[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była niczym cudowne drzwi, rozdzielające dwa etapy w jego życiu.- Mówiłaś o tym komukolwiek?- Nikomu.David zamknął oczy - pod powiekami utrwalił mu się widok odjeżdżającego po-ciągu.Nie, nie uwierzy.Nie zrezygnuje tak łatwo z obrony.Musi w tym być jakiś ha-czyk.- No i co z tym fantem zrobimy?Musiał zachować ostrożność i zabrać się za sprawę powoli.Przypominało to cho-dzenie w baseballowych kolcach po cienkim lodzie.- Nie wiem.- mruknęła Elizabeth - nie wiem, co robić.- Myślałaś o pójściu na policję? Podniosła wzrok, zraniona, zaniepokojona, żechce ją zdradzić.- Był już u nas detektyw.Powiedział, że jeśli okaże się, że mój brat ma cośwspólnego z tym, co się stało, dostanie karę śmierci.Jego też okłamałam.- Rozumiem.David popatrzył na wiszący kawałek dalej automat telefoniczny, walczył z chęciąnatychmiastowego zatelefonowania do swoich adwokatów.Hamowała go myśl, żeElizabeth jest w dalszym ciągu jak gołąbek na dachu.Poruszy się zbyt gwałtownie,żeby ją złapać, a ona odleci.- Problem jest nie tylko z nim - powiedziała drżącym głosem.- Problemem jest to,co przeszedł, i ludzie, z którymi jest.Sytuacja polityczna.Straszliwe wybory, jakichtrzeba dokonywać.Bla, bla, bla.Gdyby świnie miały rogi, a ciocia wąsy i tak dalej.Zrozumieć niezawsze oznacza wybaczyć - czasem pozostaje jedynie zrozumienie. - Sądzisz, że znowu jest w stanie zrobić coś podobnego?Pociągnęła nosem i otarła oczy ramieniem.- Nie wiem.Poprosił, żebym wynajęła mu w centrum magazynek.Mówił, że chcetam trzymać sprzęt.Sprężarki.Nie wiem.David cmoknął i zastanowił się.Przypomniał sobie starcie na parkingu, wczoraj-szą rozmowę w jego gabinecie, to, jak Nasser starał się być niewidoczny na lekcjach.Najbardziej winni są zawsze najspokojniejsi.- Musimy coś postanowić, Elizabeth.Jeśli nic nie powiesz FBI, a twój brat zabijekogoś następną bombą, możesz trafić do więzienia.- Wiem.- Zgięła się i złapała za brzuch.- Ale jeśli komukolwiek coś powiem,może mnie zabić.Nie wie pan, jacy są ludzie, z którymi się zadaje.Ojciec opowiadałmi o nich, o fanatykach.Całe ich życie służy zabijaniu.David wsłuchiwał siew dobiegający z daleka odgłos alarmu samochodowego iskrzek mew.Co miał powiedzieć? Jakie zdarzenie miał przytoczyć, żeby posłużyło jejza radę? Rusz się.Podobno jesteś nauczycielem, więc ucz!- Jaką drogę wybierzesz? - spytał.Zdjął okulary i czekał, co powie Elizabeth.- Nie wiem.nie wiem.- Przysunęła się i lekko położyła głowę na jego ramieniu.- Jak to się wyda, ojciec umrze z rozpaczy.To zburzy wszystko, o co się dla nas starał.Choć wiedział, że to nie na miejscu, dotyk jej głowy poruszał Davida.- Musisz dokonać wyboru, Elizabeth.- Spróbował się przesunąć i trochę zmienićpozycję ciała.- To tak, jak omawialiśmy w klasie.Czasami trzeba się na coś zdecydo-wać i sprawdzić, czy można z tym żyć.- Nie! Nie chcę, żeby mnie pan stawiał przed wyborem.- Zaczęła płakać i wtuliłamu twarz w marynarkę.- Chcę, żeby mi pan powiedział, co robić.Powstrzymał się przed objęciem jej ramieniem.Nie do pomyślenia, co by się sta- ło, gdyby ich zobaczył jakiś uczeń albo nauczyciel.Pociąg, na który oboje czekali,wjechał na stację, ale nie poruszyli się, żeby do niego wsiąść.- Wiem, przez co pan przeszedł, nie jestem głupią dziewuchą.- Gwałtownie sięcofnęła i spojrzała na niego.- Wiem, że ma pan żonę i dziecko i obwiniają pana o coś,czego pan nie zrobił.- Tak to jest.- Cóż, nie mogłabym z tym żyć.Po prostu nie mogłabym.- Dotknęła jego kolana,natychmiast jednak cofnęła dłoń.- To nie na miejscu.To jest haram.Popatrzył na nią, zaskoczony, że posłużyła się słowem używanym przez brata.Niedała mu jednak czasu na zastanowienie - mówiła dalej.- Może byłoby inaczej, gdybym pana nie znała albo gdyby mnie pan nie obcho-dził.- Wyjęła papierową chusteczkę i wytarła nos.- Wtedy mogłabym siedzieć z ro-dziną na kanapie i liczyć na to, że nikt się o niczym nie dowie.Tu jednak chodzi o pa-na.Mam rację? Chodzi o pana.Przez kilka sekund nie wiedział, jak zareagować.Zupełnie jakby rzuciła mu nakolana krwawiące serce.- Coś wymyślimy.- Boże, nie jestem na to przygotowana! Wcale.- Zmięła chusteczkę i kopnęła tor-bę z książkami, o mało nie zrzucając jej z peronu.- No dobrze.- Westchnęła i wypro-stowała się.- Niech mi pan pomoże.Niech pan pomoże mi to przemyśleć.Co się sta-nie, jeśli powiem policji o Nasserze? Dostanie karę śmierci?- Nie wiem.Prawdopodobnie mogłabyś prosić dla niego o łaskę.- A co z jego przyjaciółmi? Jeśli się dowiedzą, zabiją mnie.Jak by mnie pan przednimi obronił?- Jak ja bym ciebie obronił? - Dobre pytanie, choć sam nigdy by na nie nie wpadł.- Hm.no wiesz, FBI ma programy, w których mogliby cię umieścić.Mogą dać ci nowe nazwisko, nowe mieszkanie, znalezć nową szkołę.Im więcej mówił, tym bardziej Elizabeth się odsuwała.Zbladła i wyglądała tak,jakby miała wymiotować.- Chce pan powiedzieć, że już nigdy nie mogłabym spotkać się z rodziną?- Nie wiem, może moglibyście wszyscy.- W takim razie to niemożliwe.Ojciec by tego nie wytrzymał.Odebrać muwszystko, na co pracował, kazać mu żyć jak przestępcy i zrujnować przyszłość moichsióstr.to by go zabiło.Drzwi pociągu zasunęły się i wagony ruszyły z szarpnięciem.David patrzył, jakpociąg odjeżdża i zreflektował się, że musi wsiąść do następnego.- Może rozegrają to inaczej - powiedział.- Na przykład wykorzystają informacjebez twojego udziału w zeznaniach sądowych.Możemy porozmawiać o tym z moimiadwokatami.Zrobić coś, żebyś była pod ochroną.Tak, to najlepszy pomysł - przekazać sprawę specjalistom.Nie bierz na siebie od-powiedzialności.Pokieruj tak dziewczyną, żeby zwróciła się przeciwko bratu.Możewcale nie jesteś taki wspaniały.To ona najbardziej ryzykuje.Walczyły w nim instynktsamozachowawczy i obrzydzenie sobą.David wiedział - mówiąc językiem bokserskim- że choć instynkt samozachowawczy ma przewagę masy, to obrzydzenie do siebie jestniezłe przy walce w klinczu.- Jest pan pewien, że tak należy zrobić? Musi mi pan powiedzieć.Nagle przestała być drzwiami między dwoma światami.Widział, co siew niejdzieje i wcale mu się to nie podobało.Widział brązowe jak u łani oczy, usta próbującewyglądać zdecydowanie, delikatne ramiona.Dlaczego nie była twardsza, bardziej ego-centryczna - jak amerykańskie dziewczyny? Swymi pytaniami co prawda coś z niejwydobył, ale tak naprawdę wychodziła mu naprzeciw sama, próbując czynić  co nale-ży i pomóc mu.Czy mógł kazać jej iść dalej i ryzykować dla niego życie? Obrzydze-nie sobą samym mówiło:  Zastanów się nad tym , instynkt samozachowawczy ripo-stował:  Wykorzystaj okazję! - Tak, myślę, że tak należy zrobić.Instynkt samozachowawczy natychmiast dodał:  Poza tym zagrożone jest życieinnych ludzi. W końcu nie był egoistą. Jasne - odparowało obrzydzenie samym sobą- zwłaszcza że oszczędzisz sobie dzięki temu trochę bólów żołądka.David skrzywił się.- Chcesz, żebym przekazał tę informację moim adwokatom i zobaczymy, co wy-myślą?- Nie wiem.może.Nie jestem pewna.- Elizabeth uniosła podbródek.- Tak.Są-dzę, że tak trzeba zrobić.Wjechał następny pociąg. Nie ma sensu raz w tygodniu być bohaterem, a w po-zostałe sześć zerem - mruknęło obrzydzenie samym sobą.Nigdy nie byłeś wiele wart.Pocałuj mnie w dupę - odparł instynkt samozachowawczy.- Jadę do Disneylandu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl