałna mój temat, musi mieć szerokiewpływy.Takżew policji.A możeprzede wszystkim w policji.- Co mam zrobić?- spytał generał.No! Tak się powinna ta rozmowa zacząć.Konkretnie.- To właśnie chciałem usłyszeć- Sokół się uśmiechnął.-Niech pan słucha.Mam pewien plan - zaczął opowiadać.Skończył potrzech minutach.- Zanimruszę, muszę jeszcze załatwićdwiesprawy.Telefon do pewnej bardzo ważnej osoby i wizytę w przechowalni umarlaków.- Gdzie?-W prosektorium
[ Pobierz całość w formacie PDF ]