[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może Sutton coś wie na ten temat.Mechanizm takiej sprawy jak ta musibyć bardzo złożony i skomplikowany.W każdym razie jedno jest pewne -podsumował Adalbert - musisz powiedzieć wszystko Warrenowi!- Wiem.Myślę o tym od rana, ale nie mam do tego prawa.ObiecałemAnielce, że nic nie powiem policji.- Dobre sobie! A co zrobiłbyś z Władysławem, gdyby ci się udało zabrać goz willi?- Mówi, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem.- Może to prawda.Ale musisz się zdecydować, komu chcesz wierzyć: jej czyjemu, i przede wszystkim, kogo chcesz uratować.Przecież Anielka musi sobiezdawać sprawę, że jeśli uda ci się złapać tego chłopaka, oddasz go w ręcepolicji.- Pod warunkiem, że to właśnie ja go złapię, a nie policja.- Aby nie mógł się domyślić, że został przez nią wydany? Tak, to subtelnaróżnica! - mruknął Adalbert.- Tylko że teraz, kiedy w sprawę zamieszana jestteż księżna, wszystko zaszło za daleko! Pomyśl, że zachowując milczenie,możesz zostać uznany za wspólnika w sprawie dotyczącej handlu bronią.Wiesz, gdzie to cię może zaprowadzić.Kilkadziesiąt lat w Pentomdlle lub wDartmoor, czy to by ci się spodobało?Aldo zastanawiał się przez chwilę, a następnie postanowił zmienić tematrozmowy, aby jeszcze raz wszystko przemyśleć.- No a ty? Czy ten wypad do Whitechapel przyniósł jakieś rezultaty?- Nie zmieniaj tematu! To, co mam ci do powiedzenia, może poczekać dowieczora.Idziesz do komisarza, czy ja mam to zrobić?- Nie - westchnął Aldo - zaraz tam pójdę.Muszę go odwiedzić osobiście,opiszę napastników.Mam jedynie nadzieję, że komisarz obieca, iż będziedziałał dyskretnie i wezwie mnie, gdy uda mu się zatrzymać tego Polaka.Chyba może mi wyświadczyć taką przysługę.Sądzę, że ucieszy się z tego, oczym mu opowiem.Ale takie podejście do sprawy było bardzo naiwne i nadzieje Morosiniego,kiedy znalazł się w Scotland Yardzie, runęły szybciej niż mury Jerycha nadzwięk trąb.Pterodaktył nie okazał zbyt wielkiej radości na widok księcia, akiedy ten zaczął mu opowiadać o swojej nadmorskiej przygodzie, porzuciłuprzejmą obojętność.- Jak to! - wrzasnął.- Ma pan informacje tak wielkiej wagi i przychodzi znimi dopiero teraz, kiedy zdążył już pan wszystko popsuć? Czy pan wie, żemogę pana zatrzymać za utrudnianie działań policji?- A w czym to panu pomoże? - zapytał Aldo, nawet się nie oburzając.-Pragnę przypomnieć, że informacje te powierzyła mi w tajemnicy lady Ferrals,a ja obiecałem jej pojmać - czy tak się to mówi? - byłego kochanka, w takisposób, aby się nie domyślił.-.że go wydała i żeby nie ryzykowała zemsty ze strony jego towarzyszyanarchistów - wyrecytował Warren znużonym tonem.- Znam tę śpiewkę.Ateraz pozbył się pan wszystkich skrupułów?- Nie do końca, lecz sprawa wiąże się z handlem bronią i może wpłynąć nabezpieczeństwo państwa, a także dotyka osobistości blisko związanej z rodzinąkrólewską, więc uznałem, że nie mam prawa dłużej milczeć.- No to miałem szczęście!Komisarz usiadł ponownie za biurkiem, wziął notes i odkręcił pióro.- No to zaczynamy jeszcze raz od początku.Ze wszystkimi szczegółami!- Nie wezwie pan sekretarki, by spisała moje zeznania?- Musimy działać dyskretnie, czyż nie? - warknął Warren.- Więc spiszęwszystko osobiście, a potem zastanowię się, jak zachować ten idiotycznysekret, który wymogła na panu ta młoda idiotka!Aldo, który poczuł wielką ulgę, podjął opowieść, starając się być takprecyzyjnym, jak to tylko możliwe.Przez dłuższy czas dał się słyszeć jedynie jego przytłumiony głos iskrzypienie pióra na papierze.Kiedy już złożył zeznanie i Warren jeszcze raz odczytał protokół, Morosinizapytał po krótkim wahaniu:- Czy zgodzi się pan wyświadczyć mi pewną łaskę?- Co takiego?- Proszę, żeby mnie pan powiadomił, kiedy będzie już wiadome, gdzieukrywa się Wosiński, abym mógł pojmać go osobiście.Będzie pan mógłzabezpieczać tyły, ale chciałbym móc zakończyć to, co rozpocząłem wEastbourne.Okrągłe oczy pterodaktyla spoczęły na twarzy gościa.- Teraz, kiedy wie, kim pan jest, byłaby to wielka nieostrożność.Nieomieszka strzelić do pana.Ma pan ochotę ryzykować życie?- Bez najmniejszego wahania.Muszę spełnić misję, która została mipowierzona.Nawet za tę cenę.Od tej chwili jestem do pana dyspozycji.Policjant nie odpowiedział, tylko spojrzał na siedzącego na wprost niegoksięcia.W końcu zakręcił pióro i rzucił je na stos papierów.- Nigdy nie wątpiłem, że ma pan szlachetne serce i rozumiem pańskidylemat.Mogę obiecać, że uczynię wszystko, aby pańska prośba mogła zostaćspełniona, ale oczywiście pod warunkiem, że pozwalając panu działać, nieskażemy całej akcji na niepowodzenie.Naturalnie będzie pan musiałwykonywać dokładnie wszystkie polecenia, które wydam - dodał jeszcze znaciskiem.- Ma pan na to moje słowo.Ktoś zapukał do drzwi.Nie czekając na odpowiedz, inspektor Pointer wszedłdo biura szefa, pochylił się do jego ucha i zaczął coś szeptać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]