[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej takoceniła to Phoebe, gdy przy pomocy Nicka posprzątawszy po tradycyjnej uczcie, weszła wreszciedo salonu i zobaczyła, że Gus tłumaczy Betsyzawiłości mah-jonga.Używali do tego starego zestawu ciotki Phee.Kiedy były jeszcze dziewczynkami,Phoebe z tysiąc razy próbowała nauczyć Betsytej gry.Odrywając się na chwilę od rozrzuconych kawałkówbambusa i kości słoniowej, Gus spojrzał jej w oczyi Phoebe poczuła, jak coś ją ściska w środku.- Zapomniałam nakarmić ptaki - powiedziała,uśmiechając się radośnie do Nicka.- Pomożesz mi?- Pewnie.Wie pani, mógłbym przysiąc, że widziałemdziś rano na podwórzu wiewiórkę bez ogona.- To Stump - wtrącił Gus.- Stań z boku, toBIAAY SAOC PANNY PHOEBE114zobaczysz, jak Phoebe karmi go z ręki.Nie goń goi nie strasz, dobrze?Phoebe nie dostrzegła w tych słowach niczego, cousprawiedliwiałoby reakcję Nicka.- Tak, ojcze - powiedział urażony, czerwieniąc siępo same uszy.Wyszli razem.Phoebe próbowała uspokoić wzburzonego chłopca.- Na pewno nie chciał cię pouczać.Kiedy pierwszyraz.- Tak pani uważa? Przecież wcale go pani nie zna.Wciąż daje mi do zrozumienia, że wszystko wie lepieji traktuje mnie jak głupie dziecko.Dawno to zrozumiałem.Nie bardzo mogła w to uwierzyć.Przy kolacji Gusprawie wyłącznie rozmawiał z Betsy o nauce obcychjęzyków, zostawiając Phoebe rozmowę z Nickiemo jego zainteresowaniach.Podała chłopcu puszkę z nasionami słonecznika,a sama nabrała łuskanej kukurydzy do drugiej puszki.- Naprawdę tak to zrozumiałeś? Ja przypominamsobie tylko, jak śmiesznie zachował się twój ojciec,kiedy pierwszy raz zobaczył biednego Stumpa.Myślał,że to szczur.Nawet zarzucił mi, że karmię szczury,a kilka dni pózniej, kiedy sąsiad przyniósł nam nakolację upolowane przez siebie wiewiórki, wyglądałtak, jakby zaraz miał zwymiotować.Biedak, był takiśmieszny.- Zmieszny? Mój stary?Phoebe dołożyła jeszcze do karmnika kolbę suszonejkukurydzy.Rozpaczliwie chciała jakoś pomóc temuwysokiemu, kanciastemu chłopcu o pięknej twarzyi ponurym nastawieniu do świata.A może raczejchciała pomóc Gusowi? Odkąd przywiózł syna do jejdomu, wiele razy widziała, jak przygląda się chłopcuz takim zaskoczeniem i tęsknotą, że musiała sięBIAAY SAOC PANNY PHOEBE 115powstrzymywać, żeby nie podejść do niego, nieprzytulić do piersi jego głowy i nie pocieszać, jakbyto on, a nie Nick, był dzieckiem.Przeleciał nad nimi klucz dzikich gęsi, a w chwilępotem rozległ się huk wystrzału.Widzieli, jak ostatniptak z klucza zgubił rytm i, krzycząc przerazliwie,zaczął spadać w dół.- Aż wstyd, że strzela się do czegoś tak pięknego- powiedział cicho Nick.Zgarbił się, a jego kościstenadgarstki wysunęły się z rękawów koszuli.Phoebepomyślała, że jest naprawdę wzruszający.- Zabawne.Rozmawiałam o tym samym z twoimojcem.Mimo wszystko zauważyłam, że żaden z wasnie jest wegetarianinem.- Tak, to prawda.Nie noszę także butów zesztucznej skóry.To okropne, prawda? Nie potrafimyżyć bez zabijania, nawet jeśli to tylko owady, zjadającenasze ogrody.- Szkoda - powiedziała Phoebe, opierając sięo starą kamienną wannę dla ptaków, która jużod dawna przepuszczała wodę - że ten, kto tensystem zaprojektował, zapomniał dołączyć do niegoinstrukcję obsługi.- No, tak.Tylko że są tacy, którzy wolą przywracaćstare porządki, zamiast po prostu wystrzelić towszystko w kosmos.- Czy mówisz o kimś, kogo znam? - zapytała.Nick był jak butelka mocno gazowanej wody sodowej,którą ktoś potrząsał tak mocno, aż wreszcie musiałaeksplodować.Lepiej, że stało się to w rozmowie z nią,a nie z Gusem, bo on najwyrazniej zupełnie nie umiesię obchodzić ze swoim dorosłym synem.Nick opadł na pieniek dębu, który kiedyś zostałtrafiony piorunem, i Phoebe musiała zapłacić majątek,żeby go ścięto, zanim runie na dom.Westchnąłi złożył ręce.Czekała cierpliwie.116 BIAAY SAOC PANNY PHOEBE- Czy wie pani, w jaki sposób mój ojciec zarabiana życie? Mówił coś o tym?- Niewiele.Powiedział, że jest antycośtam odterrorystów.- Tak, na pewno jest anty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]