[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście znalazła się tam w poręRLTpewna Dobra Samarytanka.No i cud nad cudami, że nie był to żadenpsychol ani zbok.Tylko fajny chłopak, który skorzystał z jej telefonukomórkowego i czekał, aż się pokaże pod swoim AAA.Potem, kiedy jużbyła bezpieczna, posłała mu pieniądze, pięćdziesiąt dolców, to chybastarczy.Dostała kopertę z powrotem, z adnotacją: zwrot do nadawcy, ad-resat nieznany.Hayłey tylko zaklęła i pomyślała sobie: Dość mam jużtego, żeby wciąż być czyimś aniołem stróżem.Bo komu potrzebny jestanioł stróż, trzeba samemu pilnować swej dupy.Cindy to fajny dzieciak zdużymi możliwościami, jeśli tylko jakiś palant nie wejdzie jej w drogę".Jeszcze raz obrzuciła mieszkanie szybkim spojrzeniem, tak na wszelkiwypadek.Wszystko było chyba w porządku (z wyjątkiem rozbitej szyby,którą powinna zabezpieczyć przed wyjściem).Nie myśląc, odruchowonacisnęła guzik na sekretarce Cindy.Jedna wiadomość od mamy, dwie odtaty, dwie od Olivera.Nie, żeby Scott się przedstawiał, po prostu rozpo-znała jego głos.Uśmiechnęła się, wiedząc, że coś ich tam łączy, od chwiligdy wyszedł za nią od Belliniego.Aatwo było przewidzieć.Cindy usiło-wała coś dowieść swemu ojcu, a Oliver próbował coś udowodnić swemuszefowi.To tylko reakcja chemiczna czekająca na swój katalizator.%7łeby się nie nudzić, zaczęła przeglądać zawartość szuflad, najpierw wsypialni, potem w biurku w saloniku, wreszcie w kuchni.I kiedy przeglą-dała notatki, zobaczyła nabazgrane tam nazwisko Bedermana.Papierybyły w szafce na naczynia.Miała w ręku plik kartek, rozłożyła je przedsobą.Jakieś szkice i wykresy, jakiejś tam gryzmoły.Nazwisko Beder-mana, nazwisko Cindy wypisane bąblastymi literami i nazwisko Arman-da Craytona z jakimiś strzałkami.Na ostatniej stronie były odniesienia domiejsca, zwanego Belfleur.Gdzie, u diabła, było to Belfleur?A co ważniejsze, gdzie, u diabła, podziewała się Cindy?Ktoś w rozbitym czerwonym camry siedział Cindy na ogonie w zeszłypiątek, goniąc ją po górach.A potem ktoś zdewastował mieszkanie tegodzieciaka.Teraz nie ma jej w domu, jest już po jedenastej, a wszystko tozależało od tego, co ją łączyło z Armandem Craytonem.Crayton nie żyje.412RLTNie wyglądało to dobrze, a świerzbienie było coraz silniejsze.Grzebiącw swym podręcznym notesie, Hayley sięgnęła po notatnik elektroniczny iwyszukała w nim numer komórki Olivera.Kiedy odezwał się sygnał, za-stanawiała się, co mu powie, żeby nie wyjść na kompletną idiotkę.Podniósł słuchawkę po trzecim sygnale. Detektyw Oliver.Głos miał spięty.Odezwała się: Tu Hayley Marx. Co tam nowego? Czy.masz numer telefonu ojca Cindy Decker? wybąkała.Muszę z nim porozmawiać. Dlaczego? wykrzyknął Scott. Po co ci to?Wyraznie był przejęty. A może ty będziesz mógł mi pomóc, Scott.Nie wiesz, gdzie jest te-raz Cindy? zapytała. Nie! warknął. Czemu chcesz wiedzieć? Chyba z tego samego powodu, który sprawia, że na mnie warczysz.Martwię się.Jestem teraz u niej w domu, wozu nie ma.Nie było jej wdomu przez cały dzień.Wiem, że włamywano się do niej. To gdzie ty teraz jesteś? U niej w domu powtórzyła Hayley. Zbiłam szybę i weszłam.Ponieważ mam.takie poczucie. Jakie poczucie? Oliver aż krzyknął. Stało się coś? Poza tym,co już powiedziałaś? Nie, poza tym oknem; muszę je zabić deskami.Ale znalazłam tu ja-kieś notatki, które zostawiła.Pojawia się tam nazwisko Ricka Bederma-na.Co gorsza, jest tu też Armand Crayton. O Boże! jęknął Oliver. Czy ten bubek dobierał się do niej?" Jej macocha właśnie pięć minut temu dzwoniła do jej ojca.Cindy miałabyć w drodze do niego, ale się nie pokazała. Dobra, może ja będę mogła coś pomóc.W swoim notesie zostawiławskazówkę dotyczącą jakiegoś Belfleur.Wiesz coś o tym?RLT Taa, coś mi świta wymruczał Oliver. Nie wygląda to dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]